"A dziś jest gorzej niż 30 lat temu"
W 30 lat po ogłoszeniu stanu wojennego Polacy mieszkający w Nowym Jorku zebrali się na nabożeństwach, wieczorach wspomnień, okolicznościowych spotkaniach, wystawach i projekcjach filmowych nawiązujących do walki Polaków o suwerenność.
14.12.2011 | aktual.: 14.12.2011 13:06
13 grudnia i dni poprzedzające datę wprowadzenia stanu wojennego, stały się okazją do przypomnienia tych dramatycznych wydarzeń sprzed trzech dekad, a także refleksji dotyczących czasów obecnych.
"Obóz dla nieprawomyślnych"
W siedzibie największej organizacji społeczno-charytatywnej Polonii, Centrum Polsko-Słowiańskiego na Greenpoincie, do wydarzeń sprzed lat powrócił m.in. zatrzymany przez władze PRL współorganizator strajków sierpniowych we Wrocławiu i delegat na I Zjazd Krajowy NSZZ Solidarność Zygmunt Staszewski. Na spotkaniu czytał fragmenty swoich zapisków zatytułowanych "Obóz dla nieprawomyślnych".
Autor przedstawił okoliczności aresztowania w grudniową noc przez funkcjonariuszy milicji. Staszewski mówił, że był przewożony na silnym mrozie w zatłoczonych i pozbawionych wentylacji więźniarkach oraz brutalne nieraz traktowany w obozach dla internowanych.
Na spotkaniu ze zgromadzoną na Greenpoincie społecznością polonijną, składającą się głównie z sympatyków PiS, głos zabrał również członek komisji zakładowej NSZZ Solidarność na Politechnice Częstochowskiej Andrzej Burghardt.
Historia zatoczyła koło
Burghardt, który także był internowany, mówił głównie o obecnej sytuacji w Polsce. W jego opinii, historia przez ostatnie 30 lat zatoczyła koło i Polacy znaleźli się właściwie w punkcie wyjścia, czyli w roku 1980 i 81. - Nawet to stwierdzenie jest nieco przesadzone, gdyż w wielu aspektach jest dziś gorzej niż 30 lat temu - ocenił.
Na Greenpoincie w rocznicę stanu wojennego odbyła się także msza święta w kościele św. Stanisława Kostki. Przybyli na nią mieszkający w rejonie Nowego Jorku byli członkowie Solidarności, weterani, młodzież oraz reprezentanci organizacji społecznych i parafialnych.
W Fundacji Kościuszkowskiej odbyła się projekcja filmu "Człowiek z żelaza" Andrzeja Wajdy. Fotograf Zygmunt Malinowski pokazał wystawę "Nowojorskie demonstracje popierające Solidarność 1981-1982", a Michał Piotrkowicz - obrazy, dla których inspiracją był stan wojenny.
Podczas rocznicowego spotkania w siedzibie "Nowego Dziennika" Andrew Nagorski mówił o tym jak widział 13 grudnia 1981 r. z moskiewskiej perspektywy, gdzie był wówczas korespondentem tygodnika "Newsweek". Według niego, stan wojenny miał olbrzymi wpływ nie tylko na losy Polski, ale także całego bloku sowieckiego.
- Patrząc wstecz widać, że była to ostatnia próba ocalenia tego ustroju i zachowania dominacji partii. Przez kilka lat utrzymała ona jednak tylko pozorną kontrolę. Ze stanem wojennym zniknęły wszystkie iluzje na temat tamtego ustroju i wszystko runęło - powiedział Nagorski, który jest obecnie wiceprezesem Instytutu Wschód - Zachód.
Wojna polsko-jaruzelska
Podczas spotkania, Andrzej Wasilewicz, nazwany w Nowym Jorku bardem Solidarności, wykonał poruszający recital ballad, które śpiewał także po wprowadzeniu stanu wojennego. Popularny aktor teatralny i filmowy, znany m.in. z filmów "Nie ma mocnych", "Kochaj albo rzuć", a także z serialu "Trzecia granica" mieszka w Ameryce od 1981 roku. Jego rocznicowe występy były pierwszymi od lat po przebytej chorobie i wzbudziły aplauz publiczności.
- Zupełnie po amatorsku mnie zdławiło. Złapało mnie za gardło - powiedział.
Spotkaniu w "Nowym Dzienniku" towarzyszyła ekspozycja fotografii Zygmunta Malinowskiego obrazujących protesty Polaków i Amerykanów w Nowym Jorku przeciw "wojnie polsko-jaruzelskiej".
Od 8 do 11 grudnia w trzech nowojorskich kinach odbyły się projekcje filmu "Czarny czwartek" Antoniego Krauzego. Stanowi on rekonstrukcję dramatycznych wydarzeń w Gdyni, zakończonych brutalną pacyfikacją manifestantów przez oddziały wojska i milicji w 1970 roku.