Polska3 lata temu Polską wstrząsnęła dramatyczna informacja

3 lata temu Polską wstrząsnęła dramatyczna informacja

Uroczystą mszą świętą i modlitwą na miejscowym cmentarzu uczczono pamięć ofiar katastrofy w kopalni "Halemba" w Rudzie Śląskiej. W sobotę przypada trzecia rocznica tej tragedii. 21 listopada 2006 r. wybuchy metanu i pyłu węglowego zabiły tam 23 górników.

21.11.2009 | aktual.: 21.11.2009 19:26

Po porannej mszy w rudzkim kościele pod wezwaniem Matki Bożej Różańcowej uczestnicy uroczystości pomodlili się i złożyli kwiaty pod tablicami z nazwiskami ponad 190 osób, które - według oficjalnych statystyk - zginęły w "Halembie" od początku jej istnienia.

Poległych górników wspominały rodziny ofiar, przedstawiciele kopalni oraz władze górniczych spółek i instytucji, delegacja ratowników górniczych, a także samorządowcy i związkowcy. Dowody pamięci o tragedii sprzed trzech lat widać również wokół kopalnianego zegara przed wejściem do zakładu.

Osobne uroczystości rocznicowe organizują członkowie związku "Sierpień 80", którzy m.in. złożą wiązanki kwiatów przed kopalnią. Działacze uczczą również pamięć ofiar niedawnej katastrofy w innej rudzkiej kopalni - "Wujek-Śląsk", gdzie zapalenie i wybuch metanu zabiły 18 września tego roku 20 górników.

Według rzecznika Kompanii Węglowej, do której należy "Halemba", Zbigniewa Madeja, katastrofa w tej kopalni zmieniła podejście do spraw bezpieczeństwa w kopalniach.

- Po tej tragedii bardziej niż kiedykolwiek stało się jasne, że za bezpieczeństwo odpowiadamy wszyscy, na każdym szczeblu. Wszyscy przekonali się także o tym, że wszelkie nieprawidłowości czy naruszenia procedur należy niezwłocznie zgłaszać i usuwać; nic nie może być "zamiatane pod dywan" - powiedział rzecznik.

Po katastrofie w rudzkiej kopalni przedstawiciele górniczych firm często mówili nawet o "syndromie Halemby", polegającym na obawie dozoru górniczego - szczególnie średniego szczebla - przed podejmowaniem decyzji, szczególnie wtedy, gdy dotyczyły one pracy górników w trudnych i niebezpiecznych warunkach, jakie dominują w śląskich kopalniach.

Do katastrofy w "Halembie" doszło 21 listopada 2006 r. ok. godz. 16.30, gdy ośmiu górników zatrudnionych w kopalni "Halemba" i piętnastu pracowników wykonującej roboty na zlecenie kopalni firmy Mard demontowało sprzęt z likwidowanej ściany wydobywczej, po stwierdzeniu zbyt dużego dla dalszej jej eksploatacji zagrożenia metanowego.

Jak ustaliła po tragedii gliwicka prokuratura, z powodu zaniechania profilaktyki przeciw zagrożeniom naturalnym, po zapaleniu i wybuchu metanu w wyrobisku 1030 metrów pod ziemią wybuchł pył węglowy, czyniąc największe spustoszenie i zabijając większość ofiar tragedii. Obejmujący 27 osób akt oskarżenia był gotowy w czerwcu ubiegłego roku.

W głównym procesie, który ruszył w listopadzie zeszłego roku, odpowiada 17 oskarżonych. Dziewięciu innych mężczyzn, na których ciążyły zarzuty mniejszego kalibru, przyznało się do winy i dobrowolnie poddało karze. 5 lutego 2009 r. usłyszeli wyroki - od czterech miesięcy do dwóch lat więzienia w zawieszeniu i grzywny od 300 do 1500 zł. Jeden z oskarżonych został wyłączony z głównego procesu ze względu na stan zdrowia.

W toczącym się przed Sądem Okręgowym w Gliwicach głównym procesie w sprawie katastrofy najpoważniejsze zarzuty ciążą na byłym głównym inżynierze wentylacji kopalni i kierowniku jej działu wentylacji Marku Z. Odpowiada on m.in. za sprowadzenie katastrofy, w której zginęli górnicy.

Były dyrektor "Halemby" Kazimierz D. jest oskarżony o sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia górników, co skutkowało śmiercią 23 osób. Jemu i Markowi Z. grozi do 12 lat więzienia. Według śledczych, w listopadzie 2006 r. obaj przyzwalali na łamanie w kopalni przepisów i zasad sztuki górniczej.

Zarzuty postawione pozostałym oskarżonym dotyczą m.in. sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy, narażenia górników na utratę życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu oraz niedopełnienia przepisów bezpieczeństwa i fałszowania dokumentów. Główni podejrzani nie przyznają się do winy.

W opinii ekspertów, skutki wypadku nie byłyby tak tragiczne, gdyby nie zainicjowany przez wybuch metanu późniejszy wybuch pyłu węglowego. To właśnie wybuch pyłu, powodujący poruszającą się z prędkością 800 metrów na sekundę falę uderzeniową, spowodował śmierć większości górników. Pył wybuchł, bo zupełnie zaniechano neutralizowania go pyłem kamiennym. Eksperci wyliczyli, że w wyrobisku było tyle pyłu, że starczyłoby jeszcze na trzy wybuchy o podobnej sile.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)