Abp Nycz: ring polityczny nie jest miejscem dla księży
Kościół nauczający swojej doktryny musi mówić także o sprawach politycznych. Ale nie chodzi o to, żeby księża czy biskupi wchodzili na ring polityczny - mówił nowy metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz.
02.04.2007 | aktual.: 02.04.2007 13:31
Salon Polityczny Trójki: ...życie społeczne, polityczne - ono jest pewną grą sił. Mam wrażenie po tych dwóch dniach, bo jeszcze wcześniej była konferencja prasowa, że będzie Jego Ekscelencja biskupem głośnym, przemawiającym mocnym głosem też w sprawach publicznych.
Abp Kazimierz Nycz: Oczywiście. Kościół jest instytucją. I sposób jego wypowiadania się na pewne sprawy w duchu nauki Kościoła musi być głośny - nawet gdyby się nie podobał. Natomiast ten zasadniczy sposób działania Kościoła w polityce, w ekonomii, w biznesie, w kulturze jest jednak wewnętrznym, tzn. jest sposobem na zasadzie kwasu chlebowego, który przemienia ciasto od środka, nie widać jak rośnie - a rośnie. Dlatego człowiek, który idzie z ewangelią w sobie on po prostu, po chrześcijańsku myśli, wartościuje, działa. I to jest najważniejsza przemiana świata, do której myślę - tamten okres komunizmu nas do tego troszeczkę tak ustawił - nie jesteśmy przyzwyczajeni. Dlaczego? Dlatego, że nam wmówiono - bądź sobie katolikiem w zakrystii, w kościele. A gdy idziesz do świata, zdejmij mundurek chrześcijański.
A gdy Kościół zabiera głos publicznie, to zaraz pojawia się polityka. Bo właściwie wszystko jest polityką.
- Tak.
Polityka jest sporem o naszą społeczną rzeczywistość.
- I ma Pan rację. Dlatego, że Kościół jako instytucja, Kościół nauczający swojej doktryny – de facto doktryny chrześcijańskiej Chrystusowej - musi mówić.
To jak ksiądz arcybiskup ucieknie np. od pewnych metek politycznych, od pewnych prób zaszufladkowania? Jak będzie ksiądz arcybiskup próbował być ponad politycznym biskupem np. w obliczu sporu o konstytucję?
- Jedynym sposobem, żeby Kościół nauczający, bo katolicy świeccy mają prawo i obowiązek wchodzić na ten ring polityczny i walczyć. Polityka jest roztropną troską o dobro wspólne - jak mówi papież Jan Paweł II - ale jest także pewną walką. Natomiast jeżeli na ten ring polityczny wejdzie ksiądz, czy wejdzie medium katolickie, kościelne, czy jeżeli wejdzie biskup, nie daj Boże i zaczyna tam zabierać głos jako polityk i potem dostanie siłą rykoszetu, to niech się nie dziwi, dlatego, że zawsze jest pytanie - po coś tam poszedł.
A ktoś tak wszedł?
- Myślę, że czasem się zdarzały - teraz może już rzadziej - ale przecież pamięta Pan, choć jest Pan bardzo młodym człowiekiem, lata 90., kiedy wiele razy ksiądz, czy proboszcz, czy dziekan, czy biskup nauczony zastępować lud w czasie komunizmu - bo myśmy byli głosem zastępczym - dalej chciał podpowiadać np. w wyborach samorządowych w swojej wiosce, czy parafii i płacił za to nieraz dużą cenę, bo jak wybrano tego, którego on chciał, to miał przeciwników, którzy wybierali innego. Jak wybrali tego, którego on nie chciał, to w naturalny sposób ten pan mu powiedział - przecież ksiądz proboszcz mnie nie popierał.
Księże arcybiskupie, powrócę do tego konkretnego przykładu. Jest spór o konstytucję, on jest chwilami używany przez polityków, a chwilami jest dla polityków rzeczywiście czymś bardzo ważnym, bo są te same postawy, ale różne motywacje - to wyraźnie moim zdaniem możemy wyczytać. Jak arcybiskup się zamierza w tej sprawie zachować?
