10 tys. zł miesięcznie za... powstrzymanie się od pracy
W "Super Expressie" czytamy: To może zdarzyć
się tylko w Polsce. Teoretycznie Andrzej Chrzanowski, jako były
współpracownik Służby Bezpieczeństwa, przez 10 lat nie może pełnić
funkcji publicznych. W praktyce nadal siedzi w dyrektorskim fotelu
Urzędu Komunikacji Elektronicznej, a sekretarka parzy mu kawę.
08.03.2006 | aktual.: 08.03.2006 11:18
Charznowskiemu nie wolno się przemęczać - pisze gazeta - bo szef Służby Cywilnej Jan Pastwa wydał mu służbowe polecenie "powstrzymania się od wykonywania dotychczasowych obowiązków służbowych". Chrzanowski polecenia usłuchał i się "powstrzymuje" - urzędowe pisma podpisuje "dyrektor zastępujący" Mariusz Czyżak.
To jakaś paranoja - komentują pracownicy UKE. Premier już dawno powinien odwołać Chrzanowskiego. Nie możemy pojąć, dlaczego tego nie robi - mówią.
Premier i minister Pastwa znają sytuację - zapewnia p.o. prezesa UKE Anna Streżyńska. Tu nie ma niczego nienormalnego, procedury muszą trochę potrwać. Pan Chrzanowski zostanie w naszym urzędzie jako pracownik merytoryczny, oczywiście ze znacznie niższą pensją - dodaje.
Pensja dyrektora generalnego wynosi ok. 10 tys. zł. Zależy to od budżetu danego urzędu i stażu pracy - powiedziała dziennikowi Magdalena Budkus z Urzędu Służby Cywilnej. Chrzanowski przyznał w rozmowie z "Super Expressem", że tyle zarabia.
3 lutego, dzień po ogłoszeniu wyroku, Chrzanowski pożegnał się ze współpracownikami. "Orzeczenie sądu jest niesprawiedliwe. W niewłaściwy sposób została oceniona próba werbunku, jaką podjęła wobec mnie Służba Bezpieczeństwa w 1978 r." - napisał w liście rozesłanym pocztą elektroniczną.
Pożegnanie było przedwczesne, bo nikt nie miał zamiaru wyrzucać go z pracy. Umowę o pracę podpisał ze mną premier Leszek Miller - mówi Andrzej Chrzanowski. Nie wykonuję już obowiązków dyrektora generalnego, choć taką mam umowę. Pani prezes powierzyła mi nadzorowanie restrukturyzacji urzędu - dodaje rozmówca "Super Expressu". (PAP)