Afganistan: masakra w Kunduzie
Niedzielny brytyjski Sunday Telegraph donosi, że bojownicy terrorystycznej organizacji Osamy bin Ladena al-Qaedy zamordowali w Kunduzie 150 afgańskich talibów, którzy chcieli uciec z miasta.
Cywile, którzy uciekli z Kunduzu zeznali, iż masakry dokonał niepochodzący z Afganistanu jeden z dowódców al-Qaedy. Do morderstwa doszło po dezercji tysiąca talibów z oddziałów generała Mirai'ego Nasery'ego. Według relacji świadków, bojownicy al-Qaedy zatrzymali jako zakładników również ok. stu znaczących mieszkańców Kunduzu i uniemożliwiają Afgańczykom ucieczkę z miasta.
Wszystkie sklepy są zamknięte. Na ulicach są tylko żołnierze talibańscy. Mieszkańcy są terroryzowani. Boją się wychodzić ze swoich domów - opowiadał 50-letni mieszkaniec Kunduzu. Wyznał też, że bojownicy al-Qaedy zmuszają mężczyzn do walki po stronie talibów.
Również rzecznik MSZ Afganistanu poinformował, że zagraniczni najemnicy, uczestniczący w obronie Kunduzu, zastrzelili talibów, którzy chcieli poddać miasto.
Według rzecznika, pozycje obronne talibów są regularnie bombardowane z powietrza przez amerykańskie lotnictwo i z ziemi przez artylerię Sojuszu Północnego. Dowódcy oddziałów otaczających miasto zaproponowali talibom kapitulację, ale nie zagwarantowali bezpieczeństwa ich zagranicznym sprzymierzeńcom. Gdy przywódcy rdzennie afgańskich talibów chcieli poddać miasto, zostali wymordowani przez swych arabskich, pakistańskich, czeczeńskich i innych cudzoziemskich sojuszników.
Zagraniczni ochotnicy walczący po stronie talibów są zdecydowani walczyć do końca, gdyż pamiętają, że żołnierze Sojuszu Północnego zabijają cudzoziemskich najemników. Poza tym cudzoziemcy nie mają dokąd uciec, w przeciwieństwie do afgańskich talibów, którzy po kapitulacji mogą przedrzeć się w rodzinne strony. (jask)