Afganistan: Amerykanie wokół Kandaharu
Trwa ofensywa przeciwko talibom (AFP)
W rejonie Kandaharu trwa desant amerykańskich sił - podaje w poniedziałek rano prywatna afgańska agencja AIP. Kilkuset amerykańskich komandosów wylądowało w rejonie kandaharskiego lotniska, w niedzielę zdobytego przez miejscowe antytalibańskie grupy. Jednocześnie samolotami przywożony jest na miejsce ciężki sprzęt, w tym artyleria i czołgi. Dowództwo USA potwierdza, że rozpoczęła się operacja "Szybkie Wyzwolenie" - pisze z kolei Reuters.
Zdaniem przedstawiciela Czerwonego Krzyża Roberta Monina, oprócz amerykańskich jednostek w rejonie Kandaharu są także oddziały brytyjskie. Wiadomość ta została jednak natychmiast zdementowana przez Londyn.
Mohammed Anwar, rzecznik jednego z dowódców wojsk opozycyjnych powiedział w niedzielę, że kiedy tylko wojskom Sojuszu Północnego udało się opanować lotnisko na południowym wschodzie Kandaharu, od razu pojawiły się na nim amerykańskie śmigłowce z wojskiem.
Na południu Afganistanu znajduje się kilkuset amerykańskich komandosów - powiedział anonimowy przedstawiciel amerykańskich władz. Większa liczba żołnierzy dotrze w tym tygodniu - dodał.
Jak zauważa agencja Reutersa, taki ruch amerykańskiej armii to nowość w wojnie w Afganistanie - do tej pory wojska Stanów Zjednoczonych ograniczały się głównie do ataków lotniczych.
Wcześniej w niedzielę wojska opozycyjnego Sojuszu Północnego przejęły ostatnie zajmowane przez talibów miasto na północy kraju - Kunduz.
Także w niedzielę wieczorem talibańskie wojska rozpoczęły odwrót z miasta Spin Boldak leżącego tuż przy granicy z Pakistanem - podała agencja Reutersa powołując się na świadków.
Wcześniej przez ok. 30 minut amerykańskie samoloty bombardowały miasto - relacjonują świadkowie.
Zaraz potem z miasta w kierunku pustyni na południu Afganistanu zaczęły wyjeżdżać zatłoczone ciężarówki i półciężarówki. Nie wiadomo dokładnie, ile ich było - świadkowie podają, że mogło być ich kilkadziesiąt, a nawet kilkaset.
Na północy Afganistanu, w mieście Mazar-i-Szarif trwa natomiast rebelia kilkuset talibańskich jeńców, wziętych do niewoli w Kunduzie. Z relacji agencji Reutersa wynika, że w czasie niedzielnego buntu - głównie zagranicznych bojowników, którzy poddali się dzień wcześniej - zginęło wielu więźniów a także - jeden Amerykanin.
Więzienie w fortecy Kali Dżangi w Mazar-iSzarif - było w nocy i w poniedziałek bombardowane przez amerykańskie samoloty. W fortecy przetrzymywanych było około 600 cudzoziemskich bojowników, wśród których miało znajdować się wielu członków terrorystycznej al-Qaedy. W niedzielę więźniowie, przesłuchiwani zarówno przez Sojusz Północny jak i przybyłych na miejsce Amerykanów, zabrali strażnikom broń - karabiny, broń maszynową i granaty - i wzniecili zbrojny bunt. (and, mag)