Agaton Koziński: Polski nie stać na polexit. Chyba że brexit dowiedzie czegoś innego (Opinia)
Brexit to test dla Wielkiej Brytanii. Ale równie ważny dla Unii Europejskiej. To, jak Londyn będzie sobie radził po wyjściu z UE, dużo powie nam o kondycji samej wspólnoty.
31.01.2020 | aktual.: 01.02.2020 01:35
"Jeśli idziesz przez piekło, nie zatrzymuj się" - mawiał Winston Churchill. Człowiek, który sam miał w życiu wyjątkowo pod górkę. Niezwykła ambicja pchała go ciągle w górę, ale wyjątkowo trudny charakter nie pozwalał przejść pewnego etapu. Dopiero dramatyczne okoliczności (wojna) pozwoliły mu wejść na sam szczyt. A gdy został premierem, zdołał zapisać się w historii.
Boris Johnson jest często porównywany do Churchilla - choć głównie z powodu równie ekstrawaganckiego stylu bycia. Ale z dniem brexitu wszedł on na ścieżkę, do której świetnie pasuje przytoczony przed chwilą cytat o piekle. Jeśli zdoła przez nie przejść, historia Europy zacznie się toczyć w zupełnie innym rytmie. Jeśli ugrzęźnie - również.
2250 funtów rocznie
Jaka może być cena brexitu? W skrajnym scenariuszu - bardzo wysoka. Wyjście z Unii może sprawić, że Wielka Brytania zamieni się w małą Anglię. Nie można bowiem wykluczyć, że przywiązani do UE Szkoci zagłosują za suwerennością. Irlandia Północna - odcięta od reszty kraju "backstopem" - w końcu doszlusuje do Irlandii, która od 2002 r. korzysta z euro.
Londyn pozostanie stolicą państwa stworzonego z Anglii i Walii. W dodatku odciętego od wspólnego rynku, zmuszonego mozolnie budować rynki zbytu dla swoich towarów, szukać krajów, w których tamtejsze firmy będą mogły funkcjonować i zarabiać pieniądze.
Bardzo trudny to może być proces. Dziś szacunki rządowe z ubiegłego roku mówią, że w ciągu najbliższych 15 lat Wielka Brytania straci 6,7 proc. PKB. Chodzi o sumę 130 mld funtów. Oznacza to, że każdego Brytyjczyka wyjście z Unii będzie kosztować 2250 funtów rocznie do 2034 r.
Ale Londyn na brexicie nie tylko straci. Także zyska - przede wszystkim zdolność samodzielnego decydowania o sobie. Nie od razu wprawdzie, ale już niedługo brytyjski parlament nie będzie musiał implementować kolejnych dyrektyw z Brukseli. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej utraci swą zdolność oddziaływania na Wyspach. Wielka Brytania nie będzie więcej musiała stosować się do reguł obowiązujących w UE - ale w zamian straci dostęp do liczącego niemal 500 mln mieszkańców wolnego rynku.
Nie ma żadnej gwarancji, że plusy przezwyciężą minusy. Ale widać ścieżkę, po której Brytyjczycy przez to piekło będą mogli przejść. Od nich zależy, jak tę szansę wykorzystają.
Życie po życiu?
Szans na to wielkich nie ma, ale też nie można wykluczyć, że Wielka Brytania za pięć-dziesięć lat będzie funkcjonować lepiej niż teraz. I to byłby potężny cios dla całej Unii - bo nagle by się okazało, że bycie poza nią ma sporo zalet. Dopiero to wpędziłoby całą Europę w potężny kryzys egzystencjalny. Nagle zaczęłyby się mnożyć pytania: dlaczego właściwie kontynuujemy ten projekt.
Oczywiście, Unia to nie bankomat, to nie tylko wolny rynek, swoboda przepływu ludzi, kapitału, towarów i usług. UE to także wzajemny system gwarancji, tworzenia wspólnych standardów ułatwiających nam życie. Takie rzeczy, które dziś wydają się oczywiste, jak brak kontroli granicznych czy brak roamingu. Tych korzyści z istnienia Unii nikt nie zaneguje.
Nie zmienia to faktu, że sytuacja, w której Londyn pokazuje, że jest życie po życiu, że można sobie nieźle radzić bez członkostwa w tym klubie, dla wielu krajów stałaby się poważnym wyzwaniem. Pewnie exitów byłoby więcej.
I odwrotnie - jeśli Wielka Brytania po brexicie wpadnie w spiralę problemów, jeśli kłopoty będą się mnożyć, zwolenników UE wpędzi to w samozadowolenie. I może docisnąć kurs na szybszą federalizację. Proces równie groźny dla przyszłości UE jak sukces brexitu.
Dziś najczęściej się wspomina, że następnym krajem, który wyjdzie z Unii, będzie Polska. Jest jednak między nami i Brytyjczykami ogromna różnica: oni są bogaci, my nie. Dla nich zapłacić za brexit 2250 funtów na głowę oznacza dużo mniejszy wydatek niż dla nas. To sprawia, że polexit jest dużo mniej prawdopodobny.
Blokują go inne kwestie. Choćby tak silne powiązanie naszej gospodarki z europejskim wspólnym rynkiem. Wielka Brytania ma własne produkty (jak Premier League czy londyńskie City), z których kontynent będzie chciał korzystać także po brexicie. Polska takich atutów nie ma. Jeśli chcemy się rozwijać, możemy to robić tylko w ramach wspólnego rynku. Choćby to sprawia, że polexit jest niemożliwy.
Chyba że Wielka Brytania wytyczy niezwykle atrakcyjną ścieżkę przejścia przez piekło. Wtedy każdy scenariusz jest możliwy – łącznie z tym, że Unia zniknie. Warto też pamiętać o takiej ewentualności.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl