PolskaABW na tropie kolejnej afery węglowej

ABW na tropie kolejnej afery węglowej

Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego rozpracowuje kolejną aferę węglową. Jej szczegóły utrzymywane są w tajemnicy. Ani ABW, ani nadzorująca sprawę Prokuratura Apelacyjna w Katowicach nie wypowiadają się na razie na ten temat. Z informacji "Dziennika Zachodniego" wynika, że zatrzymany Stanisław L., dyrektor kopalni Staszic, to pierwszy z wielu podejrzanych.

04.12.2009 | aktual.: 07.12.2009 10:24

Problemy Stanisława L. mogą wynikać ze współpracy, którą jako szef Staszica nawiązał z firmą sprzedającą kopalniom klej do wzmacniania stropów w podziemnych chodnikach. Bogusław Ziętek, szef WZZ Sierpień 80, tę wersję uznaje za bardzo prawdopodobną: jeśli to jest powodem zatrzymania dyrektora L., to wkrótce będą następne zatrzymania - mówi Ziętek.

Jest też kolejny wątek w tej sprawie. Stanisław L. - nim objął stanowisko wiceprezesa Katowickiego Holdingu Węglowego - kierował KWK Śląsk w Rudzie Śląskiej. Pracownicy nie wspominają go zbyt dobrze. - Wprowadził totalny zamordyzm, ze wszystkimi rozmawiał z pozycji siły. Ludzie, jak go widzieli na korytarzu, to uciekali - opowiada Zbigniew Fruń, były przewodniczący Związku Zawodowego Kadra w kopalni Śląsk. Zdaniem związkowców ważniejszym jednak niż charakter dyrektora L. był jego sposób zarządzania kopalnią.

- Kiedy przyszedł do nas, byliśmy najlepszą kopalnią w Polsce. Mieliśmy przygotowane ściany, gdyż wcześniej przeprowadzono niezbędne roboty przygotowawcze. A dyrektor zebrał ordery i pochwały, tyle że za jego kadencji nie robiło się żadnych inwestycji. I gdy odszedł, to szybko się okazało, że nie mamy czym fedrować i skończyło się tym, że zostaliśmy połączeni z Wujkiem - komentuje Fruń.

Działalnością Stanisława L. na Śląsku interesowała się również Najwyższa Izba Kontroli. Część kopalnianych związków złożyła bowiem do niej pismo z prośbą o skontrolowanie "prawidłowości wydatkowanych środków i prowadzenia ruchu zakładu" w latach 2002-2004. Dyrektorowi zarzucali m.in. zakup aparatury dla bezzałogowej, centralnie sterowanej ściany. Dzięki zabudowaniu w niej sieci kamer, pracą kombajnu oraz ruchami obudowy wyrobiska można sterować z odległości kilkuset metrów. Nowoczesna, warta wedle ówczesnych słów Stanisława L. ponad 5 milionów złotych aparatura miała zwiększyć bezpieczeństwo górników. Po uruchomieniu funkcjonowała zaledwie kilka miesięcy.

- Ściana zapaliła się. Zaraz po tym otamowano ją i udawano, że to z powodów naturalnych - mówi nasz informator. Gdy Stanisław L. odszedł ze Śląska, jego następca zdecydował o demontażu sterowania elektrohydraulicznego i zastąpieniu go tradycyjnym sterowaniem hydraulicznym. To dało sporo do myślenia górnikom.

- Od razu wiedzieliśmy, że przy panującym w tym miejscu zapyleniu to się nie ma prawa sprawdzić - mówi Zbigniew Fruń. Niepowodzenia na Śląsku nie zniechęciły jednak Stanisława L. do pomysłu z bezzałogową ścianą. Aparatura miała zostać wykorzystana w... KWK Staszic. Mówiło się, że jeszcze w tym roku urządzenia rozpoczną pracę w ścianie 303.

Katowicki Holding Węglowy, do którego należy kopalnia Staszic, nie komentuje zatrzymania Stanisława L. - Oficjalnie o niczym nie zostaliśmy powiadomieni. Zakład normalnie pracuje. Zarządza nim naczelny inżynier - wyjaśnia Ryszard Fedorowski, rzecznik KHW.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)