Agenci FBI oszukiwali na teście ze śledzenia
Amerykańskie ministerstwo sprawiedliwości sprawdzi, czy setki agentów FBI nie oszukiwały na teście sprawdzającym ich znajomość nowych przepisów dotyczących inwigilacji i otwierania spraw bez dowodów, że popełniono przestępstwo.
28.07.2010 | aktual.: 28.07.2010 15:19
Według amerykańskich urzędników w niektórych przypadkach agenci FBI rozwiązywali testy w grupach, a inni kończyli je w nadzwyczajnie krótkim czasie. W stolicy Karoliny Południowej, Columbii, funkcjonariusze wydrukowali testy jeszcze przed egzaminem i uczyli się z nich.
Wielkie nieporozumienie
- Podobne historie zdarzyły się w praktycznie każdym biurze, pokazują one, do jak wielu nieporozumień doszło - uważa szef stowarzyszenia agentów, które prowadzi dochodzenie w tej sprawie Konrad Motyka.
W zależności od wyników dochodzenia agenci mogą dostać upomnienie lub nawet zostać zwolnieni.
W środę przed amerykańskim Kongresem ma zeznawać dyrektor FBI Robert Mueller. Podczas jego wystąpienia sprawa ta zostanie najprawdopodobniej poruszona.
Takie testy to rzadkość
Podobne testy są w FBI dość częste. Od agentów FBI wymaga się, by odbywali internetowe kursy dotyczące bieżącej polityki biura, jednak testy na zaliczenie są rzadkością.
W 2008 roku, kiedy FBI uzyskało największą w swej historii swobodę w inwigilacji i rozpoczynaniu śledztw, Kongres zażądał, by biuro przeszkoliło agentów i upewniło się, że znają oni przepisy.
Nowe zasady pozwalają agentom na większą swobodę w sprawach związanych z wykrywaniem i zapobieganiem atakom terrorystycznym. Po raz pierwszy mogą oni prowadzić inwigilację, jeśli zachodzi podejrzenie zagrożenia bezpieczeństwa narodowego, nie posiadając na to dowodów. Agenci otwierając sprawę mogą również brać pod uwagę pochodzenie etniczne podejrzanych. Mogą na przykład sprawdzać, czy w mieście, w którym mieszka dużo Amerykanów pochodzących z Pakistanu nie działają terroryści z ugrupowania Laszkar-e-Toiba.