- Nie powiem nigdy więcej, niż powiedziałem wczoraj w homilii tzw. ingresowej. Dlatego, że ja, jako biskup i Kościół, musi jasno, wyraźnie i jednoznacznie głosić prawdę o życiu - bo to o to de facto o to chodzi w tej konkretnej zmianie - prawda o życiu od początku, do naturalnej śmierci, łącznie z nauką Kościoła o karze śmierci. Żeby było jasne. Natomiast jest sprawą polityków - do tego także zachęca społeczna nauka Kościoła - żeby to, co mówimy do wiernych, żeby bronili życia, bo przecież każda matka, każdy człowiek, który ma chorego w rodzinie i każdy sam chory może i powinien sam troszczyć się to, żeby swoje życie szanować od początku do końca i szanować życie poczętego dziecka. Ale także chodzi o to, żeby te wartości - jak bardzo mocno mówi obecny papież, które są wcale nie konfesyjne, nawet przedchrześcijańskie i przed religijne, wynikające z prawa naturalnego, także wspierać mądrze, prawem stanowionym. I jest sprawą sumienia polityków - ja nie będę wchodził w te sumienia, choć oczywiście, gdyby doszło
do sytuacji takiej, że politycy wykręcą coś takiego, co jest zupełnie do niczego niepodobne, to pewnie Konferencja Episkopatu znowu zabierze głos na ten temat.
Albo właśnie zinterpretują te słowa, które usłyszą tak, jak chcą? Tak, jak to się dzieje w sprawie lustracji, bo mam wrażenie, że wielu katolików ma problem z odczytaniem stanowiska Kościoła w tej trudnej sprawie.
- Myślę, że myśmy się troszeczkę w sprawie lustracji spóźnili i pogubili wszyscy.
My, czyli Kościół?
- My wszyscy w Polsce. Wszyscy. Myślę, że to dotyczy także każdego innego środowiska, dlatego, że był pewien czas, w którym trzeba to było uczynić i zrobić to o tyle sprawiedliwie, mądrze ujawnić prawdę, którą trzeba ujawnić, oczyścić pamięć i przeszłość. Natomiast po 15 latach to już robić trudniej, ale skoro do tego doszło, do czego doszło, to trzeba to zrobić - tylko trzeba to zrobić konsekwentnie, to, co kiedyś powiedziałem na konferencji prasowej. Wszyscyśmy o to jakoś się starali i wy dziennikarze i środowiska naukowe, żeby to życie przeszłe było oczyszczone - były naciski na Kościół i to czasem daleko idące, żeby szybciej, szybciej, głębiej, wszystkich, aż do wikarego. Bardzo dobrze. I Kościół w tym kierunku poszedł i pójdzie. Może rzeczywiście było troszkę tak, że został napędzony, przynaglony do tego przez media i przez różne środowiska. Poszedł - biskupi wszyscy, pomocniczy i diecezjalni. Komisje diecezjalne działają i będą działać, w mojej diecezji tutaj też. Natomiast teraz rozpoczyna się
dyskusja jakby z drugiej strony. Ja nie chcę oceniać - to nie do mnie należy, czy to jest dyskusja tych, którzy sami się boją, że coś wyjdzie w ich życiu, czy to jest dyskusja o zasadę, czyli o to, że nie ufamy ludziom, tylko każemy im składać deklaracje. Chciałbym wierzyć, że to jest to drugie.
Trochę czas pokaże.
- Chciałbym wierzyć.
Ta lustracja też była w tle tych trudnych chwil dla Kościoła warszawskiego i chyba dla całego polskiego Kościoła, związana z abp. Wielgusem. Czy ksiądz arcybiskup ma poczucie, że to już jest za Kościołem? Wczoraj nie padło - podczas ingresu - nazwisko abp. Wielgusa.
- Też uważam, że to, że nie padło, to dobrze - sam tego tematu nie wywoływałem, nie widziałem potrzeby, żeby to w tym momencie mówić. Osobiście jestem zwolennikiem nie rozdrapywania ran, które się zabliźniły. (ak)