Agent SB: pozyskanie agenta-księdza było łatwiejsze niż zdobycie TW w "Solidarności"
Pozyskanie agenta księdza było łatwiejsze niż zdobycie TW w "Solidarności" – mówi były funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa, który w czasach PRL prowadził wielu tajnych współpracowników w sutannach.
29.04.2005 | aktual.: 29.04.2005 09:25
Urabianie duchownego na agenta było możliwe dzięki informacjom, które Służba Bezpieczeństwa otrzymywała z urzędów, sądów, a przede wszystkim z milicji. Do pozyskiwania agentów wśród duchowych stworzono odrębny, IV Departament w SB. Wszystkie informacje gromadzono w teczkach ewidencji operacyjnej na księdza (TEOK).
Z pomocą milicji
– Wyłapywało się wszelkie nieprawidłowości. To mogło być drobne wykroczenie, np. mandat, ale wystarczyło czasem przyłapanie po pijanemu, czy sygnał o spotkaniu księdza sam na sam z kobietą – wyjaśnia były pracownik SB. – Bardzo przydawały się informacje o skłonnościach homoseksualnych lub malwersacjach kościelnych pieniędzy. Te ostatnie zresztą zwykle pochodziły od agentury wśród księży.
Duchowni byli zastraszani ujawnieniem informacji przełożonym. Czasem SB organizowała prowokacje, np. wysyłała młodemu wikaremu kobietę na wabia i aranżowała spotkanie w odludnym miejscu, gdzie czekał ukryty fotograf. – Zwykle nie trzeba było jednak straszyć – mówi b. funkcjonariusz.
– Miałem agentów, który donosili za załatwienie dobrych butów lub alkohol. Ale zdarzali się i tacy, którym trzeba było pomóc w zakupie samochodu.
Wielu mówiło "nie"
– W kuriach opracowywano strategię oporu wobec nas – opowiada dawny funkcjonariusz "czwórki". – Na przykład nie wypuszczano kleryków z seminariów w pojedynkę. Wiedzieli, że wtedy nie będziemy ich zatrzymywać na przesłuchanie. Często też wzywani na rozmowy księża zasypywali nas informacjami bez większego znaczenia. Zdarzali się tacy, którzy podejmowali dyskusje na tematy religijne. Próbowali nas nawracać. Z niektórymi się nawet zaprzyjaźniłem – uśmiecha się mężczyzna. Byli pracownicy SB z niechęcią przyznają, że znacznej części księży nie udawało im się pozyskać na współpracowników. – Byli nawet księża, którzy odważali się powiedzieć biskupowi, że zostali przyłapani z kobietą. Sporo ryzykowali, ale wiedzieli, że w ten sposób tracimy na nich haka – mówi b. esbek.
Popiełuszko przeszkodził
Zamordowanie w 1984 r. ks. Jerzego Popiełuszki przez funkcjonariuszy SB gwałtownie osłabiło rozwój agentury wśród duchowieństwa.
– Trudno to nazwać wrogością wobec nas. Wyczuwało się jednak ogromną niechęć. Coraz częściej zdarzały się uniki przed spotkaniem, opowiadanie o niczym – wspomina esbek. – Nie można było normalnie pracować...
W drugiej połowie lat 80. Departament IV przeprowadził sondaż wśród pracowników na temat pozyskiwania księży na agentów. Na podstawie jego wyników oceniono, że efekty pracy SB w strukturach kościelnych są mało zadowalające. Liczba TW wśród duchownych spadała.
Wdzięczność agentów
Zażyłe kontakty z agentami, w tym także ze sfer kościelnych i opozycyjnych, zaowocowały w okresie zmiany ustroju. Część funkcjonariuszy z IV Departamentu SB zawdzięcza temu zachowanie pracy i wysokie emerytury. Uprzedzeni o planowanych po zmianie ustroju weryfikacjach, w porę przenieśli się do milicji lub innych wydziałów SB. Ci, którzy pozostali w „czwórce’’ (w tym także funkcjonariusze z bardzo niedługim stażem) niemal wszyscy zostali zweryfikowani negatywnie.
– Do dzisiaj spotykam moich TW. Żaden z nich nigdy nie wytknął mi, że byłem esbekiem – mówi b. funkcjonariusz SB. – Pewnie niektórzy z nich teraz znowu boją się, że nie wszystko zniszczyliśmy. Akurat o nas mogą być spokojni. My dotrzymujemy słowa. Bardziej na miejscu tych księży martwiłbym się o akta, które zapodziały się w bałaganie, który był w 1989 roku i teraz odnajdują się w archiwach IPN.
Czarne liczby Kościoła
Aparat bezpieczeństwa miał największe problemy z pozyskiwaniem agentów wśród duchowieństwa w czasach terroru stalinowskiego. W 1950 r. było zaledwie kilkudziesięciu informatorów w sutannach. Wraz z liberalizacją ustroju agentów przybywało. W 1977 r. SB miała 2309 tajnych współpracowników wśród księży, a w 1984 r. pobito rekord PRL – zarejestrowano ponad 4 tysięcy księży, zakonników i zakonnic.
Niszczenie TEOK
Sprawę teczek księży poruszano podczas kuluarowych rozmów "okrągłego stołu". Przedstawiciele Kościoła katolickiego zabiegali o ich zniszczenie. Ich życzenie zrealizowano dopiero po pierwszych wolnych wyborach, w sierpniu 1989 r., kiedy też zlikwidowano IV Departament SB, zajmujący się związkami wyznaniowymi. W zbiorach IPN zachowały się zapasy nie użytych okładek do TEOK i zaledwie jedna teczka z zawartością.
Krzysztof M. Kaźmierczak, (Polskapresse)