"Zmarli jakiś czas po katastrofie" - tych słów nie było
18 października strona polska rozpocznie prace nad naszym stanowiskiem do raportu MAK nt. katastrofy smoleńskiej - powiedział akredytowany przy MAK płk Edmund Klich. Tego dnia udaje się on do Moskwy na spotkanie informacyjne o raporcie. Zarazem Klich zdementował informacje "Gazety Polskiej", by w wywiadzie dla rosyjskiej gazety "Młody Komsomolec" mówił, jakoby niektórzy pasażerowie samolotu Tu-154M, który 10 kwietnia rozbił się pod smoleńskiej, zmarli "jakiś czas po katastrofie".
- Ja nic takiego na pewno nie powiedziałem - nawet w wersji "prawdopodobnie". Może mówiłem, że w niektórych katastrofach zdarza się, że ktoś przeżyje, ale na pewno nie odnosiłem tego do katastrofy smoleńskiej" - powiedział.
Dodał, że nie pamięta nawet, czy ktokolwiek z tej gazety prosił go o rozmowę, choć nie wykluczył, że mogło tak być, bo udzielił wielu wypowiedzi. - Zastanowię się nad wystąpieniem do "Młodego Komsomolca" o sprostowanie - oświadczył.
- W poniedziałek lecę do Moskwy. Zapowiedziano nam, że w MAK odbędzie się prezentacja głównych punktów raportu, w celu - jak to sformułowano - lepszego zrozumienia jego treści - powiedział Klich, który podkreśla, że z tą chwilą strona polska zacznie formalnie prace nad naszym stanowiskiem do raportu.
Według Klicha, w spotkaniu będzie uczestniczyć on sam oraz przedstawiciel (lub przedstawiciele) polskiej komisji, której przewodniczy szef MSWiA Jerzy Miller.
Gdy raport MAK zostanie opublikowany, zgodnie z Konwencją Chicagowską strona polska w terminie 60 dni ma prawo przedstawić swoje stanowisko, uwagi i wnioski. Klich oświadczył, że w opracowaniu tego dokumentu on sam będzie miał pewną autonomię, ale nie będzie jedynym, który będzie go przygotowywał, bo jest to zadanie także dla innych gremiów - np. komisji ministra Millera i komisji badania wypadków lotniczych przy ministrze infrastruktury.
- Dokument musi prezentować jednolite stanowisko strony polskiej - podkreślił.