5 tys. kamer monitoruje Warszawę
Ciekawe badania opublikowała fundacja Panoptykon, która na swoich stronach pisze o polityce bezpieczeństwa w stolicy. Z badań wynika, że władze Warszawy robią rzeczywiście sporo, by w stolicy było bezpiecznie, jednak nie wiadomo na ile wzrost bezpieczeństwa jest wynikiem tych działań.
08.05.2014 | aktual.: 08.05.2014 08:34
Miasto wydaje na bezpieczeństwo i porządek publiczny rocznie ok. 240 mln złotych (w budżecie na 2014 r. przeznaczono na ten cel prawie 243 mln złotych). Te pieniądze przeznaczone są jednorazowe i wieloletnie programy prewencyjne, także na bezpieczeństwo komunikacji miejskiej (np. monitoring w autobusach). Najwięcej dostaje straż miejska, która kosztuje miasto aż 108 mln zł (dla porównania straż pożarna dostaje 76 mln zł). Liczba miejskich kamer monitoringu rośnie. Ponad 4,6 tys. zainstalowano w komunikacji miejskiej, a w skład miejskiego systemu wchodzi ich aż 414.
Jednak, jak zauważa Wojciech Klicki z Panoptykonu, inwestycjom w monitoring miejski nie towarzyszy zwiększenie skuteczności już istniejących urządzeń. Przeprowadzono badania, których celem było ustalenie ich efektywności, jednak wykazały one brak związku między instalacją kamer a liczbą przestępstw. - Pomimo to - dodaje Klicki - niezbędność monitoringu w walce z przestępczością wciąż uznawana jest za "oczywistą oczywistość".
W Warszawie z roku na rok spada liczba przestępstw, w wybranych kategoriach (porównując rok 2012 i 2013) ich liczba zmalała od 5% (kradzież samochodu) do aż 30% (bójka lub pobicie). Wraz ze spadkiem liczby przestępstw, wzrasta poczucia bezpieczeństwa mieszkańców. Mieszkańcy Warszawy najbezpieczniej czują się w dzielnicach, w których mieszkają, co jest dość oczywiste. W 2013 r. 78% badanych osób pozytywnie oceniało ogólny poziom bezpieczeństwa w mieście (69% – dobrze, a 9% – bardzo dobrze).
O poczuciu bezpieczeństwa w danym miejscu decyduje jednak wiele różnych czynników. Jak pisze Anna Walkowiak z fundacji Panoptykon, mieszkańcy Warszawy za poważniejsze problemy niż poczucie bezpieczeństwa uznają codzienne potrzeby związane z komunikacją, ochroną zdrowia czy opieką nad dziećmi. - Takie oczekiwania - pisze Walkowiak - powinny sprzyjać ograniczaniu stosowania ingerujących w prywatność i dzielących mieszkańców środków, którymi są kamery i płoty. Takich wniosków miasto jednak nie wyciąga i systematycznie sięga po kolejne narzędzia bezpieczeństwa kosztem praw i wolności mieszkańców.
Czy coraz wyższe poczucie bezpieczeństwa warszawiaków wynika z rozbudowy monitoringu i tworzenia kolejnych, zamkniętych i strzeżonych osiedli mieszkaniowych? A może Warszawa jest na tyle bezpiecznym miastem, że nie potrzebujemy większej liczby urządzeń kontrolujących obywateli?
Czasem to zwykła współpraca między mieszkańcami, dzielnicową administracją i służbami działa lepiej niż niejedna kamera. To właśnie mieszkańcy wiedzą, w którym miejscu należy postawić lepsze oświetlenie, które dziury w płotach załatać i gdzie częściej niż zwykle powinny pojawiać się patrole prewencyjne (miasto również finansuje policję, przede wszystkim właśnie patrole dwuosobowe). Niestety, jak zauważają przedstawiciele Panoptykonu, na takie działania przeznaczone są znacznie mniejsze środki niż na działania mające służyć odstraszaniu.
Tymczasem miasto ma zamiar w 2014 roku jeszcze bardziej rozbudowywać system monitoringu i przeznaczyło na to ponad 1 mln zł. Obecny system kosztuje nas rocznie 14 mln zł. Koszt eksploatacji jednej kamery wynosi 2850 zł na miesiąc.