Afryka przeciwko Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu, za prezydentem Kenii Uhuru Kenyattą
Afrykańscy przywódcy żądają, by Międzynarodowy Trybunał Karny z Hagi zrezygnował z sądzenia prezydenta Kenii Uhuru Kenyatty, oskarżanego o wojenne zbrodnie. - Trybunał zajmuje się polowaniami na czarne czarownice - twierdzą przywódcy Afryki.
Na zakończonej w tym tygodniu jubileuszowej konferencji Unii Afrykańskiej w Addis Abebie prezydenci i premierzy zażądali, by Międzynarodowy Trybunał Karny zrezygnował z sądzenia Kenyatty i pozwolił, by zajęły się tym kenijskiej sądy. Unia Afrykańska zapowiedziała, że będzie się tego także domagać w ONZ. Kenia już zwróciła się do Rady Bezpieczeństwa ONZ, by ta przekonała Międzynarodowy Trybunał Karny, że z lepszym skutkiem i większym dla wszystkich pożytkiem sądzeniem własnego prezydenta powinni się zająć sami Kenijczycy.
W 15-osobowej Radzie Bezpieczeństwa Kenia zyskała tylko poparcie ze strony Rwandy. Za to Afryka opowiada się po jej stronie niemal jednomyślnie. - Międzynarodowy Trybunał Karny przerodził się w polowanie z nagonką na czarne czarownice - powiedział podczas konferencji Unii Afrykańskiej w Addis Abebie, gospodarz szczytu, premier Etiopii Hajle Mariam Desalegn. Pytał też, czy nikomu nie wydaje się dziwne, że niemal wszyscy w komplecie skazani, sądzeni i ścigani przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie wojenne i przeciwko ludzkości są Afrykanami.
Haski trybunał w ogniu afrykańskiej krytyki
Prezydent Ugandy Yoweri Museveni, uważany za sprzymierzeńca Zachodu podobnie jak Etiopczyk, od lat nie zostawia suchej nitki na haskim trybunale. - Kiedyś popierałem go, bo mierzi mnie bezkarność zbrodniarzy - mówił Ugandyjczyk. - Ale trybunał już dawno przestał zajmować się zaprowadzaniem sprawiedliwości i zamiast tego służy Zachodowi do usuwania w Afryce niemiłych mu prezydentów i osadzania na tronach zachodnich faworytów.
O tym, że z sądzeniem własnego prezydenta poradzą sobie lepiej sami Kenijczycy przekonywali prezydenci Goodluck Jonathan z Nigerii i Hassan Szejk Mohammed z Somalii.
Prezydent Południowego Sudanu Salva Kiir, także uważany za prozachodniego w poglądach, oświadczył w Addis Abebie, że Międzynarodowy Trybunał Karny zajmuje się wyłącznie upokarzaniem afrykańskich przywódców i zapowiedział, że nigdy nie uzna jego jurysdykcji. Ciężar słów Salvy Kiira jest tym większy, że listami gończymi trybunału z Hagi ścigany jest prezydent Sudanu Omar al-Baszir, odwieczny i nienawistny wróg Południowego Sudanu, który powstał z podziału sudańskiego państwa w 2011 r.
Poza Sudańczykiem, trybunał haski zamierza sądzić Kenyattę, a w haskim areszcie na swój proces czekają były prezydent Wybrzeża Kości Słoniowej Laurent Gbagbo oraz były wiceprezydent Demokratycznej Republiki Konga Jean-Pierre Bemba.
Jeden z afrykańskich ministrów dyplomacji przyznał w Addis Abebie dziennikarzom, że wiele krajów Afryki proponowało, by cały kontynent wystąpił z Międzynarodowego Trybunału Karnego, jeśli nadal zajmował się on będzie ściganiem i karaniem wyłącznie Afrykanów.
Zarzuty dla prezydenta Kenii i jego współpracowników
Wybrany w marcu na prezydent Kenyatta i jego wiceprezydent William Ruto (oskarżenia trybunału przysporzyły im tylko w Kenii głosów), a także wysoki rangą kenijski urzędnik oraz dziennikarz są oskarżani o wojenne zbrodnie; mieli się ich dopuścić w czasie krwawych zamieszek, jakie na przełomie lat 2007 i 2008 wybuchły po wyborach prezydenckich. Zginęło wtedy prawie półtora tysiąca ludzi.
Międzynarodowy Trybunał Karny oskarża Kenyattę, że wraz z jednym ze swoim współpracowników Francisem Muthaurą finansowali i zbroili bojówki swoich rodaków, Kikujusów. Ruto i dziennikarz Joshua arap Sang oskarżani są o podżeganie do wojny ich rodaków z ludu Kalendżin. Pierwsza rozprawa Ruto odbyła się w maju. Kenijski wiceprezydent przyjechał do Hagi i nie sprawiał wrażenia spiętego. Zarzuty określił mianem steku kłamstw i intryg oraz poprosił, by nie musiał uczestniczyć w dalszych rozprawach, gdyż utrudni mu to pełnienie obowiązków wiceprezydenta. Sędziowie przełożyli proces na jesień, a do tego czasu mają też orzec, czy Ruto może uczestniczyć w rozprawach jedynie dzięki połączeniom wideo.
Rozprawę Kenyatty wyznaczono na lipiec, ale jego obrońcy wnioskują do trybunału, by jeszcze raz rozpatrzył oskarżenia wobec kenijskiego prezydenta i rozważył, czy w ogóle zasługują one, by wszczynać proces.
W marcu trybunał zrezygnował z sądzenia współoskarżonego Francisa Muthaury, gdy główny świadek oskarżenia wycofał zeznania, twierdząc, że złożył je za łapówkę. Ten sam świadek miał służyć prokuratorom, by dowieść winy także Kenyatty. Od tego czasu jeszcze dwóch innych świadków wycofało swoje zeznania.
Gdyby sędziowie trybunału skierowali oskarżenie do ponownego rozpatrzenia, zajęłoby ono zapewne tyle czasu, że Kenyatta i Ruto skończyliby nie jedną, ale dwie prezydenckie kadencje. Sędziowie trybunału są coraz bardziej wściekli na prokuratorów, popełniających błędy proceduralne i niewystarczająco drobiazgowo zbierają materiał dowodowy. Sędzia Christine van den Wyngaert poprosiła nawet, by wyłączyć ją z procesu.
Umorzenie śledztwa lub oddalenie oskarżenia z braku dowodów wydaje się wymarzonym scenariuszem dla Zachodu, który potrzebuje Kenii choćby do prowadzenia wojny z talibami i dżihadystami w sąsiedniej Somalii.
Wojciech Jagielski, PAP