Trwa ładowanie...
08-07-2013 09:13

10. rozprawa Katarzyny W. oskarżonej o zamordowanie córki Magdy

Zakończyła się dziesiąta rozprawa w sprawie Katarzyny W. oskarżonej o zamordowanie półrocznej córki Magdy. Sąd Okręgowy w Katowicach po raz drugi przesłuchał męża oskarżonej Bartłomieja W. W czasie rozprawy głos zabrała - pierwszy raz od czasu pierwszej rozprawy - Katarzyna W. W środę sąd zdecyduje o wnioskach obrony i prokuratury o ewentualnym powołaniu biegłych i przedłużeniu aresztu dla Katarzyny W.

10. rozprawa Katarzyny W. oskarżonej o zamordowanie córki MagdyŹródło: WP.PL, fot: Robert Kulig
d2aru6t
d2aru6t

Wniosek ws. powołania nowych biegłych złożył obrońca Katarzyny W. W czasie rozprawy kobieta powiedziała wzruszona: szanuję, wiem, że tak działają procedury. Ja nie dla zasady trzymam się tego, że nie przyznaję się do winy. Wysłuchanie tego, co biegli mówili, w żaden sposób nie przywróci mi Magdy, a bardzo wiele mnie kosztowało. To wszystko, co działo się w toku wydawania opinii, w mojej ocenie rodzi wątpliwości. Wnosiłam od początku o przekazanie biegłym wszystkich protokołów z moich przesłuchań. Proszę o przychylenie się do wniosku, bo chodzi o moje życie, o moją przyszłość, a nie o to, który paragraf jest ważniejszy - mówiła Katarzyna W.

Sąd przesłuchał Bartłomieja W.

W czasie przesłuchania sędzia zapytał Bartłomieja W., czy w styczniu ubiegłego roku on lub jego żona bali się o życie swojej córki Magdy. - Wręcz przeciwnie. W nocy kilka dni wcześniej dzwoniliśmy do mamy mojej, pochwalić się, że Madzi wychodzi pierwszy ząbek. Nie obawialiśmy się w żadnym stopniu o jej życie i zdrowie. Jej stan zdrowia nie był zły ani gorszy niż dotychczas - odpowiedział Bartłomiej W.

Bartłomiej W. zeznał, że nigdy nie rozmawiał z Katarzyną W. o pochówku niemowląt. Dodał, że nie sprawdzali razem także w sieci żadnych informacji dotyczących pochówku dzieci i nie dyskutowali o kremacji czy tradycyjnego pochówku.

Sędzia dopytuje Bartłomieja W. o ubezpieczenie na życie dla małej Magdy. Mąż oskarżonej mówi, że nie przypomina sobie, żeby takie było wykupione. Przyznał, że żona w styczniu zaczęła ponaglać go ws. wyrobienia ubezpieczenia zdrowotnego dla dziecka.

d2aru6t

Podczas gdy sąd odczytuje zeznania złożone przez Bartłomieja W., jego żona bardzo uważnie słucha i notuje.

"Nic nie wskazywało na to, że Kasia może uciec..."

Przed przesłuchaniem Bartłomieja W. sąd odczytał jego wcześniejsze zeznania. Mąż Katarzyny W. ocenił w nich, że do momentu tragedii jego relacje z żoną był bardzo poprawne. - Nic nie wskazywało wcześniej na to, że ona może uciec, odejść ode mnie - mówił Bartłomiej W. przypominając dzień, kiedy Katarzyna W. zniknęła z ich mieszkania.

- Kasia obawiała się badania wariografem, rozmawialiśmy o tym długo w nocy. Byłem skłonny przełożyć datę badania. Poszedłem spać razem z Kasią, obudziłem się sam po 9. Jak się okazało budzik był nastawiony na 9.50. Jak wstałem, Kasi nie było w łóżku, ani w mieszkaniu. Nie wiem, czy ktoś jeszcze miał klucz do tego mieszkania. Kiedy wstałem, zobaczyłem na dywanie przy drzwiach ślady błota. Kiedy wszedłem do kuchni, na stole zobaczyłem list od żony, ona pisała, że mnie kocha, ale musi sama sobie poukładać życie, bo zarówno ja jak i rodzina zbyt dużo przez nią wycierpieliśmy. Kiedy otworzyłem drzwi okazało się, że przyjechało po mnie dwóch pracowników Rutkowskiego, kazali mi sprawdzić, czy nie zginęły rzeczy osobiste Kasi. Faktycznie tak było - zeznał wcześniej mężczyzna. I dodał: "kiedy otworzyłem zeszyt, który należał do Kasi zauważyłem jeszcze jeden list dla mnie. Po jakimś czasie przyjechał K. Rutkowski, pojechaliśmy na policję zgłosić zaginięcie żony". W ocenie Bartłomieja W. "żona co jakiś czas miały stany
gorszego nastroju, była osobą impulsywną, najpierw działała, a potem nad tym myślała".

Dlaczego Katarzyna W. bała się badania wariografem?

Po odczytaniu fragmentu z wcześniejszych zeznań Bartłomieja W., sąd zapytał mężczyznę, dlaczego oskarżona bała się badania wariograficznego? - Stwierdziła, że to kolejny wymysł pana Rutkowskiego, mający na celu zwiększenie szumu medialnego i polepszenie jego reklamy - odpowiedział. - Ona nie mówiła, że obawia się wyniku, tylko, że nie chce brać udziału w tych badaniach, ale ja poczułem się zbywany takimi odpowiedziami. Miałem wrażenie, że była to odpowiedź, która miała mnie zadowolić - dodał.

d2aru6t

Sędzia dopytał także o wydarzenia z 24 stycznia, kiedy to Katarzyna W. zadzwoniła do męża i przekazał mu, że porwano ich dziecko. - Czy kiedykolwiek słyszał Pan płacz własnej żony? - zapytał sędzia. - Nie przypominam sobie, aby tak histerycznie płakała, jak wtedy gdy dzwoniła 24 stycznia - odpowiedział Bartłomiej W.

