"A czego mam się bać? Przecież nikomu krzywdy nie zrobiłem". Reakcja Gdańszczan na śmierć Pawła Adamowicza
W Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku rozpacz. Przed chwilą Tomasz Stefaniak przekazał dziennikarzom, że Paweł Adamowicz nie żyje. W wielkiej poczekalni konsternacja. Pacjenci i czekający na bliskich nie chcą uwierzyć, w to, co się właśnie stało.
- A jak to? Przecież konferencja miała być wieczorem. Przecież jeszcze przed chwilą walczył o życie - pyta sceptycznie Tomasz.
Starsza pani dopytuje przechodzącej siostry. Ta robi wszystko, żeby nie wybuchnąć płaczem. Rozmowy ustają, zapada grobowa cisza.
- Szok* - mówi krótko pani Halina, która czeka na męża. *- Kiedy wczoraj oglądałam telewizję, myślała, że znalazłam się w jakimś horrorze. Że to część programu. Że prezydent zaraz się podniesie. To potworne, mam pustkę w głowie.
Joanna nie kryje szoku. Przed chwilą dowiedziała się od przechodzącej lekarki.
- To był dobry prezydent, ale przede wszystkim dobry człowiek. Taki młody facet, przecież on miał tylko 54 lata.
Bożena przez łzy opowiada mi, jak spotkała Pawła Adamowicza. Szła wyrobić zgubiony dowód.
- Patrzę, a przede mną wyrasta pan prezydent. Podchodzę i zagaduję: "A pan się nie boi samemu chodzić tak bez ochrony?". A tylko odpowiedział: "A czego mam się bać? Przecież nikomu krzywdy nie zrobiłem". A on tylko uśmiechnął się, poklepał mnie po ramieniu i poszedł dalej.