10. rocznica katastrofy promu Columbia
Cały świat patrzył na tę tragedię
Tragedia wydarzyła się na oczach całego świata - zdjęcia
1 lutego 2013 roku mija 10 lat od tragicznej katastrofy wahadłowca Columbia. Prom kosmiczny, powracający z 16-dniowej misji naukowej, rozpadł się na 16 minut przed lądowaniem, 63 kilometry nad Ziemią. Do tragedii doszło w wyniku eksplozji rozgrzanych gazów atmosferycznych, będącej efektem wad w konstrukcji wahadłowca. W chwili katastrofy Columbia zbliżała się do Ziemi z prędkością 12 tys. kilometrów na godzinę.
W 2008 roku NASA opublikowała wstrząsający raport, z którego wynikało, że mimo podjętych prób opanowania statku, nikt z 7-osobowej załogi nie miał szans na przeżycie. Do katastrofy doszło tak nagle, że astronauci nie zdążyli nawet zamknąć osłon na swoich hełmach.
(PAP/IAR/Wikipedia/WP.PL/meg)
Na tę tragedię patrzył cały świat
Ostatnia misja wahadłowca była lotem naukowym, w czasie którego, astronauci przeprowadzili ponad 80 eksperymentów. Lądowanie Columbii planowane było w Centrum Kosmicznym im. Kennedy'ego w sobotę 1 lutego 2003 r. o godz. 9.16 miejscowego czasu (15:16 czasu polskiego). Wszystko przebiegało normalnie do godziny 9.00, kiedy nastąpiła utrata łączności z załogą. Jak się okazało, to właśnie wtedy doszło do wybuchu wahadłowca.
Na zdjęciu obok: płonące szczątki Columbii spadają na Ziemię
Na tę tragedię patrzył cały świat
Po wybuchu Columbia rozpadła się na wiele tysięcy małych i większych części, które płonąc, spadały na dużym terytorium stanu Teksas. Zaraz po katastrofie NASA wysłała jednostki ratunkowe w celu poszukiwania fragmentów promu kosmicznego. Wydano ostrzeżenie, że szczątki promu mogą zawierać niebezpieczne substancje.
Na zdjęciu: członkowie Agencji Ochrony Środowiska i pracownicy lasów w miejscu, gdzie spadła część dziobowa promu Columbia
Na tę tragedię patrzył cały świat
Niemal od razu stwierdzono, że załoga Columbii nie miała szans na przeżycie. Przy prędkości 12 tys. km/h i na takiej wysokości prom nie mógł awaryjnie wylądować, a astronauci nie mieli możliwości się katapultować. W trakcie późniejszych badań odkryto, że nie zdążyli oni nawet zamknąć osłon w swoich hełmach.
Na zdjęciu obok: zwęglony hełm jednego z astronautów, który spadł na farmę w pobliżu teksańskiego Norwood
Na tę tragedię patrzył cały świat
Od razu po katastrofie podejrzewano, że jej przyczyną mogło być zdarzenie, do którego doszło 16 dni wcześniej. W czasie startu Columbii z zewnętrznego silnika promu odpadł kawałek warstwy izolacyjnej i uderzył w lewe skrzydło. Po tym incydencie szef kontroli lotu Columbii zapewniał jednak, że uszkodzenie jest niewielkie i nie stanowi zagrożenia. Okazało się jednak, że oderwany fragment pianki osłaniającej zbiornik zewnętrzny spowodował dziurę o średnicy ok. 25 cm, co bezpośrednio przyczyniło się do późniejszej tragedii. W trakcie wejścia w atmosferę w ostatnich minutach misji przez tę dziurę do wnętrza promu dostały się rozgrzane gazy atmosferyczne, które następnie eksplodowały i doprowadziły do stopienia się struktury wahadłowca.
Obok: zdjęcie udostępnione przez NASA pokazuje kilka części izolacyjnych odczepiających się od zaraz po starcie promu
Na tę tragedię patrzył cały świat
Winą za katastrofę, w której zginęło siedmioro astronautów, eksperci obciążyli strukturę NASA i czynniki techniczne, tzn. uszkodzenie warstwy termoizolacyjnej promu. "Kultura organizacyjna i struktura NASA miały dla tego wypadku takie samo znaczenie jak zewnętrzna izolacja piankowa" - oznajmiła w raporcie komisja kierowana przez emerytowanego admirała marynarki wojennej, Harolda Gehmana.
Raport zwrócił uwagę na kwestie bezpieczeństwa, do których NASA nie podchodziła dostatecznie restrykcyjnie, stawiając na pierwszym miejscu założony wcześniej harmonogram lotów i lekceważąc sygnały świadczące o potencjalnych zagrożeniach.
Obok: udostępnione przez NASA zdjęcie pokazuje odczepiający się 81 sekund po starcie fragment pianki zewnętrznego zbiornika
Na tę tragedię patrzył cały świat
Zespół ekspertów odkrył, że inżynierowie NASA krótko po starcie Columbii 16 stycznia podnosili kwestię kawałka izolacji piankowej, która odpadła z zewnętrznego zbiornika promu 81 sekund po starcie. Trzy razy podczas 16-dniowej misji prosili oni o zdjęcia satelitarne, dzięki którym mogliby stwierdzić, czy uszkodzenie zagraża bezpieczeństwu promu. Ale nigdy tych zdjęć nie otrzymali.
