ŚwiatAfera podsłuchowa po włosku

Afera podsłuchowa po włosku

Włoski minister sprawiedliwości Clemente Mastella zarządził śledztwo w
sprawie roli, jaką mogły odegrać niektóre organy wymiaru
sprawiedliwości w zmontowaniu wspólnie z towarzystwem Telecom
Italia gigantycznej sieci nielegalnych podsłuchów telefonicznych.

Afera podsłuchowa po włosku
Źródło zdjęć: © AFP

W związku z tą siecią podsłuchów, zdemontowaną na polecenie prokuratury w Mediolanie, aresztowano tego dnia w całych Włoszech 18 osób i trzy osadzono w areszcie domowym.

Minister sprawiedliwości mówi o "nielegalnych podsłuchach", ale niektóre agencje światowe wyrażają przypuszczenie, że chodzi tu o "akt szpiegostwa na wielką skalę".

Istnieją podejrzenia, że sieć szpiegowska miała odgałęzienia w różnych dziedzinach, od gospodarki poprzez politykę aż po sport.

Podsłuchami kierowali, według prokuratury mediolańskiej, były dyrektor systemu bezpieczeństwa Telecomu, Giuliano Tavaroli, oraz Guido Iezzi, odpowiedzialny ze bezpieczeństwo w towarzystwie Pirelli, będącym własnością Telecomu.

Prokuratura mediolańska jest zdania, że chodziło o szpiegowanie różnymi metodami polityków, słynnych dziennikarzy i finansistów, w celu "wywierania na nich nacisku, również za pomocą pogróżek".

Szpiedzy mieli zbierać informacje wszelkiego typu. Korzystając z pomocy niektórych sędziów kopiowali dokumenty dotyczące karalności poszczególnych osób. Sędziowie wydawali również podobno nieuzasadnione zezwolenia na prowadzenie podsłuchów telefonicznych i sprawdzanie kont bankowych.

Według mediolańskiej prokuratury "następowało również łamanie prawa obywateli do zachowania intymności życia prywatnego".

Śledztwo dotyczy także nadużyć finansowych na kwotę wielu milionów euro, które miały popełnić osoby działające w sieci szpiegowskiej, wystawiając towarzystwu Telecom fałszywe rachunki poprzez podstawione towarzystwa zagraniczne.

Włoskie media zastanawiają się, co się kryje za aferą podsłuchową. Najczęściej powtarza się w tych spekulacjach sugestia, że jej tłem jest walka wpływów wokół przygotowywanej wielkiej transakcji, jaką ma być rozdzielenie włoskiego kolosa telefonicznego Telecom na sieci telefonów stacjonarnych i komórkowych i sprzedaż tej ostatniej.

Szef centrolewicowego rządu włoskiego Romano Prodi powiedział w czwartek, że nie ma w ręku instrumentów prawnych, za pomocą których mógłby przeciwstawić się ewentualnej sprzedaży sieci komórkowej Telecom zagranicznej grupie kapitałowej.

Nie mogę tego zrobić, "nawet jeśli projekt mi się nie podoba" - dodał Prodi.

Podkreślając, że Włochy są jednym z krajów o najbardziej otwartej gospodarce, oświadczył: Nie podobałoby mi się jednak, gdyby nasz kraj był jedynie przedmiotem transakcji, zakupów dokonywanych przez zagraniczne grupy kapitałowe.

Chciałbym - dodał premier - aby Włochy stały się również "podmiotem" tego typu zakupów.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)