Afgański Messi uciekł z kraju
• 5-letni "afgański Messi" musiał uciekać z domu
• Groziło mu porwanie dla okupu
• Ojciec Murtazy, Mohammad Arif Ahmadi: życie stało się nie do zniesienia
Pięcioletni afgański chłopiec, któremu światową sławę przyniosło zdjęcie w zrobionej z foliowej torby koszulki piłkarskiej Lionela Messiego, uciekł z rodziną z kraju w obawie przed zemstą talibów.
Luty był najszczęśliwszym miesiącem w pięcioletnim życiu Murtazy Ahmadiego z afgańskiej prowincji Ghazni. Zdjęcie, które zrobił mu fotoreporter, stało się sensacją Internetu. Fotografia przedstawia Murtazę w piłkarskiej koszulce zrobionej z foliowej torby w białe i niebieskie pasy, barwy drużyny Argentyny. Na foliowej koszulce chłopiec miał wymalowany flamastrem numer 10 i nazwisko Messiego, jednego z najlepszych piłkarzy świata.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Zdjęcie obejrzał w internecie sam Messi i polecił swoim agentom odnaleźć małego Afgańczyka i przekazać mu w prezencie prawdziwą koszulkę reprezentacji Argentyny, na której piłkarz złożył swój autograf. Poza koszulką na rodzinę Ahmadich spadł deszcz darów i ofert, które, jak się wydawało, odmienią ich życie. Jedni dobrodzieje obiecywali kupować sportowy sprzęt małemu Murtazie, inni zobowiązywali się zapewnić chłopcu profesjonalne, piłkarskie treningi.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Chłopiec nie mógł uwierzyć swojemu szczęściu kiedy okazało się, że Messi postanowił się z nim spotkać osobiście, a afgańska federacja piłkarska potwierdziła, że pozostało tylko ustalić czy Argentyńczyk przyjedzie w odwiedziny do Ghazni czy może raczej Murtaza z kimś z rodziny odwiedzą piłkarza w Barcelonie.
W pierwszych dniach maja okazało się, że fotografia, która miała przynieść Murtazie spełnienie dziecięcych marzeń, pozbawiła go rodzinnego domu. Ze strachu przed talibami, a także porywaczami ludzi dla okupu rodzina Ahmadich uciekła z Afganistanu do Pakistanu.
- Życie stało się nie do zniesienia - powiedział dziennikarzowi AP ojciec Murtazy, Mohammad Arif Ahmadi. - Najpierw zaczęły się dziwne telefony. Pomyślałem, że to mogą być pospolici przestępcy, którzy porywają ludzi dla okupu. W Ghazni pełno tu takich. Mogło im przyjść do głowy, że z powodu rozgłosu, jaki spadł na Murtazę, dorobiliśmy się Bóg wie jakich pieniędzy. Ale przeraziłem się nie na żarty, kiedy dostałem list z pogróżkami od talibów - mówił.
O tym, że nadawcą listu są talibowie, powiedział mu kierowca, który mu przywiózł przesyłkę. Talibowie pytali dlaczego jego syn nie studiuje Koranu w przymeczetowej szkole, a zamiast tego marnuje czas uganiając się za piłką.
Kiedy telefony z pogróżkami zaczęły się powtarzać, w kwietniu ojciec Murtazy sprzedał cały dobytek, zapakował rodzinę do samochodu i wywiózł wszystkich do Pakistanu. Najpierw myśleli, by osiąść w Islamabadzie, ale życie w pakistańskiej stolicy okazało się za drogie. W końcu wylądowali w Kwetcie, stolicy prowincji Beludżystan.