Trwa ładowanie...
d3mjo5l
08-06-2009 07:57

38-latek zabił szefa, bo szedł na randkę z 15-latką

38-letni Dariusz D. nie miał litości dla swojego szefa, którego zamordował, bo potrzebował pieniędzy i auta. Wszystko dlatego, że chciał spotkać się pod Wieliczką z zakochaną w nim po uszy gimnazjalistką. Mężczyznę skazano na 25 lat więzienia za zabójstwo, ale Sąd Apelacyjny w Krakowie zdecydował, że proces musi zostać powtórzony z powodu zmiany przepisów.

d3mjo5l
d3mjo5l

- To był dramat. Całe miesiące drżałam o córkę, która straciła głowę dla tego bandyty. Inaczej o tym człowieku nie mogę myśleć i mówić - opowiada Anna P., matka nastolatki. Zdradza, że znajomość z Dariuszem D. jej córka Beata zawarła przez przypadek. - Wysyłała SMS-a do koleżanki, ale pomyliła jedną cyfrę i wiadomość trafiła do 38-latka - opowiada kobieta. Mężczyzna odpisał, potem zaczął dzwonić, potajemnie przyjeżdżał pod Wieliczkę i spotykał się z dziewczyną, która długo kryła się z tą znajomością. Gdy wszystko wyszło na jaw Dariusz D. nie zamierzał rezygnować z kontaktów z gimnazjalistką. - Byliśmy przerażeni, w szoku.

Nie wiedzieliśmy co robić, a policja nie potrafiła nam pomóc, bo twierdziła, że przecież nic złego się nie dzieje - wspomina kobieta. Z czasem wyszło na jaw, że Dariusz D., mieszkaniec Warszawy, jest żonaty, był karany za oszustwa i stale manipuluje naiwną 15-latką. - Omotał ją, wmawiał co chciał, obiecywał majątek, twierdził, że jest zamożnym biznesmenem, a to wszystko były kłamstwa - mówi Anna P.

Dariusz D. dorabiał sobie u Edmunda A., sprzedawcy dewocjonaliów, dobrze zarabiał, ale stale nadużywał alkoholu. Mężczyźni zanocowali w hotelu Grelland w Paśmiechach (woj. świętokrzyskie). - Byli w pokoju nr 9. Ten Dariusz D. ciągle pił, ale jego pracodawca miał złote serce. Mnie dał na pamiątkę święty obrazek - pokazuje Teresa Grela, która do dziś pracuje w hotelu. 8 maja ub.r. Dariusz D. tłuczkiem do mięsa zaatakował śpiącego pracodawcę, potem dusił go poduszką i w końcu zadał trzy śmiertelne ciosy nożem w szyję. Zrabował 2,7 tys. zł i skodę octavię.

Przyjechał na randkę do Beaty P., razem udali się do Krakowa, pili alkohol, spacerowali po Rynku Głównym, a w drodze powrotnej pijany Dariusz D. spowodował wypadek, dachował i uciekł z miejsca zdarzenia. Beatę P. zostawił na miejscu, na szczęście nie odniosła obrażeń. - Cudem przeżyła, ale koszmar jeszcze się nie skończył, bo Dariusz D. pisze do nas listy zza krat, wysyła SMS-y- martwi się matka nastolatki. Kielecki sąd skazał go na 25 lat więzienia za zabójstwo, ale proces musi zostać powtórzony. W mocy utrzymano tylko wyrok za wypadek.

Artur Drożdżak

d3mjo5l
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3mjo5l
Więcej tematów