A jak było inaczej? Wielka bitwa grubymi nićmi szyta
Przebieg bitwy pod Grunwaldem wtłaczają nam do głów już w pierwszych latach edukacji szkolnej. Najpierw Ulryk von Jungingen drwi z odwagi Władysława Jagiełły i Witolda, wysyłając im dwa nagie miecze, później polskie rycerstwo śpiewa "Bogurodzicę", ginie Wielki Mistrz i bitwa się kończy zwycięstwem wojsk unii polsko-litewskiej... A jeżeli było inaczej?
"Roczniki" Jana Długosza, które są obecnie najpopularniejszym źródłem wiedzy o bitwie pod Grunwaldem, powstawały w latach 1455-1480. Autor wiedzę o przebiegu starcia czerpał najprawdopodobniej od jego uczestników: swojego ojca i stryja oraz biskupa krakowskiego Zbigniewa Oleśnickiego. Najważniejszym źródłem Długosza była jednak "Kronika konfliktu Władysława Króla Polskiego z Krzyżakami w roku pańskim 1410", spisana zaraz po bitwie najprawdopodobniej właśnie przez Oleśnickiego, który towarzyszył Jagielle na polu jako królewski sekretarz.
"Kronika konfliktu" to najstarsze znane obecnie źródło wiedzy o przebiegu bitwy. Niestety, nie zachowała się ona w całości. Znamy jedynie jej skrócony odpis, sporządzony w XVI w. jako podstawa kazania wygłaszanego na uroczystym nabożeństwie odprawianym w każdą rocznicę bitwy. Nie wiemy, na ile wersja skrócona jest zgodna z oryginałem. Opisany w niej przebieg wydarzeń z 15 lipca 1410 r. w widoczny sposób różni się jednak od tego, który w swoim dziele przedstawił Długosz.
Barbarzyńska bitwa
Jest powód, dla którego starcie wojsk polsko-litewskich z krzyżackimi było jedną z największych bitew średniowiecza. I nie jest nim fakt, że obie strony wystawiły olbrzymie, kilkudziesięciotysięczne armie. W wiekach średnich rzadko dochodziło do starć tak wielkiej liczby osób. Chrześcijańska część Europy uznawała bowiem, że wielkie bitwy są barbarzyństwem, którego należy unikać. Były dopuszczalne, ale tylko wówczas, gdy strony konfliktu nie potrafiły go rozwiązać pokojowo.
Wolę podjęcia negocjacji władcy sygnalizowali zwykle cofnięciem wojsk z zajmowanych pozycji. Następnie wysyłali heroldów, którzy od przeciwnika dowiadywali się, czy możliwe jest pokojowe rozwiązanie konfliktu. Najczęściej okazywało się możliwe, dzięki czemu nie dochodziło do przelewu krwi tysięcy mężczyzn i - co za tym idzie - osłabienia obu stron na lata.
Zagadka dwóch nagich mieczy
Ostatecznym wezwaniem Władysława Jagiełły do bitwy było - co wie każdy absolwent szkoły podstawowej - wysłanie do obozu króla przez Krzyżaków dwóch nagich mieczy. A jeżeli znaczyły one w rzeczywistości coś zupełnie innego?
Pod Grunwaldem 15 lipca 1410 r. Krzyżacy stoją naprzeciw armii unii. Nagle Ulryk von Jungingen demonstracyjnie cofa swoje wojska i wysyła heroldów. Z przyczyn dziś nam nieznanych, nie ma wśród nich jednak obecnego pod Grunwaldem posła zakonu, który zwykle w takich sytuacjach był wysyłany. Heroldami są rycerze reprezentujący króla rzymskiego i węgierskiego Zygmunta Luksemburczyka i księcia szczecińskiego Kazimierza. Z faktu ich wysłania może wynikać, że ich misja miała dla Krzyżaków szczególne znaczenie.
"Wystąpili oni z wojsk wrogów niosąc w rękach gołe miecze, bez pochew, chronieni przed zniewagami przez rycerzy polskich i domagali się stawienia przed oblicze króla" - napisał później Długosz. Dodał, co jego zdaniem powiedzieli heroldzi: "Najjaśniejszy królu! Wielki mistrz pruski Ulryk posyła tobie i twojemu bratu (pominęli imię Aleksandra i tytuł książęcy) przez nas tu obecnych posłów dwa miecze ku pomocy, byś wespół z nim i jego wojskami nie ociągał się i z większą, niż to okazujesz, odwagą przystąpił do boju, a także żebyś się nie krył nadal w lasach i gajach i nie odwlekał walki. Jeśli zaś uważasz, że masz zbyt szczupłą przestrzeń aby rozwinąć szyki, mistrz pruski Ulryk... ustąpi ci, jak daleko zechcesz, tego pola, które zajął swoim wojskiem, albo wreszcie wybierz jakiekolwiek miejsce bitwy, byś tylko dalej nie odwlekał walki".
Nie wiemy jednak, jaki był prawdziwy przebieg misji heroldów. Cofnięcie wojsk przez Ulryka von Jungingena sygnalizowało bowiem chęć pokojowego rozwiązania konfliktu. Jagiełło swoich wojsk nie cofnął, nie wysłał też heroldów. Nie chciał pertraktować z Krzyżakami.
Znaczenie nagich mieczy w poselstwie pozostaje niewiadomą. Mamy jednak kilka przesłanek, które pozwalają nam się domyślić ich znaczenia.
Dzień przed bitwą w obozie krzyżackim wybuchł skandal, którego obiektem były właśnie dwa nagie miecze. Komtur tucholski Henryk von Schwelborn nakazał pachołkowi nosić je przed sobą. Dlaczego to zachowanie gorszyło Krzyżaków i zostało potępione zarówno przez nich, jak i przez opisującego zajście Długosza? Kronikarz uznaje zachowanie komtura za przejaw pychy. Może chodziło o to, jakie znaczenie przypisywano obu mieczom?
W średniowieczu obnażone miecze symbolizowały władzę monarchy nad życiem i śmiercią poddanych. Można przypuszczać, że jednoczesne demonstrowanie przez komtura tucholskiego dwóch nagich mieczy mogło mieć coś wspólnego z papiesko-cesarską dwuwładzą nad światem. Pod Grunwaldem reprezentowali ją Krzyżacy i ich sojusznicy. Jeżeli znaczenie nagich mieczy podczas bitwy było takie samo, to heroldzi mogli nimi zakomunikować Jagielle, że występując przeciw Krzyżakom, występuje przeciw dwóm najważniejszym w średniowiecznej Europie siłom: papiestwu i cesarstwu. Być może liczyli na to, że na znak szacunku do nich, król zdecyduje się wycofać wojska i rozwiązać konflikt pokojowo. szacunek ten byłby jednocześnie dowodem na to, że Polska i Litwa przynależą do chrześcijańskiego świata.
Oczywiście, są to tylko domysły, a prawdziwego znaczenia dwóch nagich mieczy być może nie poznamy nigdy.
Zagadka "Bogurodzicy"
W "Kronice konfliktu" nie pojawia się także jeden istotny element bitwy, o którym już jako dzieci uczymy się w szkole na lekcjach historii czy języka polskiego - rycerze nie śpiewają przed bitwą "Bogurodzicy".
Owszem, nie znamy pełnej treści "Kroniki konfliktu", ale należy pamiętać w jakim celu powstał skrócony odpis. Wydaje się co najmniej zastanawiające to, że skrót powstały na potrzeby liturgiczne pomija zupełnie odśpiewanie przez rycerzy przed bitwą pieśni religijnej, jaką jest "Bogurodzica". Ma to jednak związek z innymi łączącymi się z religią wydarzeniami, o których później.
Zagadka śmierci Wielkiego Mistrza
W czasie starć na polach niedaleko Grunwaldu ginie Ulryk von Jungingen, Wielki Mistrz. Zagadką nie jest jednak to, kto i w jaki sposób go zabił. Podstawowe pytanie, które od razu się nasuwa, brzmi: dlaczego bitwa się w tym momencie nie zakończyła?
W chrześcijańskiej części Europy śmierć jednego z dowódców zazwyczaj oznaczała koniec walk. Wojska wycofywały się, a strona, której dowódca zginął, uznawała się za pokonaną. Następnie przystępowano do negocjowania warunków zawarcia pokoju.
Wojska krzyżackie po stracie Ulryka zaczęły się wycofywać. Nie wzięli tego pod uwagę jednak dowódcy wojsk Jagiełły, które wciąż atakowały Krzyżaków. Przegrani rzucili się w końcu do bezładnej ucieczki. Próbowali się schronić w swoim obozie, ale wojska unii wciąż atakowały. W starciach w obozie krzyżackim zginęło więcej rycerstwa niż na polu bitwy. Pościgi za uciekającymi skończył się dopiero o zmroku.
Podobno dopiero wtedy Władysław Jagiełło dowiaduje się, że w bitwie zginął Ulryk von Jungingen. Do króla trafia bowiem należący do mistrza pektorał z relikwiami, który Mszczuj ze Skrzynna znalazł wśród swoich łupów. Prawdopodobnie to właśnie ten rycerz zabił Ulryka. Trudno jednak uwierzyć, że w czasie walki wojska unii nie zauważyły braku dowódcy wojsk przeciwnika.
Ciało mistrza następnego dnia wskazał wzięty do niewoli przez wojska Jagiełły zaufany pokojowiec Ulryka Stanisław z Bolemina, Polak należący do Towarzystwa Jaszczurczego.
Zagadka klęczącego Jagiełły
Wiele zachowań Jagiełły i jego wojsk podczas bitwy pod Grunwaldem dalekich jest od tych, które były stosowane w chrześcijańskiej Europie. To, że król doprowadził do rozlewu krwi chrześcijan - Krzyżaków, nie zdecydował się na pokojowe rozwiązanie konfliktu i nie przerwał bitwy mimo śmierci Wielkiego Mistrza, było niezgodne z przyjętymi zwyczajami bitewnymi i mogło narażać kraj na niebezpieczeństwo ze strony cesarza i papieża. Było to niebezpieczeństwo całkiem realne. Po zakończeniu przez wojska Jagiełły oblężenia Malborka, które miało miejsce tuż po bitwie pod Grunwaldem, Krzyżacy próbowali przekonać Europę Zachodnią, że Jagiełło jest poganinem, a Polska pomaga pozornie chrześcijańskiej, ale w rzeczywistości pogańskiej Litwie. Podobnie jak przed wybuchem wojny 1409-1411, nawoływali nawet do krucjaty przeciw władcy.
Wizerunek Jagiełły trzeba było wybielić. Stąd właśnie wszechobecność religii w "Kronice konfliktu" i "Rocznikach" oraz pełne sprzeczności doniesienia o tym, co działo się pod Grunwaldem.
Długosz usprawiedliwia zresztą także inne nie do końca zgodne z moralnością chrześcijańską czyny wojsk Jagiełły w czasie Wielkiej Wojny z Krzyżakami. Przed bitwą pod Grunwaldem wojska króla napadły na Dąbrówno i zmasakrowały jego mieszkańców. Przeżyło zaledwie kilka osób. Podczas gdy "Kronika konfliktu" podaje, że miasto zostało zaatakowane przez pospolity lud na rozkaz króla, Długosz przekonuje, że odbyło się to bez wiedzy władcy, a polscy rycerze samowolnie rzucili się na Dąbrówno. Jak było naprawdę, możemy się tylko domyślać.
Król w obu przekazach ukazany jest jako osoba bardzo religijna. 15 lipca, przed bitwą, wojska Jagiełły zatrzymują się w idealnym strategicznie miejscu tylko dlatego, że władca... zarządził tam odprawienie mszy, której nie udało się odprawić przed wyruszeniem spod Dąbrówna. Zdaniem zarówno Długosza, jak i autora "Kroniki konfliktu", o umieszczeniu wojsk na linii rzeki Marózki i jeziora Lubień zadecydował nie talent strategiczny dowódców, a wyrok Opatrzności. Władysław Jagiełło o obecności Krzyżaków w pobliżu obozu podobno dowiedział się dopiero tuż przed mszą, której - jak podaje "Kronika" - wysłuchał "modląc się pokornie na klęczkach".
Dzięki autorowi "Kroniki konfliktu" i Janowi Długoszowi na wieki otrzymaliśmy obraz Jagiełły głęboko pobożnego, nalegającego na odprawianie porannych mszy. Władcy, który doręczone przez heroldów nagie miecze przyjmuje "w imię Boga", dowodzi rycerstwem, które przed bitwą odśpiewuje "Bogurodzicę" i który - dzięki ciągłym modlitwom - w przeciwieństwie do Krzyżaków ma po swojej stronie Boga. Sama bitwa pod Grunwaldem w przekazach przypomina wielkie misterium religijne, którego sedno stanowi przypowieść o pysze krzyżackiej ukaranej "słusznym zrządzeniem Bożym".
Iga Burniewicz, Wirtualna Polska