Poinformowała o tym rzeczniczka NFZ Jolanta Kocjan.
Szef Funduszu polecił dyrektorom oddziałów, by sprawdzili za pomocą wszystkich możliwych sposobów, ilu osobom lekarze w przychodniach przepisali corhydron. Za pomocą lekarzy będziemy docierać do tych osób i informować je o tym, że mogą posiadać w swoich domach niebezpieczny lek - tłumaczyła.
Jak zaznaczyła, dzięki temu, że na Śląsku i w Opolu działa elektroniczny system rejestracji usług medycznych RUM, w tych regionach już zidentyfikowano część pacjentów.
Będziemy prosić tych pacjentów, by - jeśli mają lek w domu - oddawali go nam za pokwitowaniem, by ustrzec ich przed niebezpieczeństwem - dodała. Zaznaczyła, że chodzi tylko o przychodnie, bo szpitale prowadzą własne rejestry.
Jak mówiła Kocjan, problemem jest to, że NFZ nie rejestruje danych o przepisywaniu leków nierefundowanych. Corhydron należy właśnie do tej grupy. Zaznaczyła jednak, że Fundusz może np. zidentyfikować wszystkich kombatantów, którzy kupowali preparat, ponieważ oni mają refundację pełnej odpłatności.
NFZ poinformował również Naczelną Izbę Aptekarską, by poleciła aptekom sprawdzanie, ile corhydronu zostało sprzedanych - i w miarę możliwości - komu.