11-letnia dziewczynka zhakowała wynik wyborów. Zajęło jej to 10 minut
Podczas corocznej konwencji hakerów w Las Vegas 11-letnia Audrey zdołała włamać się na kopię oficjalnej rządowej strony i zmienić podany tam wynik wyborów. To tylko jedna z wielu luk w amerykańskim systemie wyborczym, którą wyeksponowali hakerzy.
Włamanie się na replikę strony sekretarza stanu Florydy - miejsca, gdzie podawane są oficjalne wyniki wyborów - było zadaniem w dziecięcym konkursie podczas konferencji DEFCON w Las Vegas. Wygrała go 11 letnia dziewczynka o imieniu Audrey, której zajęło to mniej niż 10 minut. W rezultacie na stronie zwycięzcą wyborów prezydenckich okazał się kandydat Partii Libertariańskiej Darrell Castle, który w rzeczywistości zdobył 0,2 proc. głósów.
- Chodzi po prostu o to, by wykorzystać fakt, że strona nie jest dobrze zabezpieczona. Kiedy już dostałam się do bazy danych, reszta zajęła mi może minutę, bo szybko piszę. Można odejmować głosy, robić co tylko się chce - opowiadała uczennica podstawówki portalowi Buzzfeed.
Jak tłumaczą eksperci, takie włamanie nie wpłynęłoby na rzeczywisty wynik głosowania. Ale spowodowałoby wystarczająco, dużo zamieszania, by wprowadzić chaos i dezorientację. Podobny atak zastosowali rosyjscy hakerzy w dzień wyborów prezydenckich na Ukrainie w 2014 roku, chcąc obwołać zwycięzcą nacjonalistę Dmytro Jarosza. Ukraińcy w ostatniej chwili wykryli jednak włamanie.
Ale wyczyn 11-latki był tylko jednym z wielu ataków, które uwypukliły dziury w amerykańskim systemie wyborczym. Hakerzy mieli do dyspozycji kilka rodzajów maszyn do głosowania używanych w wyborach. Włamali się do wszyskich z nich. Jeden z włamywaczy sprawił nawet, że maszyna zaczęła grać muzykę, a na jej ekranie pojawił się symbol "Iluminatów". Inna uczestniczka w ciągu dwóch minut bez użycia narzędzi potrafiła uzyskać uprawnienia administratora do maszyny używanej w 18 stanach.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Według cytowanych przez Buzzfeed oficjeli, nie oznacza to, że atak na system wyborczy byłby łatwy. Głównym atutem jest fakt, że maszyny są odłączone od internetu, a system zdecentralizowany. Nawet więc gdyby haker włamał się do jednej z maszyn, nie mógłby poważnie wpłynąć na wynik wyborów. Do tego potrzebna byłaby skoordynowana akcja, co przy ograniczeniu czasowym i obecności komisarzy wyborczych, byłoby trudne.
- To ciekawy paradoks. Wiemy, że te systemy są niezwykle słabo zabezpieczone, ale jest bardzo niewiele dowodów wskazujących na to, że te słabości były wykorzystywane w prawdziwych wyborach - stwierdził Matt Blaze, jeden z organizatorów imprezy. - Myślę, że mieliśmy dotąd dużo szczęścia, bo mamy do czynienia tutaj z tykającą bombą zegarową - dodał.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl