Afera paliwowa w Słupsku. Kierowcy PKS kradli paliwo i sprzedawali łódzkim taksówkarzom
Słupska afera paliwowa. Dzięki ustaleniom prywatnego detektywa wyszło na jaw, że kierowcy PKS w Słupsku kradli i sprzedawali paliwo taksówkarzom z Łodzi - informuje TVN24.
02.10.2015 | aktual.: 02.10.2015 17:32
Anna Dadel, szefowa słupskiego PKS, powiedziała, że już od czerwca tego roku otrzymywała anonimy, w których pisano o masowych kradzieżach paliwa. By wyjaśnić sprawę wynajęła prywatnego detektywa, który przez kilka miesięcy zbierał materiały obciążające pracowników PKS.
We wrześniu ruszyły kontrole, wymierzone w kierowców, wobec których miano podejrzenia. Jeden z nich wpadł "na gorącym uczynku", ponieważ udając się do Łodzi nie wiedział, że śledzi go detektyw. Za kierowanym przez niego autobusem ustawiły się taksówki, a on sam spuszczał paliwo do kanistra, który potem przekazywał taksówkarzom - wszystko zostało zarejestrowane przez kamerę.
Dzięki tym dowodom policja w Łodzi miała podstawy, by zatrzymać nieuczciwego pracownika, który podczas przesłuchania przyznał się do dwóch kradzieży paliwa. W słupskim PKS jest łącznie dziesięciu kierowców podejrzanych o kradzieże.
Jak stwierdził detektyw, podczas prowadzenia śledztwa, udało mu się ustalić, że cały proceder nie dotyczy jedynie kierowców z PKS w Słupsku, ale także innych przewoźników. Z jego wyliczeń wynika, że w całym kraju w skali roku straty z podobnych działań sięgają od 40 do 50 milionów złotych.