15 osób zginęło na stadionie
Co najmniej 15 osób zginęło, a
38 zostało rannych w wybuchu bomby na stadionie w
stolicy Somalii, Mogadiszu. Eksplozja nastąpiła, gdy premier Ali
Mohammed Gedi przemawiał na wiecu swych zwolenników. Szefowi rządu
nic się nie stało.
"To była bomba. Nikt nie wie, kto to zrobił i z jakich powodów. Bomba była na ziemi. Wybuchła, gdy przechodzili ludzie" - powiedział doradca premiera Abdurahman Ali Osman.
Rezydujący wraz z rządem w Kenii premier Gedi po raz pierwszy od swego mianowania w zeszłym roku przybył do Mogadiszu w piątek, by podjąc próbę położenia kresu podziałom w kraju.
Od czasów obalenia w 1991 roku dyktatora, generała Mohammeda Siada Barre, Somalia jest podzielona i kontrolowana przez licznych watażków plemiennych, dysponujących własnymi uzbrojonymi bojówkami. Struktury państwowe przestały istnieć, a władze centralne, powołane na mocy porozumienia pokojowego ze stycznia 2004 roku, były zmuszone przenieść się do sąsiedniej Kenii.
Zagraniczne rządy i darczyńcy naciskają, by nowe władze somalijskie powróciły do kraju. Ministrowie i deputowani są jednak podzieleni co do tego, które miasto miałoby się stać ich siedzibą. Spory w tej sprawie wynikają z walki o władzę między rywalizującymi klanami. Otoczenie prezydenta Abdullahi Jusufa Ahmeda opowiada się za przeniesieniem do którego ze spokojniejszych od Mogadiszu miast.