4 zabitych w zamachu na samochód ambasady USA w Libanie
Czworo mieszkańców Bejrutu zginęło na przedmieściach miasta w zamachu,
którego celem był samochód ambasady USA - podały libańskie służby
bezpieczeństwa. Lekko ranny został też kierowca auta, Libańczyk.
Chciałabym wyrazić oburzenie USA w związku z zamachem terrorystycznym, który miał miejsce dzisiaj w Bejrucie - powiedziała sekretarz stanu USA Condoleezza Rice na konferencji prasowej w Rijadzie, stolicy Arabii Saudyjskiej, gdzie towarzyszy prezydentowi George'owi W.Bushowi.
USA nie zaprzestaną wysiłków, aby pomóc siłom demokratycznym w Libanie - dodała Rice.
W tym czasie w opancerzonym samochodzie nie było ani amerykańskich dyplomatów, ani amerykańskich obywateli. Był libański kierowca, który został lekko ranny, i libański pracownik ambasady, który nie ucierpiał - powiedział w Waszyngtonie rzecznik Departamentu Stanu USA Sean McCormack.
Dodał, że w eksplozji zginęły cztery osoby - mieszkańcy Bejrutu, którzy nie byli zatrudnieni w amerykańskiej ambasadzie.
Według libańskich sił bezpieczeństwa w zamachu zginęli znajdujący się w pojeździe za samochodem ambasady dwaj Libańczycy i przejeżdżający obok syryjski motocyklista. Część źródeł podaje, że czwartą ofiarą śmiertelną była pochodząca ze Sri Lanki kobieta zatrudniona jako służąca w Bejrucie.
W zamachu został lekko raniony odłamkami szkła Amerykanin ze stanu Minnesota, który znajdował się w pobliskim kościele ewangelickim.
McCormack, choć mówił o zamachu bombowym, nie potwierdził, że jego celem był samochód ambasady USA, o czym wcześniej informowały libańskie źródła bezpieczeństwa.
Źródła te podały także, że w wybuchu rannych zostało łącznie 21 osób.
Rzecznik Departamentu Stanu dodał, że agenci ochrony ambasady badają okoliczności zamachu i stan bezpieczeństwa osób pracujących w ambasadzie.
Z Bejrutu doszły sprzeczne informacje co do okoliczności ataku. Strona libańska jest zdania, że w momencie przejazdu samochodu ambasady USA doszło do odpalenia ładunku wybuchowego umieszczonego między dwoma pojemnikami na śmieci, natomiast Amerykanie uważają, że eksplodował samochód-pułapka.
Szef dyplomacji francuskiej Bernard Kouchner z całą stanowczością potępił zamach w Bejrucie, określając go jako "próbę destabilizacji" w tym kraju.
AFP pisze, że był to pierwszy zamach antyamerykański w Libanie od końca wojny domowej w tym kraju w latach 1975-1990. Doszło do niego w czasie, gdy prezydent USA George W. Bush składa wizytę na Bliskim Wschodzie. Obecnie przebywa w Arabii Saudyjskiej, a w środę odwiedzi Egipt, który będzie ostatnim etapem jego podróży.
W najkrwawszym zamachu na Amerykanów w 1983 roku wypełniona materiałami wybuchowymi ciężarówka eksplodowała na terenie bazy wojskowej USA na lotnisku w Bejrucie. Zginęło wtedy 241 amerykańskich żołnierzy.