52 podejrzanych w aferze korupcyjnej w ZUS‑ie
Do 52 wzrosła liczba osób podejrzanych o
udział w aferze korupcyjnej w wałbrzyskim Zakładzie Ubezpieczeń
Społecznych. Wśród nich są lekarze-orzecznicy ZUS, adwokaci, radca
prawny, lekarze specjaliści, osoby, które uzyskały nienależnie
rentę i dwie pracownice sądu.
12.05.2006 | aktual.: 12.05.2006 15:49
Jak poinformował na konferencji prasowej szef wrocławskiej prokuratury apelacyjnej Mieczysław Śledź, z tej grupy siedem osób zostało aresztowanych. Wobec kolejnych 16 również zastosowano taki środek zapobiegawczy, ale z możliwością zmiany na poręczenie majątkowe. Wysokość kaucji waha się od 30 do 150 tys. zł. W piątek do sądu trafiły też kolejne cztery wnioski o areszty. Zatrzymania trwają od poniedziałku.
Prowadzący tę sprawę prokurator Krzysztof Schwartz podkreślił, że liczba podejrzanych będzie większa, bo planowane są kolejne zatrzymania. Dodał, że proceder załatwiania nienależnych świadczeń w ZUS był bardzo dobrze zorganizowany. Na tym etapie jednak - jak podkreślił - nie można mówić, że podejrzani działali w zorganizowanej grupie przestępczej.
Prokuratorzy przyznali, że oczekują od ZUS wniosku o listę osób, którym postawiono zarzuty wręczenia łapówki za załatwienie nienależnego świadczenia. Te osoby nadal otrzymują pieniądze. I nie są to niskie świadczenia - mówił Schwartz. Dodał, że do tej pory żaden przedstawiciel ZUS nie nawiązał w tej sprawie kontaktu z prokuraturą.
Jak szacuje Schwartz, od końca ubiegłego roku, kiedy miały miejsce pierwsze zatrzymania, wątpliwości co do legalności pobierania rent dotyczą ok. 60 osób. Nie chciał ujawnić, ile mogą wynieść straty ZUS, jeśli podejrzenia się potwierdzą.
Z ustaleń prokuratury wynika, że załatwienie orzeczenia bezpośrednio u lekarza - orzecznika ZUS kosztowało 5 tys. zł, za pośrednictwem prawników - 10 tys. zł. Gdy lekarz - orzecznik ZUS podważył dokumentację lekarską i decydował, że renta się nie należy, starający się o nią występował do sądu. Tam pracownicy sądu kierowali sprawę do biegłego, który opiniował ją pozytywnie.
Schwartz przyznał, że zabezpieczona w Wałbrzychu dokumentacja "wprawiła go w zdumienie". Świadczenia przyznawano m.in. na podstawie kserokopii zaświadczeń lekarskich, dotyczących często bardzo skomplikowanych i drogich badań. Jak wiadomo kserokopia to wątpliwej jakości dokument. Natomiast kopie tych dokumentów zupełnie nie były weryfikowane - mówił prokurator.
Sprawa korupcji w wałbrzyskim ZUS wyniknęła ze śledztwa z 2004 i 2005 r. Postępowanie to zakończyło się skierowaniem do sądów pięciu aktów oskarżenia. Zarzuty wręczania i przyjmowania łapówek postawiono ponad 250 osobom. Organom ścigania nie udało się wtedy zebrać materiału dowodowego dotyczącego m.in. lekarzy-orzeczników ZUS.