Abp Życiński przesłuchany ws. próby sprzedaży akt SB
Metropolita lubelski abp Józef Życiński został po raz drugi przesłuchany przez prokuraturę w sprawie jego wypowiedzi ze stycznia tego roku, dotyczącej próby sprzedaży akt SB, które miały obciążać Kościół. Prokuratura zamierza umorzyć tę sprawę, ponieważ nie udało się ustalić, czy zostało popełnione przestępstwo.
Brakuje danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa. Nie wiemy, czy ta osoba miała takie dokumenty, jakiego rodzaju. Nie da się tego ustalić żadną miarą - powiedział z-ca szefa Prokuratury Okręgowej w Lublinie Marek Woźniak.
Kto wysłał list?
W styczniu abp Życiński na konferencji prasowej powiedział, że kilka lat temu otrzymał od kogoś, kto powoływał się na związki z SB, propozycję kupienia materiałów, których ujawnienie może sprawić kłopot Kościołowi. Miała to być lista bliżej nieokreślonych osób. Propozycja miała paść jeszcze przed powstaniem w Lublinie komisji do badania inwigilacji KUL przez służby specjalne PRL, powołanej w 2004 r.
Podczas pierwszego przesłuchania przed prokuratorem w tej sprawie 30 stycznia abp Życiński zeznał, że propozycję kupna SB-eckich materiałów otrzymał listownie. Metropolita odpisał nadawcy listu; propozycji nie przyjął, odesłał nadawcę do ABW. Arcybiskup nie zachował listu ani kopii odpowiedzi. Powiedział, że nie pamięta nazwiska autora ani jego adresu.
Podczas drugiego przesłuchania abp Życiński złożył uzupełniające zeznania dotyczące szczegółów związanych z przyjęciem tej korespondencji, przygotowaniem i wysłaniem odpowiedzi, a także dotyczących obiegu korespondencji w kurii i dokumentowania korespondencji, zasad niszczenia niepotrzebnych dokumentów. Zeznania metropolity - w ocenie prokuratury - nie pozwalają zidentyfikować autora listu.
Wpis na portalu internetowym
Prokurator zamierza też umorzyć inny wątek sprawy dotyczący wpisu na portalu internetowym "Kuriera Lubelskiego", który - jak zeznał podczas pierwszego przesłuchania abp Życiński - miał zawierać sformułowania przypominające te z listu do arcybiskupa. Według metropolity lubelskiego wpis miał być dokonany zza granicy. Redakcja "Kuriera Lubelskiego" zwróciła się do prokuratury o wyjaśnienie, w jaki sposób doszło do ustalenia pochodzenia wpisu.
I w tym przypadku prokuratura nie stwierdziła popełnienia przestępstwa. Abp Życiński wyjaśnił prokuratorowi, że nie jest pewien, czy rzeczywiście chodzi o wpis na stronie "Kuriera Lubelskiego", być może na innym portalu. Metropolita - jak zeznał - pytał wielu informatyków o wpis i uzyskał nieskonkretyzowaną odpowiedź, że najprawdopodobniej został on uczyniony z zagranicy.
Na podstawie zeznań osób zatrudnionych w "Kurierze Lubelskim", iż nie stwierdzili oni żadnych znamion włamania do ich serwera, należy również sądzić, że i w tej części postępowanie zostanie umorzone z powodu niestwierdzenia znamion czynu zabronionego - powiedział Woźniak.