Akcje serii C były "be"
Prokuratura warszawska chce postawić Andrzejowi Diakonowowi, liderowi PiS na Opolszczyźnie, zarzut działania na szkodę spółki Ciech SA. Chodzi o stratę 9 milionów złotych.
04.12.2003 08:00
Jestem tylko zdziwiony faktem, że do sądu warszawskiego akty oskarżenia przeciwko członkom zarządu trafiły jeszcze w sierpniu tego roku, a ja miałem wtedy status świadka - mówi Diakonow, który był w 2001 roku członkiem zarządu Ciechu. - Potem nie działo się nic, aż do wczoraj, gdy z mediów dowiedziałem się, że i mnie prokuratura chce postawić zarzuty. Cóż - oczywiście nie zamierzam utrudniać postępowania, dlatego zrzeknę się immunitetu i stawię na każde wezwanie. Jedyny kłopot to taki, że nie bardzo wiem, jak technicznie wygląda zrzekanie się immunitetu...
Z przekazanych przez prokuraturę informacji wynika, że zarzuty wobec członków zarządu spółki dotyczą sprawy emisji w 2001 r. akcji serii C, co miało służyć podwyższeniu kapitału spółki. Szefostwo firmy dodatkowo zawarło ze spółką Crespo dwie umowy gwarancyjne, w których Ciech zobowiązał się do wypłaty Crespo 9 mln zł w przypadku, gdyby ta ostatnia nie kupiła emitowanych akcji. Ponieważ do zakupu nie doszło, Ciech jest winien teraz firmie Crespo 9 mln zł, co zostało potwierdzone w wyrokach sądowych. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że całą operację wykonano bez zgody walnego zgromadzenia akcjonariuszy, w dodatku przy sprzeciwie większościowego akcjonariusza.
Zawiadomienie o przestępstwie złożył w prokuraturze SZZ "Solidarność" Ciech SA.
Marek Iskrzyński, przewodniczący organizacji zakładowej:
- Nasza rola skończyła się na zawiadomieniu wymiaru sprawiedliwości o tym, że w firmie dokonywane są operacje, których skutek może być fatalny dla kondycji zakładu. W tej chwili sprawa jest w rękach prokuratury i podlega jej ocenie. To prawda, że przed złożeniem zawiadomienia rozmawialiśmy z kilkoma członkami zarządu na temat podejrzanych operacji, także z posłem Diakonowem, ale po prostu potrzebowaliśmy informacji o tym, co się dzieje w zakładzie. Nie będę komentował ani dalszych posunięć prokuratury, ani sprawy ewentualnego pozbawienia posła immunitetu. Rola związku w tym momencie jest zakończona.
Andrzej Diakonow:
- Mówię publicznie, nie od wczoraj, że w tle operacji dziejących się w Ciech SA była chęć kilku członków zarządu przejęcia kontroli nad firmą. Powiedziałem to także wtedy, gdy zakładowa „Solidarność” poprosiła mnie o rozmowę na ten temat. Nie mogę jednak w tej chwili komentować ewentualnych zarzutów, jakie wobec mnie przygotowała prokuratura, bo po prostu ich nie znam. W sierpniu zebrane przez prokuraturę dowody wskazywały jednoznacznie, że w całej sprawie nie brałem udziału i że mogę zatem występować jedynie w charakterze świadka. Nic, co działo się potem, nie zmieniło sytuacji, dlatego zrzeknę się immunitetu, jednak cała sprawa - na ile znam ją teraz - jest dla mnie zaskakująca.
Członkowie PiS na Opolszczyźnie nie wierzą w winę swojego lidera. - W poniedziałkowym telewizyjnym programie "Forum" poseł Jaskiernia w zacietrzewieniu powiedział do posła Dorna: Poczekajcie na wtorkową konferencję posłanki Błochowiak. Dowiecie się wielu ciekawych rzeczy - przypomina sobie Sławomir Kłosowski, wiceprzewodniczący opolskiego PiS. - I dowiedzieliśmy się oto wczoraj, że prokuratura chce uchylenia immunitetu naszego posła... W trybie pilnym zwołamy w najbliższych dniach zebranie zarządu wojewódzkiego partii, by wyjaśnić sytuację.
- Nie nasza afera? Uff - odetchnął poseł Andrzej Namysło: - Nie wiem, o co oskarżany jest szanowny poseł Diakonow, dlatego nie chcę tego komentować. Jeśli natomiast ktoś próbuje wiązać zarzuty wobec posła z wcześniejszymi telewizyjnymi jakoby pogróżkami posła Jaskierni, to zalecam więcej umiarkowania. Poseł jest osobą znaczącą, nie jednak na tyle, by z prokuratorskich zarzutów wobec niego robić sprawę o znaczeniu krajowym.
Mirosław Olszewski