Schroniska pękają w szwach, bo "ludzie chcą odpocząć". Rusza sezon na porzucanie psów
Majówka i sezon urlopowy w trakcie, a to oznacza odpoczynek od codziennych obowiązków. Niestety, w tym samym czasie, pracownicy Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami mają ręce pełne roboty. Właśnie rozpoczyna się sezon na porzucanie psów.
- Przyszła do nas szczęśliwa rodzinka. Wszyscy z uśmiechem na twarzy chcieli mieć pieska. Wybrali, adoptowali, byli zadowoleni. Jeszcze tej samej nocy, o godzinie drugiej, zadzwonili do nas i kazali przyjechać. Okazało się, że 7-miesięczny szczeniak w nocy... piszczał! A rodzina nie wiedziała, że tak to będzie wyglądało. Musieliśmy go ponownie umieścić w schronisku - zaczyna opowiadać Wirtualnej Polsce Paulina Boba, kierowniczka Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
- Czasami musimy interweniować w jeszcze straszniejszych sytuacjach. Wezwano nas do suczki przywiązanej do drzewa w lesie. Co więcej, po przyjechaniu na miejsce jej szczeniaki znaleźliśmy obok z poderżniętymi gardłami - dodaje.
Historii, o jakich opowiada kierowniczka KTOZ jest wiele. Prawie każdego dnia dostają informację o kolejnym przypadku porzucenia zwierzaka, a właśnie zbliża się czas, w którym zawsze dochodzi do prawdziwej kumulacji takich sytuacji.
- Majówka, sezon urlopowy i dni wolne od pracy to czas, kiedy zwiększa się liczba porzucanych zwierząt. Ludziom wtedy nudzą się psy i mają inne zajęcia - tłumaczy Boba. - Czasami ludzie przychodzą i mówią wprost, że chcą oddać psa. Choć nigdy nie mówią prawdy. Najczęstszą wymówką są: alergie, dziecko w rodzinie, pilny wyjazd. A tak naprawdę nie chcą się już nim zajmować - wylicza dalej kierowniczka KTOZ.
Wśród wymienianych powodów, przez które wyrzuca się psy z domu, są również wiek zwierzaka i ich "niezdolność do szczekania".
- Ale najbardziej utkwiła mi historia pewnej rodziny, która chciała bardzo mieć pieska. Wzięli szczeniaka - suczkę, byli bardzo zadowoleni. Po 7-miesiącach zwrócili ją nam, ponieważ psiak miał pierwszą cieczkę - słyszmy dalej.
- Oczywiście są też trudne sytuacje, kiedy komornik zabiera dom. Dla ludzi znajdzie się jakieś miejsce zastępcze, ale dla zwierząt często już nie. Tutaj jednak nie mamy do czynienia z sezonowym oddawaniem pupili - słyszymy dalej.
O wszystkich porzuconych zwierzętach, które trafiają do krakowskiego schroniska, zamieszczane są ogłoszenie w portalach społecznościowych. Gdy właściciel się nie zgłosi, KTOZ rozpoczyna procedurę adopcyjną.
- Nie każda osoba może dostać psiaka. Nie jesteśmy wybredni, ale nie chcemy żeby zwierzęta były wydawane na łańcuch. Muszą mieć przestrzeń i odpowiednie warunki. Musimy przeprowadzić odpowiednia kontrolę i weryfikację. Następnie wydajemy zgodę i dopiero wtedy pies może być adoptowany - mówi Boba.
Jak słyszymy dalej, w krakowskim schronisku miesięcznie dochodzi do 150 adopcji, a tendencja bezdomnych psów jest malejąca.
- W ubiegłym roku trafiło do nas 2000 zwierząt, a zostało wydanych 2009. To bardzo dobra informacja, bo dom znajdują psy, które w schronisku są już nawet od 14 lat - przekazuje kierowniczka schroniska. Niestety, są też niepokojące dane - nawet 10-20 proc. adopcji jest zwracanych.
- Często bywa tak, że nowy opiekun "wszystko wie" i nie przyswaja informacji o problemach, o których mówią wolontariusze z KTOZ. Dlatego my w 90 proc. wydajemy psiaki tylko do 90 km od Krakowa, żeby mieć kontrolę nad nimi, ale również dlatego, żebyśmy mogli szybko odebrać je po ewentualnej interwencji. Zawsze zaznaczamy, że w razie problemów lepiej zadzwonić i my przyjedziemy po psiaka, niż przykładowo porzucić go w lesie. Kiedyś była taka sytuacja, że mężczyzna dostał informacje od nas o problemach behawioralnych psach i tendencjach do dominacji. Pewnego dnia zadzwonił i powiedział, że pies nie chce go wpuścić do domu. Musieliśmy zabrać zwierzaka - kończy Paulina Boba, kierowniczka KTOZ.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .