1,5 tys. chorych musi czekać rok na rozrusznik serca
Ośrodki kardiologiczne w województwie łódzkim, które zajmują się wszczepianiem rozruszników serca, operują wyłącznie chorych w stanach zagrożenia życia. Prawie 1,5 tys. osób musi czekać na stymulatory do przyszłego roku, tymczasem 500 z nich pilnie potrzebuje operacji.
07.09.2006 | aktual.: 07.09.2006 08:34
W Łódzkiem wszczepianiem rozruszników zajmuje się sześć ośrodków: szpitale im. Sterlinga, im. Biegańskiego, im. Kopernika, im. WAM i MSWiA oraz Szpital Rejonowy w Piotrkowie Trybunalskim.
Wszędzie kończą się pieniądze na leczenie z tegorocznych kontraktów. - W kontrakcie nie ma wyszczególnionych pieniędzy na kardiologię. Jeśli więcej wydamy na rozruszniki, zabraknie na leczenie w innych specjalnościach- tłumaczy Zbigniew Bednarkiewicz, dyrektor szpitala im. Biegańskiego w Łodzi.
W łódzkim "Koperniku" wszczepiono 50 stymulatorów - połowę tego, co w tym okresie 2005 r. - Rozrusznik kosztuje średnio 2 tysiące złotych. Chorych przybywa, a pieniędzy nie- narzeka prof. Zenon Gawor, ordynator oddziału kardiologicznego i internistycznego.
Mniejszą liczbę operacji w "Koperniku" odczuły inne placówki. - Przybyło nam oczekujących, więc operujemy po osiem osób tygodniowo- mówi Wojciech Antoniewski, dyrektor szpitala im. Sterlinga, gdzie w tym roku wszczepiono 850 stymulatorów.
Dyrektor Szpitala Rejonowego w Piotrkowie potwierdza, że przybywa pacjentów wymagających rozrusznika. - Codziennie telefonują do nas chorzy z całego regionu. Pytają, czy mają szansę na rozrusznik "od ręki - mówi dyrektor Paweł Banaszek.
Paweł Paczkowski, dyrektor łódzkiego NFZ, uspokaja, że walczy o dodatkowe pieniądze. - Myślę, że jeszcze we wrześniu przekażemy je najbardziej potrzebującym szpitalom- mówi.