4‑letni Daniel umierał w męczarniach - proces Polaków w Wielkiej Brytanii
Dożywocie dla polskiej pary za zabójstwo 4-letniego dziecka. Sąd uznał ich winnych morderstwa chłopca. Daniel P. zmarł w marcu zeszłego roku w Coventry, zagłodzony i ciężko pobity. W dniu śmierci ważył niecałe 10 kilo - informuje policja z West Midlands. W czasie ogłaszania werdyktu skazani nie okazali emocji. - Głodziliście go, aż jego kości zaczęły się kruszyć. To była kampania przemocy - uzasadniała wyrok sędzia. - Rodzice małych dzieci są po to, by je chronić, dbać i kochać, a ty zawiodłaś jako matka - powiedziała do Magdaleny Ł.
Nagranie w języku angielskim:
Sąd w Birmingham orzekł, że 4-letni Daniel P. był ofiarą "niezrozumiałej spirali okrucieństwa i przemocy". Sąd postanowił, że para musi spędzić w więzieniu co najmniej 30 lat - uznawszy zabójstwo za dokonane ze szczególnym okrucieństwem, a zatem wykluczające okoliczności łagodzące.
- Jesteście winni najbardziej poważnego nadużycia zaufania - między dzieckiem a rodzicami - oświadczył sąd w uzasadnieniu wyroku, zwracając się do skazanych.
Ława przysięgłych uznała w środę, że mieszkająca w Coventry para winna jest głodzenia, bicia i wymyślnego karania dziecka. W trakcie postępowania wyszło na jaw, że K. był trzykrotnie karany przez sądy angielskie za różne przestępstwa i sześciokrotnie aresztowany, m.in. za napady i włamania.
Sprawa wywołała duże poruszenie ze względu na to, że urząd opieki nad dziećmi, policja i szkoła miały podejrzenia, że chłopiec jest źle traktowany - był wychudzony, posiniaczony i trafił do szpitala ze złamaną ręką - ale nie zdołały zapobiec jego śmierci.
Matka i jej partner wprowadzali w błąd nauczycieli, zapewniając, że Daniel jest stale głodny z powodów genetycznych. Złamanie ręki Ł. tłumaczyła wypadkiem przy zabawie w chowanego i upadkiem z kanapy. Rodzina Ł. zapewniała policję, że jest ona troskliwą matką.
Według sędziego dziecko było "systematycznie głodzone". W chwili śmierci P. jego waga odpowiadała ciężarowi ciała półtorarocznego dziecka (ok. 9,5 kg).
Władze miejskie Coventry wszczęły w tej sprawie dochodzenie. Miejscowy poseł Geoffrey Robinson zażądał ustąpienia szefa działu pomocy dzieciom Colina Greena. Robinson chce ustalenia, czy policja nie ponosi winy za to, że K. nie został deportowany, mimo że był karany.
Wicepremier Nick Clegg ocenił, że sprawa dowodzi braku koordynacji pomiędzy różnymi służbami odpowiedzialnymi za opiekę nad dziećmi, szkołą i policją, w zapobieganiu przypadkom okrucieństwa wobec dzieci. Wicepremier przyznał: - Ludzie musieli widzieć, że z chłopcem dzieje się coś złego. Sądzę, że jego śmierć obciąża sumienia nas wszystkich.
"Zamienili pięknego, małego chłopca w worek kości"
Śmierć Daniela w marcu 2012 r. została spowodowania przez silny cios w głowę i 19 innych obrażeń. Lekarz, który przeprowadzał sekcję zwłok chłopca, stwierdził, że wygląda on jak więzień obozu koncentracyjnego. Chris Hanson z policji regionu West Midlands powiedział, że jest zadowolony z orzeczenia sądu. - Zamienili pięknego, małego chłopca w worek kości - mówił Chris Hanson. Przed śmiercią chłopiec był zamknięty w ciemnym, ciasnym pokoju przez ponad 30 godzin. Był karmiony solą, trzymany pod wodą, zmuszany do wykonywania wyczerpujących fizycznych ćwiczeń, np. pompek i przysiadów.
- Nie wiem, kogo córka spotkała, co robiła i jakimi motywami się kierowała, ale była zupełnie normalną dziewczyną - powiedziała telewizji Sky mieszkająca w Łodzi matka Ł. - Jolanta.
Matka dziecka i jej partner przyjechali do Wielkiej Brytanii w 2006 roku. Chłopiec był szczególnie nielubiany przez partnera Magdaleny Ł., 34-letniego Mariusza K., który bił go wielokrotnie i karał za próby podkradania jedzenia.
Przed sądem Ł. oskarżała swego partnera o to, że zachowywał się gwałtownie wobec niej i dziecka. Ława przysięgłych nie uwierzyła kobiecie. Ławnicy uznali, że jest współwinna śmierci dziecka oraz że swoje stosunki z K. przedkładała nad dobro chłopca.
Ł. była uzależniona od marihuany, amfetaminy i alkoholu. SMS-y wymieniane między nią a jej partnerem dowodziły, że oboje działali w zmowie. W czasie ogłaszania werdyktu ławy przysięgłych żadne z nich nie okazało emocji.