W czasie przesłuchania Bartłomieja W., obrońca dopytuje o to, jak Katarzyna W. radziła sobie w sytuacjach konfliktowych.

- Pamiętam takie sytuacje na początku ciąży i w okresie naszego ślubu. Nie spodziewaliśmy się ciąży, było ogólne zaskoczenie, szok. Jeśli chodzi o ślub, to w pewien sposób żona czuła się naciskana, i skończyło się tym, że przestawał się do mnie odzywać na kilka dni, zamknęła się u rodziców swoich w domu. W ten sposób najczęściej rozwiązywała problemy - przestawała się mnie odzywać. Natomiast nie reagowała wpadając w histerię, płacząc czy krzycząc - wyjaśnił Bartłomiej W.

d2aru6t

Obrońca dopytywał również, czy to prawda, że po śmierci Magdy (Katarzyna W. - red.) zaczęła wpadać ze skrajności w skrajność. - Tak, po śmierci Magdy miała huśtawkę nastroju, potwierdzeniem tego było badanie wariografem. Do południa wszystko było w porządku, o ile w ogóle było to możliwe w tym okresie. Zamknęła się w pokoju, płacząc, próbowałem się do niej dostać, zadzwoniłem do rodziców, obawiałem się, że może coś sobie zrobić. Skończyło się tym, że uderzyła mnie drzwiami, potem moi rodzice przyjechali i próbowaliśmy ją uspokoić. Często się zdarzało, że raz się śmiała, żartowaliśmy a nagle zaczynała płakać. Nie mówiła o co chodzi - mówił przed sądem Bartłomiej W.

Wcześniejsze zeznania Bartłomieja W.

Bartłomiej W. był już przesłuchiwany podczas rozprawy 7 maja. Sąd pytał go m.in. o okoliczności korzystania z komputera należącego do małżeństwa W. Bartłomiej zeznał, że choć oboje mieli osobne profile, zdarzało się, że korzystali z profilu współmałżonka. Z tego samego komputera korzystał też brat Katarzyny. Ojciec Magdy zaprzeczył wtedy, by kiedykolwiek w internecie szukał informacji na temat zabicia bez pozostawienia śladów czy kremacji niemowlaka.

Bartłomiej W. szczegółowo opowiadał o 24 stycznia ubiegłego roku, kiedy żona mówiła mu, że ktoś porwał Magdę oraz o zaangażowaniu w poszukiwanie dziecka Krzysztofa Rutkowskiego i organizowanych z jego inicjatywy konferencjach prasowych. W jego ocenie, Rutkowski zrobił w tej sprawie co do niego należało - rozwikłał sprawę zniknięcia dziecka. To Rutkowskiemu Katarzyna przyznała, że Magda nie została porwana. Miała później pretensje, że nagranie z jej wyznaniem zostało przekazane mediom.

d2aru6t

Już po tym, jak porwanie okazało się sfingowane, Katarzyna W. przekazała mężowi drugą wersję - tę samą, którą obrona prezentuje przed sądem - że dziecko wypadło jej z rąk.

Nowi biegli w procesie?

Podczas poprzedniej rozprawy 12 czerwca sąd kontynuował przesłuchiwanie biegłych z zakresu medycyny sądowej, którzy wydawali opinię o przyczynie śmierci dziecka. Dopytywani przez obrońcę Katarzyny W. biegli podtrzymali wcześniejsze ustalenia, że półroczna Magda zmarła wskutek gwałtownego uduszenia. Ponieważ obrońca nie wyczerpał swych pytań sąd polecił mu przygotowanie ich pisemnej listy.

Po zakończeniu tamtej rozprawy adwokat Katarzyny W. przedstawił dziennikarzom szczegóły linii obrony. Zgodnie z nią niemowlę miało zginąć w wyniku skurczu krtani, będącego następstwem uderzenia o podłogę. Zapowiedział, że będzie kwestionował wykluczenie przez biegłych tej możliwości. Zasygnalizował też złożony później wniosek o powołanie nowych biegłych. Mają to być specjaliści laryngologii, neonatologii oraz medyk sądowy. Sąd zapowiedział rozpatrzenie tego wniosku jeszcze w poniedziałek.

d2aru6t

Sprawa Madzi z Sosnowca

Sprawa Katarzyny W. zaczęła się 24 stycznia 2012 r., gdy policja przekazała mediom informację o zaginięciu półrocznej dziewczynki z Sosnowca. Według relacji matki dziecko miało zostać porwane z wózka w centrum miasta. Na początku lutego ciało dziecka znaleziono w zrujnowanym budynku w parku przy torach kolejowych w Sosnowcu.

Zdaniem prokuratury Katarzyna W. plan zabójstwa przygotowywała co najmniej od 19 stycznia, wcześniej próbowała zatruć córkę tlenkiem węgla. 24 stycznia miała cisnąć dzieckiem o podłogę, a kiedy okazało się, że mimo to niemowlę przeżyło, dusić je przez kilka minut. Sama oskarżona twierdzi, że Magda zmarła na skutek wypadku. Według niej dziecko wypadło jej z rąk na podłogę i zmarło po kilku nieudanych próbach nabrania powietrza.

d2aru6t
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2aru6t
Więcej tematów