Agent STASI inwigilował polską opozycję
W połowie lat 80. polską opozycję inwigilował
agent NRD-owskiej służby bezpieczeństwa (STASI) - podały w
niedzielę "Wiadomości" TVP. Jak twierdzą, dotarły do niemieckich
dokumentów, z których wynika, że agent o pseudonimie Josef zdobył
zaufanie opozycjonistów i działał w otoczeniu Lecha Wałęsy jako
rzekomy fotoreporter.
Na razie nie wiadomo, jak naprawdę nazywał się "Josef". Z cytowanych przez TVP dokumentów znajdujących się w archiwach Instytutu Gaucka (niemieckiego urzędu ds. akt Stasi) wynika, że penetrował otoczenie m.in. Lecha Wałęsy i Bogdana Borusewicza i miał dostarczać informacji na temat prywatnego życia polskiej opozycji.
W zgromadzonej przez niego teczce są listy, pocztówki, zdjęcia z nieoficjalnych spotkań. To był student, fotograf - podawał się za opozycjonistę. Znalazł dobre dojścia do kół Solidarnościowych, zdobył zaufanie polskich działaczy. Zdjęcia i informacje 'Josefa' były bardzo pomocne tajnej policji - powiedział TVP Christian Boos z Instytutu Gaucka.
Według "Wiadomości", Lech Wałęsa domyśla się, kto był agentem "Josefem", ale nie chce tego zdradzić.
Niemcy zapewniają, że skontaktują się z osobami, które "Josef" wymienia w swoich materiałach. Część z tych dokumentów szefowa Instytutu Gaucka Marianne Birthler przekaże IPN. Do dziś nie wiemy dokładnie, ilu agentów Stasi pracowało w Polsce, cały czas odnajdujemy jakieś nowe materiały. Podobnie jest z wiedzą na temat inwigilowania "Solidarności". Dlatego potrzebna jest współpraca z polskim IPN - powiedziała Birthler TVP.
We wtorek prezes IPN Leon Kieres i szefowa Instytutu Gaucka podpiszą umowę o wzajemnym udostępnianiu archiwów służb specjalnych PRL i NRD. Już w 2002 roku IPN informował, że strona niemiecka zobowiązała się podjąć próbę odnalezienia akt działającej od początku lat 80. placówki Stasi w Warszawie.
Historia urzędu ds. akt Stasi (którym poprzednio kierował Joachim Gauck)
sięga przełomu lat 1989-1990, kiedy w ówczesnej NRD zakończyło działalność Ministerstwo Bezpieczeństwa, które przez 40 lat gromadziło informacje o milionach osób - głównie o obywatelach NRD, ale także o tysiącach Niemców z RFN oraz obcokrajowcach. Pod koniec swojej działalności aparat ten liczył 90 tys. pracowników etatowych i ponad 170 tys. nieoficjalnych współpracowników.