Zestrzelenie malezyjskiego samolotu? Robet Cheda analizuje dla WP.PL, jak mogło dojść do tragedii
Wśród politycznych implikacji zestrzelenia samolotu może być prawo Rosji do interwencji wojskowej na Ukrainie pod pretekstem zwalczania terroryzmu międzynarodowego - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Robert Cheda, ekspert ds. Rosji i WNP.
Prawie 300 osób znajdowało się na pokładzie malezyjskiego samolotu pasażerskiego, który rozbił się na Ukrainie. Według źródeł agencji Reuters oraz rosyjskiego Interfax, nie był to wcale wypadek - maszyna została zestrzelona. Strona ukraińska twierdzi, że samolot trafiła rakieta ziemia-powietrze, oskarżając separatystów o posiadanie wyrzutni Buk. Były oficer operacyjny i analityk Agencji Wywiadu Robert Cheda wyjaśnia w rozmowie z WP.PL, że rakiety Buk posiada zarówno Rosja, jak i Ukraina, ale do ich obsługi potrzebny jest wyszkolony zespół. – Nie może ich obsługiwać wzięty z ulicy separatysta – mówi ekspert.
- Rakiety Buk muszą współpracować z odpowiednimi stacjami radiolokacyjnymi, które naprowadzają je na cel, i musi je obsługiwać odpowiedni zespół, szkolony w dość długim czasie - wyjaśnia były analityk wywiadu. Ekspert dodaje, że są to wyrzutnie "skonstruowane jako ruchomy środek obrony zgrupowań wojsk zmechanizowanych w czasach Związku Radzieckiego". Były one szeroko rozpowszechnione na terenie ZSRR, a obecnie dysponuje nimi zarówno Ukraina, jak i Rosja.
Kto może być winny?
Cheda podkreśla, że na Ukrainie zdarzały się w przeszłości tragiczne wypadki lotnicze, podając jako przykład katastrofę w 2002 r. myśliwca Su-27 podczas pokazu sił powietrznych we Lwowie. Zginęło wówczas około 70 osób. Jednocześnie także Moskwa ma w swojej przeszłości niechlubny incydent zestrzelenia południowokoreańskiego samolotu pasażerskiego, do czego doszło w 1983 r.
Analityk uważa, że jeśli doszło do ewentualnej pomyłki i wina za obecną katastrofę malezyjskiego samolotu leży po stronie ukraińskiej, ponosi ona odpowiedzialność polityczną i materialną. Ekspert zwraca jednak uwagę, że cała sekwencja mogła być sprowokowana przez Rosję.
Już wiosną napływały z Ukrainy informacje, że separatyści niszczyli wojskowe stacje radiolokacyjne wczesnego ostrzegania, by rozszczelnić granice. Prawdopodobnym celem było ułatwienie transportów powietrznych broni i ukrycie takich lotów. Z kolei w czwartek media pisały o zestrzeleniu ukraińskiego samolotu bojowego Su-25 przez rosyjski myśliwiec. – Jeśli w strefie walk pojawił się jednocześnie liniowiec i samolot rosyjski, kompleks ukraiński mógł strzelać do samolotu rosyjskiego, trafiając w liniowiec – mówi ekspert.
Ale to jedna z możliwych wersji. Druga wskazuje na winę Rosji i – zdaniem Cheda – jest ona bardziej prawdopodobna.
- Być może mamy do czynienia z przypadkiem, kiedy malezyjski samolot wleciał w strefę działań ukraińskiego lotnictwa i rosyjski myśliwiec, bez widoczności wzrokowej, przechwycił ten cel jako ukraiński samolot wojskowy, odpalając w jego kierunku rakiety - opisuje były analityk wywiadu, jeszcze raz zwracając uwagę na wcześniejsze doniesienia o obecności w strefie rosyjskiego myśliwca.
Według informacji podawanych przez media, malezyjski samolot pasażerski leciał na wysokości 10 km, gdy został strącony. Cheda ocenia, że na takiej wysokości celów sięgnąć może jedynie profesjonalna obrona przeciwlotnicza, która dysponuje rakietami dużego zasięgu albo samolot znajdujący się w powietrzu.
- Rosjanie mają na uzbrojeniu myśliwce przechwytujące MiG-25 i 31, które posiadają rakiety pozwalające na strzelanie do celu z odległości 100-150 km, bez widoczności wzrokowej. Jakkolwiek Ukraina posiada MiGi-25, nie są one teraz w stanie wystartować ze względu na zużycie. Ukraina nie ma nawet w tej chwili szczelnej obrony przeciwlotniczej nad swoją wschodnią granicą - wyjaśnia Cheda.
- Jakkolwiek nie można wykluczyć działania ukraińskiego i tragicznego incydentu wynikającego ze słabego wyszkolenia ukraińskich pilotów – dodaje.
"Potrzebne międzynarodowe śledztwo"
Zdaniem eksperta, Ukraina powinna maksymalnie umiędzynarodowić śledztwo, by wyjaśnić najmniejsze wątpliwości wobec przyczyny katastrofy samolotu i sprawcę ewentualnego incydentu.
Jak dodaje, jeśli winna jest strona ukraińska, "byłaby to pomyłka wynikająca z faktu prowadzenia wojny". - Państwo ukraińskie działa w obliczu agresji wewnętrznej i skrytej zewnętrznej - mówi ekspert.
– Jeśli udowodniona zostanie wina rosyjska, to mielibyśmy ewidentnie do czynienia z terroryzmem państwowym, a taka operacja powinna co najmniej wywołać nowe sankcje, bo byłoby to jawne zastosowanie siły na terytorium innego państwa - dodaje Cheda.
Cheda analizuje, że jeśli samolot malezyjski został zestrzelony, celem mogło być negatywne nastawienie opinii publicznej przeciwko Ukrainy. Cheda zwraca także uwagę na implikacje polityczne. – Może to być prawo Rosji do interwencji wojskowej na Ukrainie pod pretekstem zwalczania terroryzmu międzynarodowego – dodaje.
Rozmawiała Małgorzata Gorol, Wirtualna Polska