Zdaniem ekspertów, NASA zlekceważyła osiem okazji zajęcia się problemem pianki. Kierownictwo NASA nie wykazało zainteresowania tą kwestią, odpowiadając, "że nie zagraża ona bezpieczeństwu lotu" oraz "że nie da się nic w tej sprawie zrobić".
Na zdjęciu: start promu Columbia 16 stycznia 2003 roku
Na tę tragedię patrzył cały świat
Przygotowany po siedmiu miesiącach prac, kosztem około 20 mln dolarów, liczący 248 stron raport, zalecał radykalne zmiany w sposobie działania NASA, w tym - utworzenie Urzędu Inżynieryjno- Technicznego (Technical Engineering Authority), finansowanego bezpośrednio przez centralny zarząd tej agencji. Nowe władze miałyby monitorować bezpieczeństwo, nie ulegając naciskom towarzyszącym realizacji poszczególnych programów.
Na przyszłość komisja zaleciła NASA wykonywanie zdjęć o dużej rozdzielczości zewnętrznemu zbiornikowi na paliwo po tym, jak oddzieli się on od statku, i udostępnianie tych zdjęć tuż po wyniesieniu promu. Zalecono też określanie strukturalnej spójności materiałów izolacyjnych przed ponownym startem promu. Trzeba też, by satelity szpiegowskie oraz inne wykonywały zdjęcia promów w czasie lotu - podkreśliła komisja.
Na zdjęciu obok: dym po upadku części promu Columbia na Ziemię
Na tę tragedię patrzył cały świat
W 2008 roku NASA przedstawiła z kolei swój raport, który naświetlił wiele szczegółów katastrofy. Okazało się m.in., że kokpit w którym znajdowała się załoga, oderwał się i zaczął gwałtownie wirować. Analiza wraku wykazała, że w odpowiedzi na odgłosy alarmu załoga zaczęła wciskać przełączniki i zresetowała autopilota promu.
Obok: załoga promu Columbia. Na dole od lewej - dowódca misji Rick D. Husband, inżynier Kalpana Chawla, pilot William C. McCool. Na górze od lewej - pierwszy specjalista lotu STS-107 David M. Brown, lekarka Laurel B. Clark, specjalista lotu odpowiedzialny za realizację eksperymentów naukowych Michael P. Anderson i specjalista od ładunku towarowego, pierwszy izraelski astronauta Ilan Ramon
Na tę tragedię patrzył cały świat
- Pozycja niektórych przełączników dowodzi, że astronauci próbowali odzyskać kontrolę nad pojazdem. Mówimy o bardzo krótkim czasie w sytuacji kryzysowej - oświadczył przedstawiciel NASA Wayne Hale. Niestety, gwałtowna dekompresja sprawiła, że załoga Columbii straciła przytomność, a badania medyczne dowiodły, że nie mogła jej już odzyskać.
Obok: członkowie misji pozują do zdjęcia w module badawczym SPACEHAB. Od góry - Ilan Ramon, Kalpana Chawla, Michael Anderson i David Brown
Na tę tragedię patrzył cały świat
Raport NASA potwierdził, że chociaż załoga Columbii próbowała wszystkich możliwych sposobów, by utrzymać kontrolę nad promem, nie miała szans, aby przetrwać katastrofę.
Obok: metalowa kula - część zbiorników paliwa promu Columbia
Na tę tragedię patrzył cały świat
- Cały naród jest wraz z wami pogrążony w smutku. Nie jesteście sami - mówił prezydent George Bush do rodzin siedmiorga zmarłych astronautów podczas ceremonii pogrzebowej. Ze specjalnym przesłaniem prezydent zwrócił się do 12 dzieci astronautów. - Musicie wiedzieć, że oni was kochali i ta miłość zawsze będzie z wami. Byli z was dumni, a teraz wy możecie być z nich dumni do końca życia - mówił.
Na zdjęciu: ceremonia pogrzebowa astronautki Laurel Clark
Na tę tragedię patrzył cały świat
Był to najtragiczniejszy wypadek od katastrofy wahadłowca Challanger, która miała miejsce w 1986 roku. Wtedy także zginęło siedmiu astronautów. Po tragedii Columbii zawieszono dalsze loty wahadłowców NASA, aż do startu promu Discovery 26 lipca 2005.
Na zdjęciu: emblemat misji
Na tę tragedię patrzył cały świat
Columbia była najstarszym wahadłowcem NASA, jej pierwszy lot miał miejsce w 1981 roku. Od tego czasu odbył 28 misji. Start tej ostatniej, 16-dniowej, był kilkukrotnie odkładany z powodu usterek.
Obok: zebrane szczątki promu Columbia w Centrum Kosmicznym Kennedy'ego na Florydzie