11. rocznica pożaru w hali Stoczni Gdańskiej
11. rocznicę pożaru w hali Stoczni Gdańskiej uczczono w Gdańsku. W intencji ofiar tragedii, w której zginęło siedem osób, a około 300 zostało poparzonych, w kościele św. Brygidy odprawiono mszę, a pod tablicą upamiętniającą tragiczne wydarzenia z 1994 r. złożono kwiaty i zapalono znicze.
Wspomnienia z tamtej nocy zawsze będą żywe, lecz trzeba z tym jakoś na co dzień żyć. Jeszcze do dziś zdarzają mi się koszmary senne, budzę się w środku nocy zlany potem, bo śni mi się, że jestem blisko hali - powiedział Tomasz Dębowski z Kartuz, który podczas tragicznego pożaru doznał poparzeń II i III stopnia na 32% powierzchni ciała. Poparzone miał głównie dłonie, twarz oraz lewą nogę. Miał wtedy 24 lata.
Dębowski podkreślił jednak, że mimo wszystko nie obawia się dziś chodzić na imprezy masowe w zamkniętych obiektach. Gdyby nie ten pożar nigdy nie poznałbym tylu wspaniałych ludzi i przyjaciół na całe życie - dodał. Mężczyzna pracuje jako kucharz w jednej z jadalni w Gdańsku.
24 listopada 1994 r. w stoczniowej hali odbywała się bezpośrednia transmisja satelitarna z Berlina z wręczenia nagród MTV. Towarzyszył jej koncert zespołu Golden Life. W hali znajdowało się ok. 700-800 osób. Według świadków pożaru, ogień wybuchł niemal jednocześnie na widowni, gdzie zapaliły się ławki oraz na drewnianym dachu. Ludzie w popłochu rzucili się do wyjścia. Z pięciu drzwi hali, tylko trzy były otwarte. Pozostałe były zamknięte na kłódkę.
Pierwsza przybyła na miejsce jednostka straży pożarnej nie mogła zająć się gaszeniem ognia, ponieważ musiała najpierw "udrożnić" drogi ewakuacyjne. Akcja wyprowadzenia z budynku uczestników imprezy trwała ok. 20 minut. Temperatura wewnątrz hali sięgała 1000 stopni.
Prokuratura ustaliła w trakcie śledztwa, że pożar w hali był wywołany podpaleniem. Do dziś nie udało się jednak wykryć sprawcy.
Przed gdańskim sądem od października 2002 r. toczy się proces czterech osób odpowiedzialnych za organizację koncertu w hali Stoczni Gdańskiej. Do przesłuchania pozostało jeszcze ok. 140 z ponad 400 świadków.
O nieumyślne spowodowanie tragedii oskarżeni zostali: b. komendant stoczniowej straży pożarnej Jan S., ówczesny kierownik hali Ryszard G. oraz organizatorzy imprezy Tomasz T. i Jarosław K. Ich proces toczy się już po raz trzeci.
Po raz pierwszy proces dotyczący tragicznego pożaru hali Stoczni Gdańskiej rozpoczął się w styczniu 1997 r. Po dwóch latach został jednak zawieszony. Prowadzenie procesu uniemożliwiła trwająca ponad trzy miesiące choroba oskarżonego Ryszarda G.
Po raz drugi akt oskarżenia został odczytany w styczniu 2000 roku. Proces został jednak przerwany z powodu zawieszenia w listopadzie 2001 roku w obowiązkach służbowych przewodniczącego składu sędziowskiego Wojciecha O. Sędzia prowadząc samochód po pijanemu spowodował kolizję.