Adam Bielan: za nami stanie Parlament Europejski
Polska jest największym krajem w tym regionie i to na Polsce spoczywa odpowiedzialność stworzenia takiej koalicji, ale jeżeli Polska sama zawetowałaby budżet UE to też nic się nie stanie, stoi za nami Parlament Europejski, stanie za nami - jestem przekonany - Komisja Europejska, a trzeba pamietać, że poprzednie porozumienie pół roku temu zawetowała również samodzielnie Wielka Brytania - powiedział Adam Bielan, eurodeputowany, rzecznik PiS w "Salonie Politycznym Trójki".
Jolanta Pieńskowska: Jaka powinna być polska reakcja na list brytyjskiego ambasadora, który nowe państwa Unii nazwał nieuprzejmymi i niewdzięcznymi. Parlament europejski uznał za niepotrzebne - obraził Polskę.
Adam Bielan: Jeżeli ten list jest prawdziwy to dziwią z jednej strony mało dyplomatyczne określenia w ustach - zawodowego w końcu - dyplomaty.
To podobno jego poczucie humoru.
- No to ja takiego poczucia humoru nie rozumiem, i myślę, że większość Polaków również. Dziwi mnie to tym bardziej, że dwa tygodnie temu siedziałem koło pana ambasadora przy Downing Street w siedzibie premiera Blaira podczas lunchu z premierem Marcinkiewiczem, kiedy to nasz polski premier dziękował brytyjskiemu koledze za otwarcie rynków pracy, a z kolei premier Blair mówił, że oczywiście podziękowania przyjmuje. Ale to otwarcie bardzo przysłużyło się brytyjskiej gospodarce. Tysiące Polaków wykonuje głównie prace, których nie chcieliby wykonywać rodowici Brytyjczycy.
* No tak, a Polsce Crawford wypomniał, że Wielka Brytania otworzyła swój rynek pracy dla Polaków tworząc więcej miejsc pracy niż polski rząd od czasu wejścia do Unii.*
- To jest bardzo złośliwa uwaga i myślę, że brytyjski ambasador strzelił sobie tak naprawdę w stopę. Bardzo zaszkodził Wielkiej Brytanii tuz przed szczytem w Brukseli. Bo jeżeli premier Blair zastosuje się do rad swojego kolegi to z całą pewnością kompromisu budżetowego w piątek na szczycie w Brukseli nie będzie.
No tak, ale mówi pan, że ambasador strzelił sobie w stopę, a tymczasem szef brytyjskiej dyplomacji Jack Strow bagatelizuje ten incydent i mówi - "Crawford to doskonały ambasador, który zasłużył się i w Sarajewie, i w Belgradzie, i w Warszawie. Cieszę się, że ma ostre poczucie humoru, i że używa go od czasu do czasu".
- A cóż ma mówić brytyjski minister spraw zagranicznych kilka dni przed niezwykle ważnym szczytem, w którym Wielka Brytania jest w ogniu krytyki nie tylko ze strony Polski, ale i wielu innych państw UE, ze strony Parlamentu Europejskiego, ze strony komisji europejskiej. Z całą pewnością ten przykry incydent Wielkiej Brytanii zapewne zaszkodzi. My to powinniśmy z kolei wykorzystać. Pozostaje oczywiście niesmak po tym mailu. Dobrze, że był to dokument nieoficjalny. Mam nadzieję, że pan ambasador Crawford za ten incydent przeprosi.
A czy powinna być jakaś zdecydowana polska reakcja w tej sprawie?
- Powinna być stanowcza reakcja, ale oczywiście nie możemy postępować nerwowo. To był dokument nieoficjalny, wewnętrzny, który wypłynął przez brytyjską prasę. Gdyby coś takiego znalazło się w oficjalnym komunikacie - nasza reakcja powinna być znacznie mocniejsza.
A rzecznik MSZ - tu mówi :"Nie chcemy komentować listu ambasadora", a inni polscy dyplomaci mówią Gazecie : "nie będzie zdecydowanej reakcji Warszawy, a jeśli juz to najwyżej dyplomatyczna reprymenda. Piłka leży w ogródku brytyjskim. Jack Straw musi zdecydować co w tej sprawie zrobić".
- Powtarzam - Brytyjczycy bardzo osłabili swoją pozycję w stosunkach z Polską przed szczytem w Brukseli. I to jest - można cynicznie powiedzieć - dla nas bardzo korzystne.
A czy ambasador Crawford powienien być odwołany?
- Nie sądzę, aby za coś takiego należało odwoływać ambasadora, natomiast ambasador powinien za ten incydent przeprosić. Nie powinien obracać go w żart, a pewnie trzy dni przed szczytem - bo w czwartek wieczorem zaczyna się niezykle wazny szczyt i dla Polski i dla Wielkiej Brytanii - wszyscy chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć.
No tak, ale Crawford obraził nie tylko Polskę, nie tylko inne nowe kraje Unii, ale także Francję. No i pytanie - jak to wróży przebiegowi tego szczytu?
- To źle wróży. Jeżeli premier Blair, minister Straw zastosują się do rad swojego kolegi to kompromisu z całą pewnością nie będzie. Jestem przekonany, że premier Marcinkiewicz zawetuje budżet proponowany w tej chwili przez Brytyjczyków. To jest budżet dużo gorszy dla nas niż pół roku temu proponowany przez prezydencję luksemburską. I wtedy w przyszłym półroczu odpowiedzialność za osiągnięcie kompromisu wezmą na siebie austriacy. To nie będzie żadna tragedia. Dwie poprzednie siedmioletnie perspektywy finansowe były przyjmowane właśnie w marcu w roku poprzedzającym ich start i jestem przekonany, że Austriacy będą mogli w marcu doprowadzić do kompromisu.
A czy będziemy jedynymi, którzy na tym szczycie ten budżet zawetują?
- To jest dobre pytanie. Oczywiście pan premier Marcinkiewicz prowadzi nadal swoją dyplomatyczną ofensywę - jeżdzi po Europie. Był na spotkaniu grupy wyszechradzkiej, był wcześniej na szczycie UE w Barcelonie. I mam nadzieję, że taką koalicję stworzy. Trzeba pamiętać, że Brytyjczycy przekupują naszych partnerów.
Widzieliśmy co się dzieje podczas spotkania grupy wyszechradzkiej...
- Kiedy za drobne prezenty Słowacja zmieniła zdanie. Trzeba pamiętać, że Polska jest największym krajem w tym regionie i to na Polsce spoczywa odpowiedzialność stworzenia takiej koalicji, ale jeżeli Polska sama zawetowałaby ten budżet to też nic się nie stanie, stoi za nami Parlament Europejski, stanie za nami - jestem przekonany - Komisja Europejska, a trzeba pamietać, że poprzednie porozumienie pół roku temu zawetowała również samodzielnie Wielka Brytania.
Przeczytaj cały wywiad