4 tys. zł i koniak za spotkanie z b. szefem CBA?
Były szef CBA Mariusz Kamiński potwierdził, że Biuro zajmowało się osobą, która obiecywała, iż za korzyść majątkową może zorganizować spotkanie z nim. Według "Gazety Wyborczej" prokuratura wysłała do sądu akt oskarżenia przeciwko Markowi Ł., któremu zarzuca, że wziął łapówkę, obiecując w zamian ułatwienie spotkania z ówczesnym szefem CBA.
23.03.2010 | aktual.: 23.03.2010 15:18
Wtorkowa "Gazeta Wyborcza" ujawniła kulisy akcji CBA z sierpnia 2009 r. (wówczas nieujawnionej), przeprowadzonej przez tajną strukturę wewnątrz Biura - grupę operacyjnego samodzielnego wydziału inspekcji. Zajmowała się ona m.in. Markiem Ł., działaczem społecznym, znajomym Kamińskiego ze studiów, obracającym się w kręgach wojskowych, kościelnych oraz kancelarii prezydenta. Według "GW", wydział, podlegający bezpośrednio szefowi CBA, miał śledzić "czy moralnie prowadzą się sami agenci Biura". Jego istnienie ujawnił raport nowego szefa CBA Pawła Wojtunika.
- W poniedziałek Prokuratura Okręgowa w Warszawie wysłała do Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście akt oskarżenia przeciw Markowi Ł. - poinformowała p.o. rzeczniczka prokuratury Monika Lewandowska. Dodała, że zarzucono mu płatną protekcję, czyli powoływanie się na wpływy w CBA i obietnicę zorganizowania spotkania z Mariuszem Kamińskim, ówczesnym szefem CBA - w zamian za korzyść majątkową.
Według prokuratury Ł. miał zażądać od przedsiębiorcy Marka K. w sumie 4 tys. zł oraz sześciu butelek koniaku - jako "prezenty" dla załatwienia całej sprawy oraz "zwrot kosztów". Początkowo dostał on od Marka K. (którego CBA - jak pisze "GW - "obsadziło w roli agenta") 1,8 tys. zł. Podczas kontrolowanej operacji wręczania 2 tys. zł i dwóch koniaków w sierpniu 2009 r. został zatrzymany przez CBA.
Jak podała prok. Lewandowska, Kamiński nie został w śledztwie przesłuchany jako świadek, bo "nie było takiej potrzeby". Dodała, że przestępstwo płatnej protekcji (za co grozi do 8 lat więzienia) popełnia się niezależnie od tego, czy ma się rzeczywiste wpływy dla załatwienia danej sprawy.
- Trzeba być stukniętym, żeby za łapówkę proponować spotkanie z szefem antykorupcyjnej służby - tak Marek Ł. skomentował oskarżenie w wypowiedzi dla "GW". W śledztwie nie przyznał się do zarzutu i złożył wyjaśnienia. Zastosowano wobec niego dozór policji.
- Po raz kolejny ujawnia się informacje niejawne. Dzieje się to zapewne za wiedzą obecnego kierownictwa CBA - powiedział Kamiński, pytany o doniesienia "GW". - Była osoba, która powoływała się na wpływy, która obiecywała przedsiębiorcy, że jest w stanie zorganizować spotkanie ze mną. Zażyczyła sobie korzyści majątkowej. Osoba ta została zatrzymana - dodał.
Były szef CBA zwrócił uwagę na to, że akt oskarżenia wobec Marka Ł. wpłynął do sądu. - Czyli prokuratura w pełni uznała, że materiał, jaki zgromadziliśmy, uzasadnia postawienie zarzutów. Ta osoba zostanie ukarana - podkreślił.