20. rocznica tajemniczego zabójstwa Olofa Palmego
Przed 20 laty, 28 lutego 1986 roku o
godzinie 23.21 w samym centrum Sztokholmu, od kuli z rewolweru
typu Smith & Wesson.357 Magnum, zginął premier Szwecji Olof Palme.
Druga kula drasnęła idącą z nim żonę Lisbet. Wracali piechotą z
kina do domu, bez ochrony.
Trzy minuty później na miejscu zdarzenia zjawił się pierwszy patrol policyjny, a po kolejnych czterech minutach pogotowie. Sześć minut po północy zespół lekarzy stwierdził zgon premiera. Szwedzka agencja prasowa TT potrzebowała ok. 30 minut, by tę wiadomość wysłać w świat, a radio poinformowało obywateli kraju o zabójstwie premiera dopiero o godzinie 1.10.
Kierownictwo policji ogłosiło alarm, stawiający w pogotowiu policję i służby graniczne dopiero prawie dwie i pół godziny po zamachu. Zapomniano powiadomić sztab generalny sił zbrojnych, nie poinformowano też króla, konstytucyjną głowę państwa.
Na miejscu zdarzenia, na głównej ulicy Sztokholmu Sveavagen, kłębił się tłum policjantów w mundurach i po cywilnemu, przypadkowych świadków, dziennikarzy i fotoreporterów. Dopiero po jakimś czasie odgrodzono taśmami miejsce morderstwa. Było jednak już za późno na zabezpieczanie wszystkich śladów. Zaczęło się trwające do dzisiaj śledztwo.
Dochodzenie w pierwszej trwającej 10 lat fazie, stało się pokazem nieudolności i braku profesjonalizmu szwedzkiej policji, wewnętrznych sporów kompetencyjnych i politycznych, błędów zawodowych i pomyłek organizacyjnych. Wystrzelone przez mordercę kule znalazła w śniegu, 24 godziny po zdarzeniu, metr od policyjnej taśmy, prywatna osoba. Potem doszło nawet do bezmyślnego niszczenia dowodów rzeczowych przez inny niż prowadzący śledztwo pion policji, bo formalnie już się "przeterminowały" w magazynie.
Pierwszym tropem, którym szło dochodzenie, był tzw. kurdyjski ślad. Ówczesny szef sztokholmskiej policji Hans Holmer arbitralnie uznał, że zabójstwa premiera dokonała oskarżana o terroryzm antyturecka organizacja Kurdów, Partia Pracujących Kurdystanu. Było też i kilkanaście innych tropów, wśród nich nawet ślad polski - Palmego zamordować miał komunistyczny wywiad z Warszawy, bo szwedzkie związki zawodowe wspierały zdelegalizowaną w tym czasie "Solidarność".
Mimo braku dowodów, niemal cały wysiłek kilkudziesięcioosobowej grupy śledczej przez najważniejszy, pierwszy rok od zabójstwa skierowano na udowodnienie, że to kurdyjscy emigranci zamordowali Palmego, mszcząc się za odmowę poparcia.
Olof Palme był na międzynarodowej scenie od lat najbardziej znanym szwedzkim politykiem. Wypowiadał się często bardzo kontrowersyjnie, na najróżniejsze tematy poczynając od wojny wietnamskiej po atak Układu Warszawskiego na Czechosłowację.
Urodzony w 1927 roku ten wielbiciel Fidela Castro, wywodził się z bardzo zamożnej rodziny, związanej przez matkę z arystokracją łotewską. Polityką zajął się w czasie studiów, wiążąc się z partią socjaldemokratyczną, której przez wiele lat przewodniczył. W latach 60. był dwukrotnie ministrem. W okresie 1969-1976 oraz od 1982 roku do swej śmierci był premierem kraju. W ostatnich latach stawało się jasne, że Palme chciałby zostać sekretarzem generalnym ONZ, na co miał ogromne szanse.
W marcu 1987 roku odszedł szef policji Holmer, jednak niewiele to zmieniło w śledztwie. Do dzisiaj nie znaleziono broni, z której padły strzały, a pojawiające się sensacyjne nowe tropy okazywały się ślepymi uliczkami. Wreszcie jesienią 1988 roku powrócono do jednej z pierwszych i wysuwanej przez szeregowych policjantów koncepcji szukania sprawcy wśród miejscowych pospolitych kryminalistów. Wytypowano kilku i pokazano ich sylwetki na ekranie Lisbet Palme, która wskazała na jednego z nich.
Okazał się nim Christer Petterson, drobny złodziej i bandyta, alkoholik i narkoman. Wypierał się, lecz prokuratura przygotowała akt oskarżenia, w którym zabrakło jednak motywów zbrodni. Głównym świadkiem była pani Palme, pamiętająca jego sylwetkę i charakterystyczny chód. 27 lipca 1989 roku sąd rejonowy w Sztokholmie po poszlakowym procesie, skazał Pettersona na karę dożywotniego więzienia.
Obrona odwołała się i już 12 września Petterson był wolny. Sąd wyższej instancji uznał wtedy, że zeznania jednego świadka, jakim była Lisbet Palme, to za mało, by wydać wyrok. Petterson stał się gościem prywatnych kanałów telewizyjnych, otrzymującym honoraria za wywiady. Przyznano mu też odszkodowanie. Całą sumę wkrótce przepił.
Śledztwo trwało nadal. Pojawił się w nim nowy fantastyczny trop, tzw południowoafrykański. Palme miał według niego paść ofiarą zawodowych morderców z południowoafrykańskich służb specjalnych za popieranie przeciwników apartheidu.
Tymczasem zaczęli mówić znajomi Pettersona ze sztokholmskiego kryminalnego półświatka. Jeden przyznał się, że pożyczył mu rewolwer, drugi podyktował adwokatowi przed śmiercią testament, w którym wskazał Pettersona jako sprawcę zabójstwa. Inny umierający na raka opowiedział, że Petterson zastrzelił Palmego przez pomyłkę. Miał zlecenie zabicia handlarza narkotyków, ale ponieważ sam był pod wpływem amfetaminy, popełnił błąd.
Petterson zmarł 29 września 2004 roku w szpitalu Karolinskim po operacji neurochirurgicznej. Przywieziono go, z uszkodzoną czaszką po pijackiej awanturze. Nie odzyskał przytomności i zabrał z sobą do grobu tajemnicę zabójstwa premiera.
Śledztwo toczy się nadal. Prowadzi go obecnie ośmiu policjantów, którzy są jednak odrywani do innych zadań. Jest to prawdopodobnie najdłużej trwające na świecie dochodzenie w sprawie morderstwa. Kosztowało już 36,4 mln euro, zgromadzono 700 tysięcy dokumentów. Większość policjantów znających sprawę uważa, że rozwiązanie zagadki ukrywa się gdzieś w tych papierach. Coraz więcej jest też głosów, że nigdy nie poznamy prawdy. Na przeszkodzie stanie naturalna bariera czasu.
Michał Haykowski (PAP)
jo/ ap/