Abp Michalik: dwie partie upolityczniły krzyż
- Krzyż został upolityczniony przez dwie, lub więcej, orientacje polityczne. Stał się narzędziem przetargu. Okazało się, że naród myśli zupełnie inaczej niż ludzie, którzy są dzisiaj u władzy. Ale narodu nikt nie chce słuchać - mówi w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" abp Józef Michalik.
10.08.2010 | aktual.: 10.08.2010 11:50
Zdaniem abp. Michalika, krzyżem, który zawsze jest świętym symbolem religijnym, próbuje się wygrywać grę polityczną, którą jest z jednej strony eliminacja sacrum z miejsca publicznego, a z drugiej interes innych grup, a naród tego nie chce. Protestuje przeciwko manipulacji.
Jak mówi "Rzeczpospolitej" abp. Michalik, aktualne wydarzenia przed Pałacem Prezydenckim są wyrazem niezadowolenia ze stylu, w jakim prowadzony jest dialog ze społeczeństwem. Naród źle odebrał zapowiedź prezydenta elekta o usunięciu krzyża bez deklaracji, czy zostanie on czymkolwiek zastąpiony. To było tylko stwierdzenie, że krzyż jest problemem i że zostanie on rozwiązany. Część ludzi tego nie wytrzymała. A później pojawiła się deklaracja konkurencyjnej partii o konieczności obrony krzyża jako znaku wydarzeń kwietniowych.
- W ten sposób ujawniła się chęć zawłaszczenia, czyli upolitycznienia krzyża: to my mamy rację, to jest nasz krzyż. Katyń to nie jest sprawa tylko PiS - mówi abp Michalik. - To jest symbol zbrodni dokonanej na kilkudziesięciu tysiącach Polaków i upokorzonego kłamstwem przez 60 lat narodu - dodaje. Według niego, wyjazd do Katynia zarówno premiera, jak i prezydenta odbierany był pozytywnie jako pragnienie naprawienia krzywdy historycznego zapomnienia niewinnych ofiar – bohaterów sprzed 70 lat. Jest więc i dziś oczekiwanie, że nastąpi należyte uszanowanie manifestacji narodu wobec katastrofy smoleńskiej, jak i wobec tego wydarzenia sprzed 70 lat.
Zdaniem abp. Michalika w tej sytuacji Kościół został potraktowany nie jak mediator, ale jak strażak, którego wezwano na pomoc. - Gdy się pali, to woła się na pomoc straż. Gdyby Kościół był mediatorem, to dwa tygodnie wcześniej, przed złożeniem jakichkolwiek deklaracji, doszłoby do rozmów i zastanowienia, w jaki sposób podejść do sprawy - mówi gazecie duchowny. Jak dodaje, dobrze się stało, że arcybiskup warszawski wyszedł z roztropną propozycją, że skoro krzyż jest własnością wszystkich wierzących, a materialną własnością harcerzy, to właśnie z nimi należy rozmawiać. Słusznie, że zaproponował w kościele schronienie krzyżowi, który stał się symbolem, wokół którego tak wielu ludzi się modli.
Na pytanie "Rzeczpospolitej", czy oficjalnego stanowiska w sprawie nie powinien zająć episkopat, arcybiskup mówi, że to nie Episkopat spowodował ten konflikt i nie Episkopat go rozwiąże. Mogą to zrobić tylko prezydent i zainteresowani liderzy opozycyjnych partii.
Odnosząc się do wyboru Bronisława Komorowskiego na prezydenta, abp Michalik stwierdza: - Prezydent ma wielkie szanse, aby przewyższyć moje oczekiwania, bo ma mądrą żonę i mam nadzieję, że mu trochę w tym pomoże.