10 tys. zł nagrody za trzy tygodnie pracy w ABW
Zaledwie po trzech tygodniach pracy troje zastępców szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego dostało wysokie premie - dowiedział się "Dziennik". Ludzie ze służb twierdzą, że wiceszefowie agencji otrzymali po około 10 tysięcy złotych nagrody.
13.02.2008 | aktual.: 13.02.2008 08:43
Troje swoich zastępców Krzysztof Bondaryk mianował 4 grudnia zeszłego roku. Zostali nimi ppłk Jacek Mąka, który wcześniej w ABW był doradcą Bogdana Święczkowskiego (szefa z nadania PiS) oraz ppłk Paweł Białek i Zdzisław Skorża, którzy jeszcze w listopadzie 2007 roku byli poza służbą. W okolicy świąt Bożego Narodzenia, a więc niemal od razu po objęciu stanowisk, spotkał ich miły gest ze strony szefa, bo - jak twierdzą informatorzy "Dziennika" - otrzymali wysokie nagrody.
Gdzie jest druga firma, która po niespełna miesiącu pracy daje takie premie - komentuje jeden z rozmówców gazety z tajnych służb. Funkcjonariusze wewnątrz Agencji ukuli nawet specjalne określenie dla tych premii. Mówią o nich "bondarykówki".
O nagrody dla nowego kierownictwa Agencji "Dziennik" zapytał ABW jakiś czas temu. Rzecznik major Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska zasłoniła się tajemnicą. W tej sprawie Agencja nie udziela informacji - odpowiedziała. Poinformowała jedynie, że sam szef ABW nie otrzymał od czasu objęcia stanowiska żadnej nagrody.
Jak się dowiaduje gazeta, wysokich premii nie dostało wielu oficerów. Pominięto głównie tych, którzy swoje stanowiska objęli jeszcze za czasów rządów PiS. Chodzi o ludzi awansowanych zarówno w czasach premiera Marcinkiewicza, jak i Kaczyńskiego. Albo dostali niewielkie pieniądze, albo niższe niż ci z nowego zaciągu - mówi "Dziennikowi" rozmówca ze służb. (PAP)