5-latka zabita w parku. Biegli: ojciec był niepoczytalny
Psychiatrzy, którzy badali 31-latka podejrzanego o zabicie w kwietniu br. 5-letniej córki, orzekli, że mężczyzna w momencie popełnienia czynu był niepoczytalny. Prokuratura ma dodatkowe pytania do ekspertów.
O wnioskach, jakie biegli psychiatrzy zawarli w pisemnej opinii wydanej po kilkutygodniowej obserwacji podejrzanego, poinformowała w piątek szefowa prowadzącej śledztwo w tej sprawie Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Oliwa Ewa Burdzińska.
- Z opinii biegłych, która do nas dotarła, wynika, że podejrzany w momencie popełnienia zarzucanego mu przestępstwa był osobą, która miała zniesioną możliwość rozpoznania czynu i pokierowania swoim postępowaniem. Innymi słowy był on w stanie niepoczytalności wyłączającej odpowiedzialność karną - powiedziała Burdzińska.
- Biegli stwierdzili, że konieczne jest poddanie podejrzanego leczeniu stacjonarnemu, w warunkach ambulatoryjnych. Nie wiedzieli konieczności zastosowania środka zabezpieczającego w postaci umieszczenia mężczyzny w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym - wyjaśniła Burdzińska
- Ta opinia jest dowodem w sprawie i - jako taki - podlega ocenie organu prowadzącego postępowanie, podobnie jak każdy inny dowód. Po zapoznaniu się z jej treścią uznaliśmy, że zachodzi konieczność wyjaśnienia niejasności, które ta opinia zawiera. W naszej ocenie opinia ta jest niepełna. Podejmiemy próbę jej weryfikacji - powiedziała Burdzińska.
Dodała, że na przyszły tydzień zaplanowano przesłuchanie biegłych, po którym prokuratura ponownie oceni opinię. - Od tej oceny uzależnimy dalsze czynności w tej sprawie - powiedziała Burdzińska.
Zgodnie z przepisami osoba, wobec której orzeczono niepoczytalność w momencie popełnienia przestępstwa, nie odpowiada za nie karnie: postępowanie wobec takiej osoby jest zazwyczaj umarzane. Jeśli biegli podtrzymaliby w całej rozciągłości swoją opinię i zostałaby ona zaakceptowana przez śledczych, to mężczyzna przebywający dziś w areszcie mógłby go opuścić pod warunkiem, że podda się leczeniu odwykowemu.
Ciało 5-letniej dziewczynki znaleziono w połowie kwietnia w parku w Gdańsku-Brzeźnie. Dziecko została śmiertelnie pobite.
Tego samego dnia policja zatrzymała 31-letniego ojca dziecka. W trakcie przesłuchania w prokuraturze mężczyzna przyznał się do zabicia córki, złożył obszerne i szczegółowe wyjaśnienia. Jak informowała wówczas Burdzińska, "podejrzany wyjaśnił, że tak naprawdę nie wie" dlaczego dopuścił się zabójstwa. - Z wyjaśnień, które złożył, można wysnuć, iż winą za swoje postępowania obarcza zażywanie środków odurzających, z którymi miał problemy od jakiegoś czasu - mówiła prokurator.
Burdzińska zaznaczała, że mężczyzna miał świadomość tego, co zrobił i w rozmowie ze śledczymi mówił, że "bardzo żałuje za swój czyn". - Wyraził dużą skruchę - dodała prokurator. Wyjaśniła, że z tego, co mówił podejrzany, wynikało, iż nie był to czyn zaplanowany. - Był to czyn, który popełnił pod wpływem zamiaru nagłego, który pojawił się w jego psychice nagle, natomiast dlaczego się taki zamiar pojawił, trudno ustalić na obecnym etapie postępowania - tłumaczyła.
31-latek został tymczasowo aresztowany. Grozi mu kara pozbawienia wolności od 8 do 25 lat lub dożywocie.
Jak ustalono, w dniu zabójstwa 31-latek wyszedł na własne żądanie z oddziału detoksykacyjnego jednego z gdańskich szpitali. Do placówki zgłosił się sam i przebywał tam dwa dni. Po wyjściu zjawił się w przedszkolu, z którego odebrał córkę. W tym samym czasie, gdy znaleziono ciało dziewczynki, jej matka skontaktowała się z policją zaniepokojona o los córki, której nie zastała w przedszkolu.
Badania toksykologiczne wykazały, że w momencie zatrzymania mężczyzna był pod wpływem marihuany oraz środków - głównie uspokajających - zaordynowanych mu na oddziale detoksykacyjnym.
Rodzice dziewczynki żyli w konkubinacie, wcześniej mieszkali razem, ale od pewnego czasu przebywali w dwu różnych miejscach.
**Zobacz także:
**