11 kwietnia "nagle wszystko się urwało"
Ona mówiła do niego "Leszuńku", on nazywał ją "Babusikiem". To inne, prywatne, domowe oblicze Marii i Lecha Kaczyńskich, którzy 11 lat temu zginęli w katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. O tym, jak bliskim bardzo ich brakuje zdradził brat cioteczny zmarłego prezydenta Jan Maria Tomaszewski.
10.04.2021 08:32
"Lech Kaczyński poślubił Marię w 1978 roku. Ci, którzy ich znali, zawsze podkreślali, że było to szalenie zgodne małżeństwo. Prezydent nazywał swoją ukochaną ‘Babusikiem’. Z kolei pani Maria wołała do męża ‘Leszuńku’. Ich wielka miłość została jednak brutalnie przerwana 10 kwietnia 2010 roku" - opisuje se.pl.
Tego dnia pod Smoleńskiem rozbił się prezydencki samolot, na którego pokładzie była prezydencka para. Zginęli wszyscy pasażerowie i załoga maszyny.
W to, co zdarzyło się 11 lat temu, do dzisiaj nie może uwierzyć brat cioteczny Lecha Kaczyńskiego Jan Maria Tomaszewski. Zwłaszcza, że zawsze był bliską osoba dla zmarłej państwa Kaczyńskich.
"Chcę zadzwonić do Leszka, ale Leszka przecież nie ma"
- Byłem bardzo mocno związany z Leszkiem i z Marią. I wszystko się urwało. Świat się jakoś toczy, ale to już nie to samo. Tęsknimy z Jarkiem (Jarosławem Kaczyńskim - przyp. red.) za Marią i Leszkiem. Bardzo nam ich brakuje. Łapię się czasami na tym, że jak jest jakiś problem, biorę telefon, chcę zadzwonić do Leszka i w tym samym momencie uzmysławiam sobie, że Leszka przecież nie ma… To bardzo ciężka sprawa - mówi Tomaszewski.
I przyznaje, że kiedy z Jarosławem Kaczyńskim się spotykają, to starają się nie poruszać tematu katastrofy smoleńskiej.
- To było dla nas wszystko bardzo bolesne – wyznał Jan Maria Tomaszewski.
Źródło: se.pl