1300 spalonych aut we Francji
Co najmniej 1300 podpalonych
samochodów, dziesiątki płonących budynków i 312 osób zatrzymanych
przez policję to bilans dziesiątej nocy zamieszek we Francji.
Prezydent Francji Jacques Chirac
oświadczył, że państwo francuskie jest zdecydowane być
silniejszym niż siewcy przemocy.
Chirac nazwał "absolutnym priorytetem" przywrócenie
bezpieczeństwa i porządku publicznego.
Mimo apeli o spokój była to najgorsza noc od początku rozruchów, które od 27 października rozszerzyły się z przedmieść Paryża na cały kraj. Według policji po raz pierwszy zamieszki wdarły się do centrum francuskiej metropolii, gdzie ostatniej nocy podpalono 22 auta.
Grupy młodzieży z tzw. niespokojnych dzielnic, zamieszkanych głównie przez muzułmańskich imigrantów z czarnej Afryki i Maghrebu, paliły nie tylko samochody. W podparyskim Grigny w departamencie Essonne ich ofiara padły dwie szkoły i papiernia. W Corbeil-Essonnes pożar niemal całkowicie zniszczył restaurację McDonald's, którą staranował podpalony samochód.
W Evreux w Normandii w płomieniach stanęło centrum handlowe, poczta i dwie szkoły. W akcji ratunkowej obrażenia odniosło 5 policjantów i 3 strażaków. Niepokojące doniesienia napływają nawet z miejscowości słynących z porządku i spokoju, takich jak południowofrancuski ośrodek kulturalny Avignon czy kurorty Nicea i Cannes. W Strasburgu podpalono 18 aut, ostatnie już rankiem.
Wieści o rozruchach dochodzą też z Nantes, Rennes, Rouen, Lille, Tuluzy i Lyonu. Policja usiłuje się dostosować do reguł walki partyzanckiej z uczestnikami zamieszek. W całej Francji wzmocniono siły policyjne. W rejon Paryża władze rzuciły dodatkowo 2300 funkcjonariuszy.
W nocy z piątku na sobotę po raz pierwszy wysłano do akcji śmigłowiec, następnej nocy użyto ich już siedem. Małe grupki policjantów w samochodach i na motorach gonią młodzież od jednego miejsca ataku do drugiego. Nowa taktyka zaowocowała gwałtownym zwiększeniem liczby zatrzymanych. Policji usiłują pomagać obywatele. W Drancy pod Paryżem mieszkańcy sami schwytali dwóch 14-latków, który próbowali wzniecić pożar, i przekazali ich policji.
Rzecznik francuskiej policji Patrick Harmon powiedział, że większość rozruchów wybucha w miastach, gdzie znajdują się dzielnice zamieszkane przez osoby z niskimi dochodami i gdzie panuje duże bezrobocie. Jednak w ostatnich dniach zamieszki rozszerzają się też na zamożniejsze miejscowości i dzielnice, których policja tak nie pilnuje.
Według Harmona nie wydaje się, aby działania poszczególnych grup atakujących były koordynowane. Wewnątrz gangów ich członkowie komunikują się przez telefony komórkowe i Internet. W Internecie pełno jest w ostatnich dniach gróźb dalszej przemocy i wyklinania francuskiej policji.
Dużo jest także wezwań do spokoju i wyrazów współczucia po śmierci dwóch nastolatków z rodzin imigranckich, która sprowokowała zamieszki. Zginęli oni w Clichy-sous-Bois na przedmieściach Paryża, porażeni prądem, gdy ukryli się w stacji transformatorowej uciekając przed policją.