2 lata dla Rywina-pomocnika nieustalonych "protektorów"
Lew Rywin nie działał sam, ale był pomocnikiem nieustalonych "płatnych protektorów" - uznał Sąd Apelacyjny w Warszawie, który obniżył Rywinowi karę do 2 lat więzienia. Komentatorzy nie wierzą w ustalenie, kto stał za Rywinem, choć sprawa ta może być przedmiotem nowego śledztwa.
Rywin jest winny pomocy w płatnej protekcji wobec Agory ze strony nieustalonej grupy - uznał SA. Po rozpatrzeniu apelacji obrony i prokuratury, zmienił on wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie, który w kwietniu skazał Rywina na 2,5 roku więzienia za usiłowanie oszustwa wobec Agory, uznając, że działał on sam. SA utrzymał zaś 100 tys. zł grzywny dla Rywina z I instancji.
Wyrok SA jest prawomocny. Obrona zapowiada kasację do Sądu Najwyższego wraz z wnioskiem o pozostanie Rywina na wolności do czasu rozpoznania kasacji. Prokuratura zastanawia się, czy odwoływać się do SN co do kwalifikacji prawnej czynu Rywina.
SA uznał, że to nie sam Rywin zdecydował się pójść do Agory i że złożył jej korupcyjną propozycję w imieniu grupy, która miała "swoje wpływy".
Nie czuję się przestępcą - powiedział skazany. Powtórzył, że "został wplątany w grę wielkiego koncernu". Obrońca Rywina mec. Wojciech Tomczyk zapowiedział kasację. Argumentował, że sąd nie miał prawa poprawiać kwalifikacji prawnej przy przyjęciu koncepcji pomocnictwa do przestępstwa.
Jako "kontrowersyjny z punktu widzenia kwalifikacji prawnej" określa wyrok Prokuratura Apelacyjna w Warszawie, która oskarżała Rywina. Będzie to analizowane pod kątem ewentualnej kasacji - powiedział rzecznik PA Zbigniew Jaskólski.
Wiceprokurator generalny Kazimierz Olejnik uważa, że teoretycznie prokuratura może zgodzić się z tezami postawionymi przez sąd i poszukiwać osób, którym Rywin miał pomagać, albo zaskarżyć wyrok.
Sędzia Marek Celej, przewodniczący sądu I instancji, wątpi, by udało się ustalić, kto był w "grupie trzymającej władzę". SA doszedł do wniosku, że ktoś inny inspirował Rywina do jego czynu. Ja tego elementu nie brałem pod uwagę, bo nie przyjąłem, że była ta słynna "grupa trzymająca władzę". Tak jak w wyroku skazującym Rywina za oszustwo, uznałem, że na podstawie zebranych dowodów trudno jest ustalić, że była taka grupa - powiedział Celej.
Prezydent Aleksander Kwaśniewski nie skomentował wyroku, bo "z zasady wyroków niezawisłych sądów nie komentuje".
Szef komisji śledczej badającej aferę Rywina Tomasz Nałęcz (SdPl) uważa, że sąd potwierdził wnioski komisji, że za Rywinem stała "grupa trzymająca władzę", a Rywin "był tylko narzędziem, tylko mieczem i poza tym mieczem była też ręka".
Według Jana Rokity (PO), b. członka tej komisji, sytuacja po wyroku jest paradoksalna, bo rzadko się zdarza, że skazany jest pomocnik przestępstwa, a przestępcy chodzą na wolności i nie są ustaleni. Jeśli prokuratura ma cień przyzwoitości, a zarazem kieruje się elementarną logiką, to wyciągnie z tego wyroku konsekwencje i zacznie szukać prawdziwych przestępców i ich ustali - dodał.
Zbigniew Ziobro (PiS), b. członek tej komisji, uważa, że wyrok otwiera drogę do ustalenia osób, które stały za Rywinem i przywraca wiarę w polski wymiar sprawiedliwości. Przypomniał, że w raporcie komisji jego autorstwa przyjętym przez Sejm, osoby stojące za Rywinem to Aleksandra Jakubowska, Leszek Miller, Włodzimierz Czarzasty, Lech Nikolski oraz Robert Kwiatkowski.
SLD przyjmuje do wiadomości, że Rywin działał w imieniu "jakiejś grupy", nie jest jednak w stanie przeprowadzić wewnątrzpartyjnego dochodzenia, w wyniku którego ponad wszelką wątpliwość ustali członków tej grupy - powiedział rzecznik Sojuszu Bronisław Cieślak. Według niego, po wyroku SA byłoby "chyba logiczne" rozpoczęcie kolejnego śledztwa.
Były prezes TVP Robert Kwiatkowski jest zaskoczony stwierdzeniem, że Rywin nie działał sam. Zapowiedział, że w przyszłym tygodniu ukaże się jego książka, w której przedstawił argumenty, iż nie było żadnej "grupy trzymającej władzę".
Ze mną na pewno nie działał; ja go na szczęście nie znałem - twierdzi b. sekretarz Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Włodzimierz Czarzasty.
27 grudnia 2002 r. "Gazeta Wyborcza" napisała, że Rywin domagał się w lipcu 2002 r. 17,5 mln dolarów od wydawcy tego dziennika - Agory SA. W zamian miał oferować przeprowadzenie korzystnych dla spółki zmian w projekcie nowelizacji ustawy o rtv. Najpierw złożył tę propozycję prezes Agory Wandzie Rapaczyńskiej. W nagraniu rozmowy, którego potajemnie dokonał redaktor naczelny "GW" Adam Michnik, Rywin mówił, że jest pośrednikiem "grupy ludzi, która trzyma w ręku władzę". Pieniądze miały być przeznaczone m.in. dla SLD; "GW" miała zaprzestać krytykowania premiera, a Rywin - zostać szefem Polsatu, który Agora chciała kupić. Ówczesny premier Leszek Miller utrzymywał, że nie zlecał nigdy Rywinowi pośrednictwa w żadnej sprawie.