Polska70 szpitali do likwidacji

70 szpitali do likwidacji

Co najmniej 70 zadłużonych szpitali idzie do likwidacji. Powodem jest olbrzymie zadłużenie placówek, których rząd nie chce już dofinansowywać. Politycy ogłoszą listę "skazanych” szpitali dopiero po wyborach samorządowych, bo boją się protestów - ujawnia "Metro".

27.04.2006 | aktual.: 28.04.2006 10:37

Koniec z dofinansowywaniem zadłużonych szpitali. Minister zdrowia Zbigniew Religa postanowił, że te placówki, które nie umieją sobie poradzić z płynnością finansową, będą zlikwidowane. Chodzi tu o ponad 70 najbardziej zadłużonych szpitali w Polsce. To pozwoli zaoszczędzić sporo pieniędzy, a nie stać nas finansowanie wszystkich, ponad 760 placówek - mówi w imieniu ministra Religi jego rzecznik Paweł Trzciński.

Czarny scenariusz rysuje się przed szpitalem wojewódzkim w Gorzowie Wielkopolskim, największym szpitalem w woj. lubuskim. Nie uratuje go już nawet osiem mln. zł pożyczki, które ostatnio dostał na restrukturyzację. Dług sięga już 215 mln zł. To największe zadłużenie w Polsce.

Jeśli zapadnie decyzja o likwidacji, to pogodzimy się z nią - mówi Joanna Jasińska, dyrektor ds. ekonomicznych gorzowskiego szpitala. Pacjenci stracą 1,4 tys. łóżek, a dwa tys. osób - pracę. Chorzy będą musieli szukać pomocy w innych szpitalach, choć i tak muszą już czekać w wielotygodniowych kolejkach do specjalistów.

W najgorszej sytuacji znajdą się chorzy w małych miejscowościach, zwłaszcza na Dolnym Śląsku i na Podlasiu. To tamtejsze placówki są najmniej rentowne: przyjmują niewielu pacjentów, a administracja, utrzymanie obiektu i pensje lekarzy kosztują. W Dąbrowie Białostockiej w Podlaskiem likwidacja szpitala jest już prawie przesądzona. Trzy mln. zł. długu to bardzo dużo jak na szpital z 70 łóżkami. Ale po likwidacji okoliczni mieszkańcy do najbliższego szpitala w Augustowie będą mieli prawie 50 km.

To będzie horror, jeśli będę musiała tyle jechać, żeby dostać się do okulisty czy kardiologa. A bliżej takich specjalistów nie ma. I jak odwiedzać krewnych, którzy tam będą leżeć? - martwi się Joanna Krasuska, 59-letnia mieszkanka Dąbrowy.

Oficjalna lista placówek do likwidacji powstanie po wyborach samorządowych. Radni mają jesienią przedstawić spis zadłużonych placówek ministrowi zdrowia. Politycy boją się, że w razie wcześniejszego ogłoszenia listy mogliby nie dostać poparcia od rozwścieczonych wyborców. Próba przedstawienia listy wcześniej oznaczałaby wielką awanturę polityczną związaną z wyborami samorządowymi - potwierdza minister Religa.

Niektóre samorządy będą bronić swoich szpitali. Będziemy wszystko robić, by placówka została. Ona jest tu potrzebna - mówi Antoni Hrynkiewicz, radny z Dąbrowy. Ale opór nic nie da. Bo ostatecznie szpitale do likwidacji wytypuje rząd, a Narodowy Fundusz Zdrowia po prostu nie podpisze z nimi kontraktów na przyszły rok. Postaramy się, by te zmiany jak najmniej dotknęły pacjentów, choć będą to decyzje kontrowersyjne i nie wszystkim będą się podobały - uspokaja rzecznik ministra Religi. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)