4 mld dolarów na kampanię wyborczą
Pojedynek wyborczy Bush-Kerry
pochłonie zapewne 1,2 miliarda dolarów, to jest więcej niż
jakakolwiek wcześniejsza kampania prezydencka, a koszty całej
tegorocznej kampanii wyborczej w USA, obejmującej także wybory do
Kongresu, osiągną rekordową sumę 3,9 mld dolarów.
Taką ocenę zawiera raport amerykańskiego ośrodka badawczego Center for Responsive Politics (CRP).
W roku 2000 na amerykańską kampanię wyborczą wydano 3 miliardy dolarów. CRP tłumaczy tegoroczny znaczny wzrost wydatków podwyższeniem limitu indywidualnych wpłat dla poszczególnych kandydatów z tysiąca do 2000 dolarów.
Limit ten podwojono w ramach ustawy McCaina-Feingolda, która miała zmniejszyć wpływy wielkiego kapitału na politykę i w tym celu wprowadziła zakaz wykorzystywania w kampaniach wyborczych tzw. soft money (dosłownie: miękkich albo cichych pieniędzy), czyli nielimitowanych przepisami funduszy wpłacanych do kas partii politycznych.
Podwojenie limitu wpłat indywidualnych na konta poszczególnych kandydatów miało zrekompensować ten ubytek. Jednak organizatorzy kampanii znaleźli nową furtkę w postaci tzw. grup 527 (od numeru przepisu w kodeksie podatkowym). Są to popierające kandydatów i ich programy niezależne organizacje, które mogą bez ograniczeń zbierać i wydawać fundusze na cele wyborcze, nie ujawniając przy tym źródła pieniędzy.
CRP oblicza, że organizacje te, takie jak Moveon.Org, Media Fund czy Swift Vets (Weterani Ścigaczy), wydały w tym roku na kampanię wyborczą 386 milionów dolarów.
Ośrodek podkreśla, że podana w raporcie ocena wydatków na kampanię prezydencką jest bardzo ostrożna, bo nie obejmuje organizacji zwanych grupami 501(c), też od numeru jednego z przepisów. Organizacje te nie muszą ujawniać swych darowizn i wydatków.
Z zestawień CRP mogłoby wynikać, że sami kandydaci mniej chętnie sięgali w tym roku do swoich kieszeni, bo z własnych pieniędzy wydali na kampanię 144 mln dolarów, wobec 205 mln w roku 2000. Jednak CRP tłumaczy to wyjątkowością sytuacji przed czterema laty, kiedy multimilioner Steve Forbes wydał ze swego konta na własną nieudaną kampanię prezydencką 48 milionów dolarów, a Jon Corzine, były prezes banku inwestycyjnego Goldman Sachs, wyłożył 60 mln dolarów na uwieńczoną sukcesem walkę o miejsce w Senacie USA.