Trwa ładowanie...
26-09-2007 08:24

30-latek z sepsą zmarł, bo lekarz kazał mu czekać...

30-latek Artur Ostrowski zmarł dwa dni po tym, jak w zgierskim Szpitalu Wojewódzkim nie udzielono mu pomocy. Jak się potem okazało, mężczyzna miał sepsę. Sprawą już zajęła się prokuratura. Ministerstwo Zdrowia nie ma wątpliwości, że sytuację w zgierskim szpitalu powinien natychmiast skontrolować Narodowy Fundusz Zdrowia.

30-latek z sepsą zmarł, bo lekarz kazał mu czekać...Źródło: Dziennik Łódzki
d75ai64
d75ai64

Artur Ostrowski przyjechał do krewnych w Zgierzu z Nowej Soli. Poczuł się źle w sobotę. Narzekał na ból gardła, zaczęła mu puchnąć szyja. Do izby przyjęć zgierskiego szpitala trafił w poniedziałek, kilkanaście minut po godz. 10.

Pielęgniarka, która do nas wyszła, powiedziała, że pacjent nie jest z naszego województwa i dlatego musimy mieć skierowanie od lekarza rodzinnego - oburza się Jerzy Nejman, krewny zmarłego. W końcu kazała czekać na lekarza. Lekarka przyszła kilkanaście minut później. Powiedziała, że jest zajęta i może przyjąć Artura dopiero za cztery godziny. Wyproszono nas na korytarz.

Maria Ostrowska, matka Artura, zaczęła płakać i błagać lekarzy, żeby przyjęli jej syna, ale nic to nie dało. Państwo Ostrowscy przez ponad godzinę czekali w izbie przyjęć. Potem zdecydowali, że nie mogą dłużej trzymać chorego w korytarzu.

Na co mieliśmy czekać? Rodzice wsadzili Artura do samochodu i zawieźli prosto do szpitala w Nowej Soli - opowiada Jerzy Nejman.

d75ai64

Lekarze w Nowej Soli natychmiast przyjęli Artura na oddział. Wieczorem mężczyzna stracił przytomność. Zmarł w środę rano.

Elżbieta Ostrowska, żona zmarłego, nie może pogodzić się z tym, co zaszło w zgierskim szpitalu: Lekarze mówią, że mąż zmarł na sepsę, która zaczęła się od zapalenia krtani.

Beata Karolczyk, kierownik izby przyjęć w szpitalu w Zgierzu, przyjmowała pana Artura. Tłumaczy, że w poniedziałek, gdy się do niej zgłosił, była na oddziale sama.

Miałam wielu pacjentów, których trzeba było zbadać i podać leki. To nieprawda, że odmówiłam pomocy - broni się. Rozmawiałam z chorym. Nie wymagał nagłej interwencji, mówił, że obrzęk miał od trzech dni. Dlatego poprosiłam, żeby poczekał. Opuścił szpital, zanim skończyłam badać pacjentów. Nie mogę odpowiadać za jego decyzję - tłumaczy dr Karolczyk.

d75ai64

Czy rzeczywiście - ustali prokuratura w Nowej Soli, która wszczęła postępowanie wyjaśniające w sprawie śmierci Artura Ostrowskiego.

Przeprowadziliśmy sekcję zwłok, wstępnie została ustalona przyczyna zgonu. To była sepsa - mówi prokurator Katarzyna Wojciechowska. Musimy też przeanalizować dokumenty z obu szpitali.

To, co zaszło w zgierskim szpitalu, zaskoczyło Pawła Trzcińskiego, rzecznika Ministerstwa Zdrowia. Jak to możliwe, że na oddziale ratunkowym zgierskiego szpitala pracuje tylko jeden lekarz? To niedopuszczalna sytuacja. Powinien to natychmiast skontrolować wojewódzki oddział NFZ - zapowiada rzecznik.

d75ai64

Mariusz Jędrzejczak, zastępca dyrektora zgierskiego szpitala, mówi, że praca na oddziale, na który trafił pan Artur, należy do najtrudniejszych i mało kto chce tam pracować.

Nad rodziną zmarłego nie zamierza roztkliwiać się Joanna Romanowska-Krawentek, kierownik kancelarii okręgowego rzecznika odpowiedzialności zawodowej: Jeśli poszkodowani mają pretensje i żal do szpitala, mogą złożyć u nas skargę. Wtedy będziemy mogli zapoznać się ze sprawą, uzyskać dokumentację ze szpitala w Zgierzu i w Nowej Soli i powołać biegłego, który wyjaśni okoliczności.

Wiesława Nejman, ciotka zmarłego, kwituje: Najbardziej boli to, że w szpitalu, czyli tam, gdzie przychodzi się po pomoc, zlekceważono chorobę. Nie mogę się z tym pogodzić.

d75ai64

Co się dzieje w zgierskim szpitalu? Wczoraj do redakcji zgłosiła się Mirosława Kantorek z Aleksandrowa, która też miała problem z uzyskaniem pomocy w zgierskim szpitalu.

_ Mój mąż Tadeusz poczuł się źle koło południa, zawiozłam go do ośrodka zdrowia w Aleksandrowie_ - relacjonuje pani Mirosława. Tam okazało się, że ma niebezpiecznie wysokie ciśnienie. Lekarz zadecydował, by przewieźć go karetką do Zgierza. Przed godz. 19 przyjechałam do męża, który był nadal w izbie przyjęć. Błagałam lekarza, żeby pozwolił zostać mężowi choć jedną noc w szpitalu, bo w domu nie mamy nawet ciśnieniomierza... Nic z tego. Lekarz powiedział, że podali mężowi leki na obniżenie ciśnienia i mam go zabrać do domu, a następnego dnia zaprowadzić go do przychodni. Lekarz z ośrodka zdrowia w Aleksandrowie nie mógł uwierzyć, że szpital odesłał pacjenta w takim stanie do domu - denerwuje się pani Mirosława. W nocy mąż znowu źle się poczuł, skoczyło mu ciśnienie, zaczął bardzo źle widzieć. Prawie stracił wzrok.

Państwo Kantorkowie ponownie przyjechali do zgierskiego szpitala. Tym razem męża przyjęli, ale leży w izbie przyjęć - martwi się pani Mirosława. Lekarz powiedział, że nie ma okulisty. Co będzie dalej? Nie wiemy...

Magda Szrejner

d75ai64
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d75ai64
Więcej tematów