22‑latek nie żyje - policjanci nie pomogli go ratować?
Za śmierć młodego mężczyzny w jeziorze Lubowidz pod Lęborkiem odpowiadają policjanci, którzy nie pomogli tonącemu - twierdzą świadkowie tragicznego zdarzenia - czytamy w "Głosie Pomorza". Policja twierdzi, że nie ponosi odpowiedzialności za śmierć mężczyzny.
11.08.2009 | aktual.: 11.08.2009 13:53
Do wypadku doszło w niedzielę po południu. 22-letni wejherowianin wziął na ręce koleżankę i wszedł do wody. Niestety kilkanaście metrów od brzegu para zapadła się pod wodę. Dziewczynę uratowano, jej kolega nie żyje. Po tym, jak para zanurzyła się pod wodą, na pomoc pobiegł ich kolega. Wyciągnął tylko dziewczynę. Chłopaka szukano nadal.
– Przyjechało dwóch młodych policjantów, ale nie wskoczyli do wody – relacjonuje pan Bogusław z Chocielewka. Przesłuchiwali dziewczynę i rozwijali taśmę policyjną, by nie wchodzić do wody. Mówili, że nie mają uprawnień, by ratować chłopaka. Pan Bogusław wskoczył do jeziora. Udało mu się wyciągnąć chłopaka, który jeszcze wtedy żył. Policjanci nawet nie podeszli. Znów twierdzili, że nie mają uprawnień.
22-latek zmarł w poniedziałek nad ranem w lęborskim szpitalu. Pan Bogusław był już ze skargą u zastępcy komendanta lęborskiej policji, zawiadomił też prokuraturę.
Policja ma inną wersję. Daniel Pańczyszyn z komendy powiatowej w Lęborku twierdzi, że kiedy funkcjonariusze przybyli, poszkodowany był już na brzegu. Pierwszej pomocy udzielały mu osoby postronne. Jeden z policjantów zajął się zabezpieczaniem terenu i rozganianiem gapiów, którzy utrudniali akcję ratunkową i wulgarnie krzyczeli na funkcjonariuszy. Drugi pomagał w przywróceniu funkcji życiowych mężczyzny, uciskając klatkę piersiową.