Airbusem, którym targał wiatr, wylądował drugi pilot
Podczas weekendowej wichury w Hamburgu przechylającego się Airbusa sprowadził na ziemię drugi pilot, a nie bardziej doświadczony kapitan - podały niemieckie służby badające sobotni incydent.
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/gid,9713662,galeriazdjecie.html )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/gid,9713662,galeriazdjecie.html )
Skutki orkanu Emma - zdjęcia Internautów
Rzeczniczka linii lotniczych Lufthansa, do których należy maszyna, powiedziała, że kompania nie będzie komentować tej sprawy ani identyfikować załogi w kokpicie. Dodała, że trwa śledztwo.
Nigdy nie wchodzimy w szczegóły dotyczące tego, kto siedział za sterami. Taka jest polityka Lufthansy - zaznaczyła.
Dodała jednak, że bezpieczny finał drugiej próby zejścia na ziemię Airbusa A-320 wynikał z pracy zespołowej.
Lecący z Monachium A-320 lądował w Hamburgu ze 131 pasażerami i czterema członkami załogi na pokładzie przy silnych porywach bocznego wiatru, który zaczął przechylać maszynę tuż nad pasem do lądowania raz w jedną, raz w drugą stronę.
Lewe skrzydło dotknęło ziemi, więc pilot postanowił poderwać maszynę. Samolot wylądował ponownie kilka minut później. Koniec skrzydła został uszkodzony, ale to już zostało naprawione i Airbus może znów latać.
Pasażerowie byli w szoku. Kiedy samolot ponownie podleciał po próbie lądowania prawie zemdlałam. Byłam w szoku, przestałam oddychać - powiedziała niemieckiej telewizji pasażerka samolotu Laura Mathes.
Federalne Biuro Badania Wypadków Lotniczych wciąż prowadzi śledztwo w sprawie incydentu w Hamburgu. Interesuje je m.in. dlaczego zezwolono na użycie pasa przy tak silnych porywach wiatru.
Jednak rzecznik niemieckiego zarządu ruchu lotniczego Deutsche Flugsicherung, wyraził przekonanie, że ani wieża kontrolna, ani pilot nie popełnili żadnego błędu. Jednocześnie docenił pilota maszyny za bardzo profesjonalny manewr.
Huragan "Emma", który w ostatni weekend przeszedł przez kilka państw europejskich, osiągał prędkość 220 km/h i spowodował w Niemczech śmierć 14 osób.