17‑latek: rodzina zastępcza mnie głodziła
Po czterech latach opieki nad 17-letnim obecnie Andrzejem R. rodzina zastępcza wystąpiła do sądu o wyłączenie z niej nastolatka, bo jak twierdzi, chłopak stanowi zagrożenie dla trojga młodszego rodzeństwa, które ta rodzina wychowuje.
19.03.2010 | aktual.: 22.03.2010 11:30
Andrzej uciekł z domu. Przebywa w pogotowiu opiekuńczym. Mówi, że był głodzony i szykanowany. - Byłem karany za byle co, głodzony. Jadłem tylko chleb z masłem, albo zupę. Czasem tylko wodę piłem. Wyzywali mnie. Wystarczyło, że nie przyszedłem na czas ze szkoły, bałem się wracać do domu - utrzymuje nastolatek. I dodaje: - Z zastępczą mamą i tatą została trójka mojego rodzeństwa. Oni nie wierzyli w to, co opowiadali im na mój temat opiekunowie, chcieli mi pomóc.
Andrzej z dwójką młodszych sióstr i małym bratem trafił do rodziny zastępczej pod Częstochową cztery lata temu. Jego ojciec zmarł, a matce, alkoholiczce, sąd odebrał prawa rodzicielskie. - Trafiliśmy do domu dziecka, bo mama ciągle piła. Odwiedziła nas dwa razy i obiecywała poprawę, ale na obietnicach się skończyło - zdradza Andrzej. - Kiedy już byliśmy w rodzinie zastępczej, to pojechaliśmy do mamy, chcieliśmy, żeby nas zabrała do siebie, ale była pijana. Nie dało się z nią nawet rozmawiać.
Andrzej uczęszcza do pierwszej klasy XIV Liceum Ogólnokształcącego w Częstochowie. Marzy o karierze wojskowej. Jego hobby to piłka nożna i wojsko. - W pogotowiu opiekuńczym chciałbym pozostać i skończyć szkołę, nie chcę iść do domu dziecka - mówi. - Z moim rodzeństwem kontaktuję się za pomocą internetu. Im jest dobrze. Nie wiem, dlaczego tylko ja nie pasowałem moim rodzicom zastępczym.
W styczniu małżeństwo M. złożyło wniosek do Sądu Rodzinnego w Częstochowie o rozwiązanie w trybie nagłym rodziny zastępczej dla Andrzeja. - Sąd wydał decyzję o umieszczeniu chłopca w pogotowiu opiekuńczym do czasu prawomocnego orzeczenia - mówi Katarzyna Buchajczuk z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, które nadzoruje pomoc dla rodzin zastępczych na terenie pow. częstochowskiego. - Rodzina nie radziła sobie z chłopcem. Twierdzi, że stanowi zagrożenie dla rodzeństwa. Potwierdziła, że stosuje system kar i nagród, ale o głodzeniu nic nie wiemy.
Pracownicy PCPR odwiedzają rodziny zastępcze dwa razy w roku. W pow. częstochowskim jest ich 114. Wychowują w sumie 161 dzieci. W zeszłym roku starostwo wydało na ich utrzymanie 1,216 mln zł.
- Mamy wiele takich przypadków, że rodziny zastępcze np. dziadkowie nie radzą sobie z dorastającymi wnuczkami i rezygnują z ich dalszego wychowywania - mówi Buchajczuk. - Zalecamy, aby takimi dziećmi opiekowali się ludzie młodzi. Centrum podlega Starostwu Powiatowemu, które także czeka na sądowe rozstrzygnięcie tej sprawy.
Małżeństwo M. nie chce się wypowiadać. - Sprawa toczy się przed sądem - mówią. - On napisał do nas list, że nie chce być z nami, sam zdecydował. Tymczasem za Andrzejem murem stanęła jego szkoła. Dyrekcja twierdzi, że to dobry uczeń, który nie sprawia żadnych problemów wychowawczych. - Nie widzimy w jego zachowaniu niepokojących sygnałów. Opiekunowie próbowali się na niego skarżyć, że jego zachowanie w stosunku do młodszego rodzeństwa jest nieodpowiednie. Rodzina chciała się go pozbyć, tak to odczuliśmy. Staraliśmy się nawet ich przekonać, żeby chłopak pozostał w rodzinie - wyjaśnia Tomasz Dobosz, dyrektor liceum.
Pierwsza rozprawa w tej sprawie odbyła się za zamkniętymi drzwiami. Terminu następnej sąd na razie nie wyznaczył.