102 minuty jubileuszowej przemowy Berlusconiego
W trwającej 102 minuty przemowie, którą aktywiści partii Forza Italia - jak obliczyły agencje - przerywali owacjami aż 83 razy, premier Włoch Silvio Berlusconi zapowiedział w dziesiąta rocznicę swego wejścia na scenę polityczną "zbudowanie nowego państwa" i "zmianę wszystkiego od góry do dołu", aby powstrzymać "komunistów i sędziów".
25.01.2004 | aktual.: 25.01.2004 18:03
Centrolewicowa opozycja i aparat wymiaru sprawiedliwości byli - jak w większości publicznych wystąpień Berlusconiego - głównym celem jego ataków w przemówieniu wygłoszonym w dziesiątą rocznicę wkroczenia najbogatszego człowieka Włoch na arenę polityczną.
Włoskiemu magnatowi medialnemu, którego większość prasy światowej oskarża o to, że myli swe interesy jako właściciel prywatnego imperium telewizyjnego z interesem publicznym, grozi w najbliższych miesiącach kolejną rozprawa sądowa z oskarżenia o przekupywanie sędziów.
W kilku dotychczasowych sprawach o korupcję i oszustwa podatkowe, wytaczanych mu jako właścicielowi dwóch prywatnych koncernów, przywódca Forza Italia był skazany w pierwszej instancji na ponad 6 lat więzienia, ale wyroki te zostały skasowane w apelacji.
Premier Włoch, którego weekendowe przemówienie do 5.000 uczestników wiecu transmitowała w całości z rzymskiego Pałacu Kongresów jedna z trzech jego prywatnych sieci TV - Rete 4, powtórzył swą tezę, że aparat wymiaru sprawiedliwości we Włoszech, to "komuniści" i "wrogowie demokracji", którzy chcą odsunąć go od władzy.
Jakby nawiązując do doniesień prasy włoskiej o tym, że poddał się operacji plastycznej twarzy, Berlusconi, który przez ponad miesiąc nie pokazywał się publicznie, powiedział: "To lewica zrobiła sobie lifting, ale się jej nie udał, nie zmieniła swej natury zapisanej w jej DNA, swego zwyczaju eliminowania przeciwników na drodze sądowej".
"Stoimy wobec prawdziwego Muru Berlińskiego, który dzieli nas od wolnych Włoch, tak jak ja je sobie wyobrażam, ale stopniowo dokonujemy wyrw (w tym murze)" - mówił szef włoskiego rządu konserwatywnego.
Nawiązał on do swych zapowiedzianych już planów zreformowania konstytucji Włoch, przewidujących m.in., że szef rządu w czasie trwania jego mandatu będzie się cieszył całkowitym immunitetem sądowym.
Projekty te przewidują także ustanowienie we Włoszech władzy typu prezydenckiego. Berlusconi nie ukrywa, że jego ambicją jest uzyskanie takiej władzy.
Berlusconi zapewnił, że jego rząd "jest prawdziwie europejskim rządem" i nie powtórzył swych niedawnych oskarżeń wobec "euro", w których twierdził, że jednolita waluta europejska ponosi bezpośrednią winę za 20-procentowy wzrost cen wielu podstawowych artykułów we Włoszech.
W przeddzień wiecu Berlusconiego jego ataki na euro skrytykował prezydent Włoch, Carlo Azeglio Ciampi.
Swym "spektakularnym" wiecem w Pałacu Kongresów premier Berlusconi - jak piszą włoskie media - rozpoczął de facto kampanię przed czerwcowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego. We Włoszech odbędą się one jednocześnie z częściowymi wyborami samorządowymi i regionalnymi.
Koalicja Dom Wolności, której przewodzi Berlusconi, idzie do tych wyborów wewnętrznie skłócona. Jego główny sojusznik, lider Sojuszu Narodowego, Gian Franco Fini, zyskuje na popularności, podczas gdy notowania wyborcze Berlusconiego spadają.
Umberto Bossi, przywódca Ligi Północnej, domagającej się szerokiej autonomii gospodarczej dla Lombardii, grozi, że wyjdzie z koalicji rządowej, jeśli nie nastąpi "regionalizacja" Italii.
W 1994 r. wyjście separatystycznej Ligi Północnej z sojuszu rządowego sprawiło, iż gabinet Berlusconiego upadł po siedmiu miesiącach, a do władzy wróciła centrolewicowa koalicja.
Berlusconi apelował do sojuszników w swym przemówieniu, aby zaprzestali "bezużytecznych polemik".